R e k l a m a

Burmistrz Bochni Stefan Kolawiński podsumował 3 kadencje. Nie brakło gorzkich refleksji – PRZEMÓWIENIE

-

Czwartkową sesję Rady Miasta Bochnia poprzedziło wystąpienie burmistrza Stefana Kolawińskiego, który podsumował wszystkie trzy kadencje, w których był gospodarzem miasta.

W swoim przemówieniu burmistrz Stefan Kolawiński przyznał, że nie spodziewał się, że będzie dzierżył stery Miasta Bochnia przez trzy kadencje: – Jednak upływający czas, zdobywanie coraz większego doświadczenia i – co bardzo ważne – chęć przeprowadzenia płynnie i harmonijnie zmian w przestrzeni miejskiej, determinowały mnie do kolejnych startów w wyborach na burmistrza.

Gospodarz miasta porównał swoją pracę do rejsu statkiem. Kurs statku, któremu na imię Bochnia, wyznaczaliśmy wspólnie co roku uchwalając budżet i zawarte w nim zadania. Na jego pokładzie często też mieliśmy pilotów, którzy przeprowadzali nas przez niebezpieczne i nowe akweny albo też próbowali nakierować nas czasem na niebezpieczne i zdradliwe wody – powiedział Stefan Kolawiński.

Wielu zapyta: Czy wszystko się udało? Czy zaplanowane działania zostały wykonane? Czy ten wytyczony kurs udawało się utrzymywać? Sądzę, że udało się to w większości, chociaż aura była nieprzewidywalna. Szczególnie ta, mijająca kadencja obfitowała w cały szereg zdarzeń, które stawały na drodze nie tylko nam, ale wszystkim. Największymi zagrożeniami była pandemia i wojna w Ukrainie. Pamiętamy przecież wszyscy paraliż spowodowany pandemicznymi obostrzeniami, puste ulice, braki towarów w sklepach i bardzo trudna sytuację wielu przedsiębiorców, szczególnie branży gastronomicznej i turystycznej. Ogólnoświatowy kryzys dotknął też Bochnię. Trudno było cokolwiek planować, szalejące ceny wykluczały możliwość przewidywania zmiany kosztów zaplanowanych inwestycji. Podjęte działania ratunkowe zmniejszyły też wpływy do miejskiej kasy, ale nie wolno było czekać i nic nie robić – podsumował burmistrz Stefan Kolawiński.

Pokonaliśmy (…) większość trudności wspólnie, pomimo wielu przeciwności a nawet ataków, których się nie spodziewałem. Nigdy nie odwracałem się ani od rzeczowej krytyki, ani od przedstawianych innych pomysłów, ale to co wyprawiało kilka osób było zdumiewające. Zamiast w przysłowiowy sposób „podwinąć rękawy i wziąć się do roboty” mnożyły się pomówienia, donosy, zgłoszenia do wszelkich możliwych instytucji, czyli próby tzw. „wkładania kija w szprychy” – mówił Stefan Kolawiński.

Burmistrz zawarł też przesłanie do nowych radnych. Krytykujcie cały czas, wyciągajcie błędy i żądajcie ich poprawy, ale nie blokujcie działań rzucanymi bez sensu podejrzeniami i pomówieniami, mającymi na celu nie poprawę funkcjonowania miasta czy jakości inwestycji, ale jakieś ukojenie dla niespełnionych ambicji czy dziwnego zaznaczania w ten sposób swojej obecności. Pracujcie ponad podziałami dla dobra Bochni, naprawdę niepotrzebne antagonizowanie ludzi i mieszkańców powoduje to, że miasto tylko na tym traci – zaapelował Stefan Kolawiński.

Niektórzy zarzucali podczas moich kadencji inwestycyjny marazm, brak decyzyjności, opieszałość w wykonaniu. A ja tak dzisiaj jak i zawsze powiem Państwu, że to było pragmatyczne podejście do możliwości jakie mieliśmy i zachowania równowagi finansowej. Oczywiście, iż z pewnością można pewnie było szybciej i więcej, lecz często trudności lub niespodzianki jakie napotykaliśmy powodowały opóźnienia a nawet rezygnację z niektórych rozwiązań – przyznał burmistrz Stefan Kolawiński.

Poniżej pełna treść przemówienia.


Szanowni Państwo,

Na samym wstępie chciałbym bardzo podziękować swojej żonie i córce za wspieranie mnie przez te wszystkie lata. Bez Was, bez Waszego zrozumienia, dodawania mi wciąż otuchy i wiary w to, że pomimo licznych przeciwności i tak się uda, nie dałbym rady tak długo wytrwać w pracy na rzecz bocheńskiego społeczeństwa i mojego ukochanego miasta, Bochni.

Każdy człowiek dokonuje w swoim życiu wielu wyborów. Dlaczego zaczynam od nich? Bo od tego w zasadzie wszystko się zaczyna. Pojawiają się szanse, które wykorzystujemy bądź nie. Sami tworzymy różne sytuacje w których musimy zdecydować o obraniu drogi, zgadzamy się lub nie na pójście w kierunku, który wytyczają inni. Kiedy w roku 2010 – tym rozpocząłem służbę Bochni i jej mieszkańcom, miałem za sobą już doświadczenie samorządowe. Miałem także doświadczenie z pracy w oświacie jako nauczyciel i jako dyrektor, a także doświadczenie menadżerskie wyniesione z pracy w bocheńskim MPEC-u. Pamiętam, że sporą niespodzianką dla mnie, było znalezienie się w drugiej turze wyborów, a wygrana była dużym zaskoczeniem. Mój program wyborczy był bardzo ambitny i obejmował cały szereg różnych obszarów w których chciałem dokonać zmian. Wizja zmian i kierunek prowadzenia miasta, znalazł uznanie wyborców a podjęte wówczas działania zaowocowały kolejnymi kadencjami.

Czy startując po raz pierwszy spodziewałem się, że zostanę burmistrzem i będę dzierżył stery Miasta Bochnia przez trzy kadencje? Z całą pewnością nie. Jednak upływający czas, zdobywanie coraz większego doświadczenia i – co bardzo ważne – chęć przeprowadzenia płynnie i harmonijnie zmian w przestrzeni miejskiej, determinowały mnie do kolejnych startów w wyborach na burmistrza.

Był to czas niepowtarzalny, był to czas wyjątkowy i możliwości jakie się przed nami otworzyły spowodowały cały szereg różnych, ale jednocześnie jak najbardziej spójnych działań. Jednak burmistrz to tylko lub aż kapitan tego statku. Obarczony główną odpowiedzialnością, ale jednocześnie ograniczany wieloma przepisami i wymogami. Oczywiście na pokładzie jest załoga, oficerowie i sztab. Bez tego taki statek nigdzie by nie dopłynął i skończyłby na ostrych rafach lub stałby bezsilnie na mieliźnie.

Szanowni Państwo,

Kurs statku, któremu na imię Bochnia, wyznaczaliśmy wspólnie co roku uchwalając budżet i zawarte w nim zadania. Na jego pokładzie często też mieliśmy pilotów, którzy przeprowadzali nas przez niebezpieczne i nowe akweny albo też próbowali nakierować nas czasem na niebezpieczne i zdradliwe wody.

Wielu zapyta: Czy wszystko się udało? Czy zaplanowane działania zostały wykonane? Czy ten wytyczony kurs udawało się utrzymywać? Sądzę, że udało się to w większości, chociaż aura była nieprzewidywalna. Szczególnie ta, mijająca kadencja obfitowała w cały szereg zdarzeń, które stawały na drodze nie tylko nam, ale wszystkim. Największymi zagrożeniami była pandemia i wojna w Ukrainie. Pamiętamy przecież wszyscy paraliż spowodowany pandemicznymi obostrzeniami, puste ulice, braki towarów w sklepach i bardzo trudna sytuację wielu przedsiębiorców, szczególnie branży gastronomicznej i turystycznej. Ogólnoświatowy kryzys dotknął też Bochnię. Trudno było cokolwiek planować, szalejące ceny wykluczały możliwość przewidywania zmiany kosztów zaplanowanych inwestycji. Podjęte działania ratunkowe zmniejszyły też wpływy do miejskiej kasy, ale nie wolno było czekać i nic nie robić.

Gdy jeszcze jedno nieszczęście nie poszło w zapomnienie a powracająca stabilizacja dawała nadzieję na powrót do normalności, wybuchła wojna w Ukrainie. Miliony uchodźców trafiło pod nasze dachy, gdzie znaleźli gościnę a wręcz przyjmowani byli jak członkowie rodziny. Bochnia i jej mieszkańcy też mieli w tym swój udział i cały świat podziwiał Polaków za tą otwartość, za to serce, współczucie i pomoc. Ale znów ceny zaczęły szaleć, koszty wzrastać i trudno było przewidzieć co dalej będzie.

Patrząc na tę salę do dziś można dostrzec zmiany jakie wymusiła pandemia, choćby w sposobie zasiadania uczestników obrad Rady Miasta Bochnia. Choć przyznam szczerze, że nie bardzo rozumiem decyzję, dlaczego do dzisiaj niegdyś skupiający się wokół głównego stołu radni, siedzą w kilku rzędach, w sporej odległości od siebie, a burmistrz i reprezentujący go urzędnicy na tzw. widowni w zasadzie blokując miejsce mieszkańcom?

Czy udało nam się przebrnąć przez tamten naprawdę bardzo trudny okres? Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że tak. Oczywiście – tak jak wszędzie – ponieśliśmy określone straty, niektóre nie do odrobienia i również tak jak wszyscy musieliśmy korygować, a nawet niekiedy zarzucać swoje plany. Pokonaliśmy jednak większość trudności wspólnie, pomimo wielu przeciwności a nawet ataków, których się nie spodziewałem. Nigdy nie odwracałem się ani od rzeczowej krytyki, ani od przedstawianych innych pomysłów, ale to co wyprawiało kilka osób było zdumiewające. Zamiast w przysłowiowy sposób „podwinąć rękawy i wziąć się do roboty” mnożyły się pomówienia, donosy, zgłoszenia do wszelkich możliwych instytucji, czyli próby tzw. „wkładania kija w szprychy”.

Dlaczego o tym mówię? Zarządzanie miastem to nie jest droga zasłana różami i z doświadczenia mogę stwierdzić, że takie destrukcyjne – nie krytyczne – działania, budują zły obraz miasta i z całą pewnością jeżeli nie zniweczyły, to opóźniły sporo rzeczy. Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że formułowane zarzuty, obawy czy przewidywania, chociaż na końcu nie znajdowały żadnego potwierdzenia, to miały przełożenie zewnętrzne i np. zrażały wykonawców. Sam niejeden raz usłyszałem: „wolę gdzie indziej budować inwestycję niż w Bochni, nawet mniej zarobić, ale mieć święty spokój i być wolnym od pomówień o jakieś łapówki i układy”. To samo z pozyskiwaniem środków zewnętrznych. Wielokrotnie pytano mnie co tam się w tej Bochni dzieje? Oczywiście po jakimś czasie zrozumienie kto i dlaczego to robi spowodowało, że już nie zwracano uwagi na takie działania, ale wielokrotnie było mi wstyd, że tak to u nas wygląda.

Mamy już nową Radę Miasta, w której zasiądą tylko cztery osoby z poprzedniej Rady i mam taki apel do Państwa Radnych. Krytykujcie cały czas, wyciągajcie błędy i żądajcie ich poprawy, ale nie blokujcie działań rzucanymi bez sensu podejrzeniami i pomówieniami, mającymi na celu nie poprawę funkcjonowania miasta czy jakości inwestycji, ale jakieś ukojenie dla niespełnionych ambicji czy dziwnego zaznaczania w ten sposób swojej obecności. Pracujcie ponad podziałami dla dobra Bochni, naprawdę niepotrzebne antagonizowanie ludzi i mieszkańców powoduje to, że miasto tylko na tym traci.

Szanowni Państwo,

To moje dzisiejsze wystąpienie ma w zasadzie takie podwójne znaczenie. Jest pewnym podsumowaniem mojej służby miastu i jej mieszkańcom, jest też pożegnaniem. Jak Państwo wiecie, nie zgłosiłem swojej kandydatury w kolejnym wyścigu do piastowania funkcji Burmistrza Miasta Bochnia. I ja i moja rodzina, doszliśmy do wniosku, że już wystarczy. Te kilkanaście lat, to były lata niezwykle pracowite. To były lata podczas których mogłem realizować wielkie i potrzebne inwestycje, cieszyć się z sukcesów jakie odnosiła Bochnia i co dzień obserwować jak zmienia swoje oblicze. Jednak Bochnia jest bardzo zaborcza. Wymaga i to bezwzględnie lojalności i oddania. Nie ma dla niej wolnego weekendu czy odpoczynku choćby tylko w niedzielę. Te kilkanaście lat poświęcone bezgranicznie Bochni nie służyły życiu rodzinnemu. Jeszcze raz w tym miejscu dziękuję żonie i córce z to, że tak długo wytrzymały, wspierając mnie nieustannie! To jednak minęło i nie ma powrotu do tego co się wydarzyło. Chcę teraz swoim bliskim poświęcić najbliższe lata, ten czas który Bóg mi jeszcze podaruje. Po prostu pójść na spacer z wyłączonym telefonem, wyjechać na wycieczkę w góry, rozpalić grilla…

Przepraszam za te może zbyt osobiste wynurzenia, ale wiem że Państwo znając specyfikę pełnienia funkcji gospodarza miasta, wybaczą mi tę słabość.

Każdy z nas ocenia rzeczywistość na podstawie własnego osądu, ale stara się również brać pod uwagę w większym lub mniejszym stopniu ocenę innych. Spróbuję w miarę obiektywnie, ale też z pewnością na swój sposób ocenić czas, w którym byłem Burmistrzem Bochni.

Jak już wspomniałem, nie wchodziłem do tego urzędu jako ktoś całkiem nowy. Moje doświadczenie samorządowe bardzo mi pomogło na początku tej drogi. Nie zamierzałem także czynić rewolucji w tym mieście, bo ono wymaga zmian, ale zmian przemyślanych i nie kolidujących z całością. Moi poprzednicy pozostawili sporo do dokończenia i tym inwestycjom w pierwszym rzędzie trzeba było poświęcić sporo uwagi. Myślę tutaj o Uzborni i o Bocheńskiej Strefie Aktywności Gospodarczej. I tak jak Uzbornia była praktycznie w trakcie realizacji, BSAG wymagała bardzo dużej uwagi i przeprowadzenia całego szeregu działań. Dzięki usilnym staraniom udało się skupić maksymalnie dużo gruntów, uzyskać dla ich zagospodarowania wszelkie pozwolenia, wybudować drogi dojazdowe, infrastrukturę drogową i przyłączeniową, a w końcu powitać pierwszego Inwestora. Jeszcze przed oficjalnym otwarciem strefy swój zakład wybudowała firma Werner Kenkel, wiodący producent opakowań.

Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że te działania były niezbędne. Uzbornia jest bardzo chętnie odwiedzanym miejscem, a BSAG stanowi duże zaplecze rynku pracy i rozwoju, oprócz tego przynosząc określone wpływy do budżetu miasta. Skupiając się w tej chwili tylko na tych dwóch zadaniach, chciałbym zaznaczyć jak ważny jest harmonijny rozwój miasta. I tak jak Park Rodzinny Uzbornia pozwala mieszkańcom na miłe i zdrowe spędzanie w nim czasu, to Bocheńska Strefa Aktywności Gospodarczej, pozwala na utrzymywanie tego typu obiektów, oraz o śmielsze planowanie kolejnych inwestycji nie generujących przychodów, ale jakże ważnych z punktu widzenia zwiększenia komfortu i wygody życia mieszkańców Bochni. Nie sztuką jest bowiem wzięcie potężnych kredytów i wykonanie wielu świetnych, ale kosztowych prac. Sztuką jest tak budować, żeby mieć za co później utrzymać i zadbać o wykonane inwestycje. Z reguły nie dotyczy to jednej lub kilku kadencji, ale dziesiątków a może więcej lat. To motto przyświecało mi przez cały czas służby temu miastu i choć czasem pokusy były silne, wysokie dotacje, a pomysły świetne itd. to wbrew sobie trzeba było wyhamować.

Niektórzy zarzucali podczas moich kadencji inwestycyjny marazm, brak decyzyjności, opieszałość w wykonaniu. A ja tak dzisiaj jak i zawsze powiem Państwu, że to było pragmatyczne podejście do możliwości jakie mieliśmy i zachowania równowagi finansowej. Oczywiście, iż z pewnością można pewnie było szybciej i więcej, lecz często trudności lub niespodzianki jakie napotykaliśmy powodowały opóźnienia a nawet rezygnację z niektórych rozwiązań. Jednak miasto Bochnia to na tyle duży, skomplikowany i żywy organizm, iż wszystkiego tak do końca zdiagnozować i przewidzieć się nie da.

Okres w którym miałem zaszczyt sprawować funkcję Burmistrza Miasta Bochnia, był okresem rozwoju naszego miasta. Jestem przekonany, że pomimo różnych zdarzeń, które przeszkadzały a nawet uniemożliwiły wykonanie niektórych planów inwestycyjnych, większość zrealizować się dało. Te setki, a właściwie to nawet więcej różnych prac, tych bardzo dużych i tych całkiem drobnych jak np. wymiana gdzieś jednej, dwóch lamp, niewątpliwie wpłynęły na lepszy komfort życia w naszym mieście. I nie jest to z mojej strony jakieś wychwalanie samego siebie. Nie. Po prostu czas jaki miałem do dyspozycji pozwalał na większy rozmach i śmielsze rozwiązania przy wykorzystaniu zewnętrznego wsparcia.

Oczywiście te wszystkie i duże, i małe projekty nie miałyby szans na realizację bez ludzi, którzy za tym stali. To obecni i byli członkowie Zarządów Sejmiku Małopolskiego, posłowie, nasi radni wojewódzcy, bocheński powiat i wiele innych samorządów. To także cały szereg instytucji biorących udział w kształtowaniu procesu decyzyjnego, ale też jednostki organizacyjne miasta.

Niewiele też zapewne by się udało zrobić, gdyby nie zgrany zespół w Urzędzie Miasta. Mam tu na myśli swoich Zastępców Gustawa Kortę i Roberta Cezarego, Panią Sekretarz Edytę Groblicką-Kuc, obecną Panią Skarbnik Ewę Dudek i oczywiście byłą Panią Skarbnik Grażynę Zioło, oraz Naczelników wszystkich i tych związanych i nie związanych z inwestycjami Wydziałów. Dziękuję Wam serdecznie dziękuję za współpracę. Dziękuję także wszystkim pracownikom za ich poświęcenie i zaangażowanie we wszystkie sprawy miasta.

Chciałbym wyrazić swoją wdzięczność radnym wszystkich trzech kadencji kiedy byłem burmistrzem. To wy swoimi decyzjami pozwalaliście na realizację zakładanych planów, ale również aktywnie te plany kształtowaliście, czasem zamieniając jedno zadanie na inne, czasem zmieniając lub uzupełniając zakres zadań. Wspólnie potrafiliśmy przez te wszystkie lata dogadać się w wielu, nawet trudnych sprawach.

Oczywiście nie można w tym wszystkim pominąć aktywności i Rad Osiedlowych i różnych Organizacji Pozarządowych, a także mieszkańców indywidualnych. To także Wasze zaangażowanie w czasie planowania i szerokie, prowadzone z Wami konsultacje, pozwoliły na ostateczny kształt projektowanych inwestycji i osiągnięcie najpełniejszego konsensusu.

Życzę wszystkim Państwu samych sukcesów i spokojnej, twórczej pracy dla tego jedynego, niepowtarzalnego i mojego (naszego!) ukochanego miasta.

Nowemu włodarzowi spokojnej, twórczej i obfitującej w same sukcesy pracy a nowym radnym uchwalania jak najlepszych dla Bochni i jej mieszkańców rozwiązań.

Szanowni Państwo,

Pozostawiam miasto w stabilnej kondycji finansowej, na bezpiecznym poziomie zadłużenia wynoszącym na koniec 2023 roku 38,8 miliona zł, co stanowi 22,71% dochodów ogółem. Należy jednocześnie podkreślić, iż pomimo kryzysu gospodarczego wywołanego wybuchem wojny w Ukrainie, a także wielomilionowych inwestycji udało się nam w ciągu ostatnich dwóch lat zredukować poziom zadłużenia blisko o 9 milionów zł. Nowym władzom miasta pozostawiam do kontynuacji historyczny pod względem wielkości budżet na 2024 r, w którym prognozowane dochody przekraczają 211 milionów zł, zaś wydatki 218 milionów zł. W trakcie realizacji jest wiele zadań inwestycyjnych, których łączne koszty zaplanowane na 2024 rok przekraczają ponad 51 milionów zł. Głównym ich źródłem finansowania są środki pozyskane z Rządowego Funduszu Polski Ład w wysokości ponad 30 milionów zł.


Zobacz też: Burmistrz Stefan Kolawiński: „Chyba będzie mi brakowało tego napięcia i obowiązków” – WYWIAD

PODOBNE ARTYKUŁY

Artykuły promocyjne

Ogłoszenia