To historyczne wydarzenie, bo po raz pierwszy kobieta piastować będzie stanowisko burmistrza Bochni miasta. Zrozumiałe jest zatem, że Magdalena Łacna stoi na pierwszym planie zdjęcia okładkowego. Tuż za nią widać między innymi jej niedawnych konkurentów – Filipa Pacha i Wojciecha Woźniczkę, którzy poparli ją przed II turą. Dla ceniących podróże interesujące będą relacje z rowerowych wypraw Piotra Langera i Jakuba Noskowiaka, miłośników ogrodnictwa (a także sztuki) zaciekawi rozmowa o tym, jak urządzić ogród inspirowany obrazami Ludwika Stasiaka, a fanom techniki nie umknie tekst o Perkunie, polskim producencie silników stacjonarnych. Dowiedzieć się można również o tym, jakie skarby kryły do niedawna bocheńskie Planty, a także wspomnieć związanego z Bochnią kardiologa Jerzego Książka.
– „O miejsca w 21-osobowej Radzie Miasta walczyło 185 kandydatów. Rekordzistą, jeśli chodzi o liczbę zebranych głosów jest Rafał Sroka. Najmłodszym z radnych jest 31-letni Maciej Gawęda, najstarszym 77-letni Andrzej Dygutowicz” – „Kronika” informuje szczegółowo o wynikach wyborów samorządowych. Zwraca uwagę, że Magdalena Łacna zdobyła w drugiej turze wyborów burmistrza 5 541 głosów, czyli dokładnie tyle samo, co jej poprzednik Stefan Kolawiński, gdy w drugiej turze rywalizował z Krzysztofem Kokoszką.
– „Kiedyś jeździliśmy oglądać fabryki na Zachód, później na Daleki Wschód, szukaliśmy też za oceanem, a teraz doszliśmy do wniosku, że najfajniej jest samemu wyznaczać nowe szlaki. Ktoś mądry powiedział, że jak się podąża po czyichś śladach to nigdy nie można być pierwszym. A my nie mamy nic przeciwko temu, żeby być pierwszymi” – mówi Maciej Słoma. Z dyrektorem bocheńskiego zakładu Werner Kenkel, wyróżnionego tytułem Pracodawca Roku 2023, rozmawia Aleksandra Fortuna-Nieć.
W międzywojniu Perkun był, obok Ursusa, największym polskim producentem silników stacjonarnych. Po jego działalności zachowało się kilkadziesiąt motorów oraz liczne druki ulotne. – „Perkun, który trafił do kolekcji braci Zwierniaków, to 25-konna jednostka oznaczona numerem seryjnym 5105. Silnik imponuje rozmiarami. Waży prawie 3 tony, mając przy tym 155 cm wysokości, 174 cm szerokości i 225 cm długości” – opisuje Dominik Zwierniak.
– „Był lekarzem nietuzinkowym, także ze względu na wygląd i posturę. Wysoki, postawny, z dłuższymi włosami, wyróżniający się młodzieńczym stylem i takim podejściem do życia. Miał pasje. Słuchał muzyki jazzowej, bluesowej, rockowej, a nawet mocniejszej w brzmieniu” – pisze Małgorzata Kowalska-Kucharska. Jerzego Książka nazywa „kardiologiem z sercem na dłoni”. Zmarłego 16 marca tego roku lekarza wspominają na łamach „Kroniki” jego najbliżsi.
– „Podczas prac prowadzonych na Plantach Salinarnych nie znaleziono zabudowy związanej z funkcjonowaniem zamku żupnego. Wykopy były zbyt płytkie, a zatem to, co najciekawsze, zostało pod ziemią” – przyznaje z żalem Marcin Paternoga kierujący pracami archeologicznymi, w które zaangażowali się również członkowie Bocheńskiego Stowarzyszenia Poszukiwaczy „Stater”. Jakie skarby skrywały planty? Podziwiać je można na razie tylko na łamach Kroniki.
Wydawać by się mogło, że po udanym i pełnym przygód zaliczeniu dwóch przekątnych Polski (Świnoujście-Przemyśl 2021 oraz Suwałki-Jelenia Góra 2022) rowerowe szlaki Polski nie kryją już przed nimi żadnych tajemnic ani niespodzianek. A tymczasem… Piotr Langer zaskakuje czytelników relacją z kolejnej niezwykłej podróży. 10 dni, nieco ponad 1400 kilometrów, prawie 100 godzin na siodełkach – to „wschodnia” pętla, której początek znalazł się w pobliżu Lublina, koniec zaś w niezbyt odległym od punktu startu Parczewie. Jakub Noskowiak z kolei pisze o rowerowej wyprawie po krętych drogach i podjazdach zachodniej Hiszpanii.
Podczas 45. już spotkania dyrekcji i nauczycieli „mechanika” z uczniami wyróżniającymi się w nauce oraz ich rodzicami, było sporo wzruszeń i dumy z osiągnięć prymusów. „Kronika” relacjonuje to wydarzenie, informując o tym, kto odebrał listy pochwalne, a także publikując zdjęcia z uroczystości, w tym wielkoformatową fotografię zbiorową.
Buchające feerią barw warzywno-kwiatowe rabaty i kwitnące sady – przyciągają uwagę odwiedzających wystawę „Ludwik Stasiak i jego STELLA” zorganizowaną przez Muzeum im. Stanisława Fischera w 116. rocznicę powstania wydawnictwa i 100. rocznicę śmierci artysty. Jak założyć ogród podobny do tego z obrazów? – Alicję Chmielewską, ogrodniczkę, architektkę krajobrazu, właścicielkę Farmy Ładne Kwiatki w Bochni, prosi o fachowe rady Aleksandra Fortuna-Nieć.
Hasło „Idziemy na kebsa” rozbrzmiewa od Tatr po Bałtyk. Nad pochodzeniem tak popularnego w Polsce „kebaba” zastanawia się Rafał E. Stolarski. Przyznaje, że „kebab” to niezwykle pojemne określenie, bo obejmujące chyba dwadzieścia odmian tej potrawy. Czy można przyrządzić kebab w domu, nie mając do dyspozycji pionowego rożna? Ależ oczywiście! Szczegóły w cyklu „Szef kuchni poleca…”
Dominik Zwierniak bada florę wokół Potoku Chodenickiego. – „Na przykładzie dolinki tego niepozornego cieku widzę, jak ubożeje bocheńska przyroda. Pamiętam jeszcze, jak na wschodnich jej stokach rosły podkolan biały i widłak goździsty. Zniknęły z krajobrazu na skutek sukcesji wtórnej oraz rozrostu osiedli mieszkaniowych” – przyznaje z żalem autor.
–„ Pierwsze mecze rozgrywane już w trakcie kalendarzowej wiosny dostarczyły fanom zespołu BSF ABJ Powiat Bochnia skrajnych emocji. Z jednej strony w historii klubu złotymi zgłoskami zapisał się fenomenalny występ w starciu z Rekordem Bielsko-Biała, z drugiej nie uchroniło to drużyny przed rychłym spadkiem z 4. na 6. miejsce w tabeli. Forma przetrzebionej kontuzjami i osłabionej zawieszeniami za kartki drużyny była kapryśna niczym pogoda w tej części roku” – relacjonuje Mateusz Filipek. Marcin Kalinowski przygląda się formie piłkarzy ręcznych i nożnych, a Aleksandra Fortuna-Nieć – koszykarek.
Bohaterką cyklu „Znamy się tylko z widzenia” jest Łucja Tacik. Pracuje jako organizatorka wycieczek w Pasiece u Kiejdów i animatorka czasu wolnego.
Moje podwórko
To ule. Mamy ich wspólnie z rodzicami około 200. Prowadzimy pasiekę wędrowną dopasowując się do okresów kwitnienia poszczególnych roślin. Pszczoły w naszej rodzinie były od zawsze. Moi rodzice Zofia i Grzegorz są czwartym pokoleniem trudniącym się pszczelarstwem, zaś ja i mój mąż to już piąte pokolenie.
Roczny urlop spędziłabym
z mężem i dziećmi. Chętnie pozwiedzalibyśmy piękne i mało znane zakątki Polski. Lecz szybko wrócilibyśmy do swojego azylu, jakim jest nasz dom i praca z pszczołami. To tutaj, tak naprawdę, odpoczywamy.
Zajadam się
Uwielbiam słodkości pod każdą postacią, więc często piekę różne ciasta. I oczywiście codzienne jem miód.