Sąd I instancji uznał, że Gustaw Korta został odwołany z funkcji zastępcy burmistrza Bochni w sposób zgodny z prawem i nie należy mu się odszkodowanie. Wyrok, który zapadł w czwartek w Sądzie Rejonowym w Bochni, nie jest prawomocny.
W akcie oskarżenia Gustaw Korta wniósł o odszkodowanie w wysokości ponad 40 tys. zł za odwołanie go z funkcji zastępcy burmistrza i nie zaproponowanie mu odpowiedniego dla jego doświadczenia stanowiska pracy w okresie ochrony przedemerytalnej.
Ochrona przedemerytalna
Rozprawa rozpoczęła się od próby ugodowego zakończenia sprawy. Obie strony podtrzymały jednak swoje stanowiska, dlatego uznano, że strony nie doszły do porozumienia.
Powód zeznał, że gdy odwołano go z funkcji zastępcy burmistrza nie domagał się stanowiska kierowniczego, ale takiego, które będzie odpowiadało jego doświadczeniu i nie będzie podlegał pod swoich dotychczasowych pracowników. Ponadto podkreślił, że do osiągnięcia wieku emerytalnego zostały mu zaledwie 3 miesiące. Powiedział też m.in. że przez 3 miesiące po zakończeniu pracy otrzymywał dotychczasowe wynagrodzenie.
– Nie prowadzono ze mną żadnej rozmowy. Tuż przed zakończeniem pracy w tym dniu pani burmistrz zaprosiła mnie do swojego gabinetu i w obecności dwóch prawników wręczyła mi odwołanie z funkcji zastępcy burmistrza oraz propozycję pracy, która wynikała z przepisów, którą miałem przyjąć, podpisać. Po zapoznaniu się z tą propozycją odmówiłem podpisu oświadczając, że jest ona nieadekwatna do mojego doświadczenia, drogi zawodowej i zajmowanych dotąd funkcji przede wszystkim u pozwanego, nie mówiąc już o innych – zeznał Gustaw Korta wyjaśniając okoliczności swojego odwołania.
„Chciałam powołać swoich zastępców”
W imieniu pozwanego, czyli Urzędu Miasta Bochnia, zeznawała burmistrz Bochni Magdalena Łacna.
– 7 maja objęłam stanowisko burmistrza Bochni, a 23 maja mając taką możliwość odwołałam pana Gustawa Kortę ze stanowiska zastępcy burmistrza. Odwołałam obydwu zastępców, tj. również pana Roberta Cerazego. Okres wypowiedzenia wynosił 3 miesiące bez świadczenia pracy, czyli do 31 sierpnia – powiedziała Magdalena Łacna.
– Panowie zostali odwołani ze stanowisk zastępców burmistrza ponieważ chciałam powołać swoich zastępców, bo miałam taką możliwość – przyznała Magdalena Łacna.
Burmistrz wyjaśniła, że ponieważ powód był w okresie ochrony przedemerytalnej, to zaproponowała mu stanowisko zastępcy naczelnika Wydziału Gospodarki Mieniem Komunalnym i Rolnictwa. Powiedziała również, że to stanowisko później zostało obsadzone, ponieważ była potrzeba utworzenia takiego stanowiska.
– Naprawdę bardzo starałam się, żeby zapewnić panu Gustawowi Korcie jak najlepsze warunki do wykonywania dalej pracy w urzędzie. Wydział Gospodarki Mieniem Komunalnym i Rolnictwa to wydział, który odpowiada kompetencjom, wykształceniu pana Gustawa Korty – podkreśliła burmistrz Magdalena Łacna.
Mowy końcowe
W mowie końcowej były zastępca burmistrza Bochni zwrócił uwagę, że podczas odwołania nie było z nim żadnej rozmowy, a propozycja objęcia nowego stanowiska została przedstawiona arbitralnie. – To mnie bardzo boli. Druga rzecz: mam 41 lat pracy, w czasie tych 41 lat pracy współpracowałem aż z pięcioma marszałkami województwa, z dwoma burmistrzami przez całą kadencję, sam byłem pracodawcą przez osiem lat, ale nie zdarzyło mi się widzieć, a samemu nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby kogoś 3 miesiące przed osiągnięciem wieku emerytalnego w taki sposób potraktować… – stwierdził Gustaw Korta.
Z kolei pełnomocnik pozwanego adwokat Mateusz Cichy mówił, że specyfika pracy zastępcy burmistrza jest inna niż w przypadku umowy o pracę. – Jest to stanowisko pracy z powołania i w każdym momencie umowa może zostać rozwiązania bez podawania uzasadnienia. Niezależnie od tego, czy praca jest wykonywana dobrze, czy źle. To jest prerogatywa powołującego burmistrza i z tej prerogatywy pani burmistrz skorzystała mając pełne prawo doboru współpracowników – powiedział adwokat Mateusz Cichy.
Pełnomocnik pozwanego zwrócił uwagę, że jedyną kwestią, którą trzeba rozważyć jest to, czy zaproponowana powodowi praca była odpowiednią: – Z orzecznictwa Sądu Najwyższego wynika w sposób jasny, iż odwołujący nie ma obowiązku konsultacji stanowisk. Należy ocenić, czy zaproponowana praca – inna praca, czyli to nie jest tożsame stanowisko – jest odpowiednia do doświadczenia, wykształcenia i innych umiejętności zawodowych.
Wyrok
Po wysłuchaniu stron sąd zamknął rozprawę, a po przerwie ogłoszono wyrok:
– oddalenie powództwa w całości;
– nieobciążanie powoda kosztami postępowania.
Wyrok nie jest prawomocny. Stronom przysługuje apelacja do sądu II instancji.
Ustne uzasadnienie
Po ogłoszeniu wyroku sąd przedstawił ustne uzasadnienie wyroku.
– Jest raczej rzeczą oczywistą i chyba zrozumiałą dla wszystkich, że nowo powołany burmistrz zawsze swoje obowiązki wypełnia przy pomocy podległego mu urzędu miasta. W tym zakresie musi korzystać, bo sam nie jest w stanie oczywiście tych wszystkich zadań wykonać, z szerokiego zespołu pracowników samorządowych, musi czerpać z ich wiedzy, kompetencji w zakresie realizacji wszystkich tych obowiązków obciążających jednostki samorządu terytorialnego – mówiła sędzia Agnieszka Wróbel.
– Niewątpliwie też musi więc korzystać z osób pełniących funkcje jego bezpośredniego zastępcy i wydaje się być raczej intuicyjne i oczywiste, że taką funkcję dla burmistrza musi pełnić osoba, którą darzy zaufaniem, która będzie realizowała te same zadania, miała tożsame priorytety. Więc w tym zakresie trzeba podkreślić, że sąd w ogóle takiej decyzji z punktu widzenia prawa i okoliczności faktycznych podważać nie mógł – kontynuowała sędzia Agnieszka Wróbel.
Druga kwestia, na którą w uzasadnieniu zwrócił uwagę sąd, dotyczy charakteru umowy jaka łączyła powoda i Urząd Miasta Bochnia.
„Nie był to typowy stosunek pracy”
– Nie był to typowy stosunek pracy, o którym pewnie myśli większość osób, bo nie była to umowa o pracę. Ten stosunek pracy został utworzony na podstawie powołania. Taki rodzaj stosunku pracy przewidziany jest w odrębnych ustawach. Zwykle jest przewidziany dla stanowisk kierowniczych, wysoko w strukturze hierarchicznej instytucji, zazwyczaj są to również instytucje publiczne. Co się z tym wiąże i co wynika również z kodeksu pracy, taki stosunek powołania nie jest stosunkiem trwałym. Wynika to wprost z art. 70 kodeksu pracy, który mówi, że taki pracownik zatrudniony na podstawie powołania może być w każdym czasie, niezwłocznie lub w określonym terminie odwołany przez ten organ, który go powołał – uzasadniała Agnieszka Wróbel.
Sędzia zwróciła uwagę, że pracownikowi w okresie ochrony przedemerytalnej należy zaproponować stanowisko odpowiednie ze względu na kwalifikacje zawodowe: – Nie precyzuje w żaden sposób, jak należałoby określić tą odpowiedniość. W zasadzie kodeks ogranicza się do takiego stwierdzenia „odpowiedniego ze względu na kwalifikacje zawodowe”. Oczywiście sąd mógł się w tym zakresie odwołać do jakichś wypowiedzi, orzecznictwa, komentarzy i innych podobnych spraw, które toczyły się, w których wypowiadały się inne sądy. I tutaj w tym zakresie można jedynie uzupełnić, że przyjęło się, że chodzi o takie kwalifikacje, takie stanowisko, na którym te kwalifikacje zostaną należycie wykorzystane, że taka propozycja powinna uwzględnić profil wykształcenia danego pracownika, również jego doświadczenie zawodowe.
– Jak podkreślał tutaj Sąd Najwyższy, nie decyduje o tym ani wysokość wynagrodzenia, ani miejsce w hierarchii. Stąd nie ma powodu, żeby proponować stanowisko kierownicze (…). Punktem odniesienia każdorazowo ma być nie stanowisko, z którego dany pracownik jest odwoływany, ale cały czas kwalifikacje zawodowe pracownika – przyznała Agnieszka Wróbel.
Ponadto sędzia zwróciła uwagę, że powód cały czas jest zatrudniony w innym miejscu pracy, gdzie przebywa na urlopie bezpłatnym. – Również ten okres kiedy powód miał wejść w wiek emerytalny rzeczywiście pokrywał się w ten sposób, że jeszcze przed upływem okresu wypowiedzenia tego 3-miesięcznego, kiedy powód otrzymywał wynagrodzenie takie jakie otrzymywał wcześniej już wtedy w czasie tego okresu nabywał to prawo do emerytury. Mógłby więc w trakcie tego okresu z tego prawa skorzystać i otrzymać to świadczenie. Z punktu widzenia realizacji założeń tego przepisu (ochrony przedemerytalnej – przyp. red.), tak naprawdę sytuacja powoda rzeczywiście się pod tym względem wyróżniała – powiedziała Agnieszka Wróbel.
Będzie apelacja?
Tuż po rozprawie, w krótkiej rozmowie z dziennikarzami Gustaw Korta odmówił udzielenia komentarza. Przyznał jedynie, że chce na spokojnie zastanowić się, czy skorzysta z prawa do apelacji.