W swoim trzecim meczu w 1. lidze beniaminek z Bochni wreszcie mógł cieszyć się ze zwycięstwa. W sobotę BSF ABJ zdobył komplet punktów w meczu przed własną publicznością, pokonując ekipę Profi Sport Wrocław 4:2 (1:0).
Od początku meczu bochnianie mieli przewagę, jednak bardzo długo nie potrafili jej przypieczętować bramką. Goście grali cofnięci, wyraźnie nastawieni na wyprowadzanie kontrataków – co zresztą kilkukrotnie im się udało i zagrozili bramce gospodarzy. W 18 minucie BSF w końcu zdobył gola – znajdujący się w polu bramkowym Wasyl Kefa stojąc tyłem do bramki przyjął piłkę, a następnie piętą skierował ją do siatki. Na przerwę bochnianie schodzili więc z udokumentowaną przewagą.
Do gospodarzy należał także początek drugiej części gry – już 47 sekund po wznowieniu do bramki trafił Łukasz Piech, potem w 24 min. piękną kontrę wykończył Krystian Lewicki, a minutę później było już 4:0 po ponownym trafieniu z dystansu Łukasza Piecha.
Bochnianie mieli jeszcze kilka okazji na podwyższenie wyniku, ale potem do głosu zaczęli dochodzić goście. Pomogło im trochę szczęście – w 29 minucie zmniejszyli straty po rzucie rożnym i golu samobójczym. Wrocławianie uwierzyli wtedy, że BSF da się ukąsić. Z kolei bochnianie zaczęli grać nieco nerwowo, złapali 5 fauli, a po kolejnym w 39 min. sędzia odgwizdał przedłużony rzut karny, który na bramkę zamienił Sebastian Leśniewski. Choć reprezentacja Bochni miała jeszcze szanse podwyższyć wynik, to zabrakło skuteczności i ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 4:2.
– Bardzo serdecznie gratuluję gospodarzom, którzy kulturą gry jak i umiejętnościami indywidualnymi zawodników oraz grą zespołową byli zdecydowanie lepsi od nas – mówił na pomeczowej konferencji Piotr Duda, prezes i właściciel klubu z Wrocławia, który prowadził drużynę w starciu z BSF (trenera zatrzymały sprawy rodzinne). – Ten wymiar bramkowy nie oddaje tego działo się na boisku, niemniej jednak my mieliśmy swój pomysł na ten mecz. Gratuluję moim zawodnikom, że ten pomysł został zrealizowany – wiadomo to jest piłka halowa, szybka gra, na błędy tutaj nie można sobie pozwalać. Bo każdy błąd w ustawieniu bądź kryciu powoduje, że następuje strata bramki zwłaszcza przy tak dobrych zawodnikach jak mają gospodarze .
– Jesteśmy wbrew temu co widać na tablicy zadowoleni z tego, że udało nam się zrealizować swój pomysł na grę. Drużyna jest w trakcie budowy, dopiero drugi rok w futsalu… Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze z Bochnią nie tylko w rundzie rewanżowej, ale także w późniejszym czasie, a Bochni życzę gry w Ekstraklasie.
Trener bochnian Marcin Waniczek podsumował:
– W pierwszej połowie bardzo ciężko nam się grało, ponieważ przeciwnik był schowany za podwójną gardą. To nigdy nie jest łatwe – szczególnie dla drużyn, które dopiero się budują. My też tak naprawdę dopiero się budujemy, ten nasz atak pozycyjny nie jest jeszcze w stu procentach realizowany tak jakbyśmy sobie założyli.
Szkoleniowiec pochwalił zespół za grę w pierwszej połowie – za cierpliwość i konsekwencję, które tuż przed przerwą zaowocowały bramką.
– Po 4:0 chyba odpuściliśmy, zaczęliśmy trochę nerwowo reagować, tracić piłki w głupich sytuacjach… Przy 4:2 musieliśmy wziąć czas, zwiększyć ilość ruchu przy piłce, więcej wykonać podań, żeby przeciwnik musiał pobiegać w momencie kiedy gonił wynik – analizował spotkanie.
M. Waniczek miał też uwagi krytyczne: – To już drugi mecz u siebie, w którym w drugiej połowie zamykamy sobie poprzez faule możliwość pressingu. To jest niedopuszczalne – faulujemy w sytuacjach zupełnie takich błahych – a wtedy całkowicie zmienia się obraz gry i my musimy się zmieniać, zastanawiać się, reagować.
Na pomeczowej konferencji był także obecny zawodnik BSF Jakub Maślak: – Spodziewaliśmy się, że ten mecz może tak wyglądać – że będziemy musieli prowadzić atak pozycyjny, a Wrocław będzie się nisko bronił. Zabrakło trochę doświadczenia, ale zbieramy je i będziemy walczyć o następne punkty.