Jedno z pytań podczas wtorkowej debaty dotyczyło starań Magdaleny Łacnej i Ireneusza Sobasa o głosy wyborców, którzy poparli pozostałych kandydatów z pierwszej tury wyborów burmistrza Bochni. Jak odpowiedzieli?
Pytanie brzmiało: W I turze wyborów Ireneusz Sobas zdobył ok. 2700 głosów, Magdalena Łacna ok. 2400 głosów, natomiast na pozostałych kandydatów zagłosowało w sumie ponad 6500 wyborców. W jaki sposób zamierzają państwo przekonać do siebie tych, którzy poparli w I turze innych kandydatów? Czy odnajdą oni w państwa programach wyborczych postulaty, za którymi zagłosowali w I turze? Jak zmobilizować swój własny elektorat do ponownego oddania głosu? A może odwołać się też do tych, którzy na wybory nie poszli?
– Szanowni państwo, jeszcze raz pragnę podziękować wam za zaufanie i oddane głosy. Przez okres kampanii miałam taką możliwość, że spoglądałam na wszystkie programy moich kontrkandydatów i tak naprawdę różniliśmy się w małych wyjątkach. To do czego dzisiaj doszło, czyli tak naprawdę zmiana Rady Miasta pokazuje, że mieszkańcy są gotowi na to i chcą tej innej Bochni. Jeżeli państwo zdecydujecie, że to ja będę burmistrzem tego miasta to gwarantuję wam, że będę doprowadzała do tego, żeby Bochnia się nie skłócała, ale żebyśmy szli w dobrym, jednym kierunku, żeby można było rozmawiać – powiedziała Magdalena Łacna, kandydatka Koalicji Obywatelskiej.
– To jest ważne, żeby mieć odmienne zdanie, ale też jest ważne, żeby umieć spokojnie o tym rozmawiać. W tym miejscu szanowni państwo bardzo proszę was, żebyście poszli do wyborów w niedzielę. Każdy głos jest bardzo ważny. To będzie tylko jedna lista. Nie mówmy „co ja mogę”, każdy z was może zmienić tę Bochnię, sprawić, żeby ta Bochnia rzeczywiście dzisiaj była miejscem gotowym do zmian, miejscem, w którym czujemy się dobrze, w którym mieszkańcy lubią przebywać, ale też do którego turyści będą chcieli przyjeżdżać. Otwórzmy siebie i nie mówmy czegoś takiego, że nie dam rady – zaapelowała Magdalena Łacna.
Ireneusz Sobas również przyznał, że programy wyborcze wszystkich kandydatów są do siebie podobne.
– Szanowni państwo, moi koledzy, bo nie ukrywam, że nie miałem czasu, przygotowali takie krótkie zestawienie, résumé istotnych punktów zawartych w programach wyborczych i jak pani Magda powiedziała słusznie: w zasadzie można to połączyć w jedną całość. Żyjemy w jednym mieście, jesteśmy w miarę świadomymi ludźmi i wiemy jakie są problemy, i te problemy są jednakowe dla wszystkich. Czy to komunikacja, czy brak oferty kulturalnej, sportowej. Czy to będzie burmistrz z tej, czy innej opcji, on to będzie musiał robić. Dlatego nie boję się tego, że ktoś – za jednym wyjątkiem tzw. zacietrzewionego elektoratu, który patrzy albo na jedną albo na drugą, ale tylko stronę znaczka politycznego – może w tym momencie tzn. 7 kwietnia zagłosował na kandydata, który już nie jest kandydatem, bo odpadł, że on będzie miał problem z wyborem człowieka, który de facto reprezentuje bardzo zbliżony pogląd na sprawy miasta, bo tutaj nie ma wielkich różnic – odpowiedział Ireneusz Sobas, kandydat Prawa i Sprawiedliwości.
– Jeżeli państwo uważacie, że trzeba postawić na osobę, która ma przygotowanie, jest fachową jeśli chodzi o sprawy samorządu i nie jest zacietrzewiony, nie patrzy tylko na znaczek partyjny to spokojnie jestem o wynik wyborów przekonany, że uda mi się to zrobić. Nie martwię się o swój elektorat. Wydaje mi się, że ludzie, którzy zawsze stali po prawej stronie sceny politycznej oni mają gen, że na wybory trzeba chodzić – dodał Ireneusz Sobas.
Po kliknięciu wideo zacznie się odtwarzać od momentu, którego dotyczy artykuł: