W sobotę bochnianie odnieśli kolejne ligowe zwycięstwo – tym razem pokonując u siebie AZS UMCS Lublin 2:1 (1:0). Wygrana nie przyszła łatwo, a w końcówce niewiele brakowało, aby goście doprowadzili do remisu i podziału punktów.
Pierwsza połowa jednak na to nie wskazywała. Lublinianie grali w tej części gry mocno cofnięci, koncentrując się na działaniach destrukcyjnych w obronie. Po 12 minutach naporu gospodarzom w końcu udało się trafić do siatki – uczynił to Krystian Lewicki.
Do przerwy wynik nie uległ zmianie, a druga połowa początkowo zwiastowała podobny obraz gry jak w pierwszych 20 minutach – bochnianie atakowali, a goście głównie się bronili. Jednak po kilku minutach zaczęli coraz częściej zagrażać bramce gospodarzy – tyle, że w 30 min. po wykonywaniu dwóch rzutów rożnych z rzędu, nadziali się na szybko wyprowadzoną kontrę, którą celnym strzałem wykończył Wasyl Kefa.
Od tej pory w czasie działań w ofensywie goście wycofywali bramkarza, stwarzając sobie pod bramką bochnian liczebną przewagę. Zaczęli konstruować coraz groźniejsze akcje kończone strzałami – i w końcu w 35. min. udało im się piłkę wepchnąć (niemal dosłownie) do bocheńskiej bramki.
Do końca meczu obie drużyny miały jeszcze okazje do zdobycia goli, ale wynik pozostał bez zmian.
– Źle weszliśmy w mecz, nie wiem czym to było spowodowane, mieliśmy troszeczkę inne założenia taktyczne na pierwszą połowę – ocenił szkoleniowiec drużyny z Lublina Konrad Tarkowski. – 1:0 do przerwy to w futsalu jeszcze nic straconego, w szatni padły mocne słowa, mieliśmy wyjść agresywniej, a niestety wychodzimy znowu ospale, w pierwszych dwóch minutach drugiej połowy mogliśmy stracić bramkę… Dopiero potem zaczęliśmy grać swój futsal – ale to niestety jest za mało, żeby wygrać spotkanie.
Trener bochnian Marcin Waniczek stwierdził: – Myślę, że mecz był mocno wyrównany. W pierwszej połowie wydawało mi się, że to jest pomysł drużyny z Lublina na ten mecz, byłem zdziwiony, że byli bardzo mocno cofnięci na początku – więc my mogliśmy operować piłką i stwarzać sytuacje.
– Znowu źle się stało, tak jak w meczu z Brzegiem, że na początku drugiej połowy nie trafiliśmy – bo to spowodowało, że przeciwnik do samego końca miał mecz na styku – bardzo dobra gra w przewadze przeciwnika, cierpliwa, konsekwentna, mogła nas doprowadzić do remisu, a myślę, że zasłużyliśmy na zwycięstwo.
– Dziękuję zawodnikom za zaangażowanie i jakość, którą myślę, że już prezentujemy oraz kibicom za liczne przybycie na mecz – dodał szkoleniowiec drużyny z Bochni.
Krystian Lewicki, strzelec pierwszej bramki dla BSF ABJ: – Cieszą zdobyte trzy punkty. Kolejny ciężki mecz, właściwie każdy w tej 1. lidze jest ciężki, bardzo silne zespoły… Cieszy na pewno, że po trudnym meczu w Siemianowicach udowodniliśmy sobie, że pokonanie tam lidera to nie był przypadek. Dzisiaj dużo, dużo walki, nerwowa końcówka, ale chyba funkcjonujemy jako zespół coraz lepiej i udało się zdobyć kolejne punkty.
BSF ABJ Bochnia – AZS UMCS Lublina 2:1 (1:0)
Bramki: Krystian Lewicki 12′, Wasyl Kefa 30′ – Krystian Michalik 35′