Po ponad 19 godzinach pływania i 125 godzinach jazdy na rowerze, Grzegorz Smoła zsiada z siodełka. Teraz przed nim ostatni etap zmagań: 420 km biegu.
W zawodach Bretzel Ultra Tri Grzegorz startuje w konkurencji Deca continuous polegającej na pokonaniu 10 pełnych dystansów triatlonu.
Grzegorz pokonał już 38 km pływania i 1800 kilometrów na dwóch kołach, walcząc z temperaturami sięgającymi 38°C, zmęczeniem i własnymi słabościami. Od początku postawił na strategię: zero szaleństw, maksimum kontroli i unikanie niepotrzebnego ryzyka.

Od początku postawił na mądre zarządzanie energią. Robi częste przerwy, odpowiednio się nawadnia, dba o jedzenie, regenerację, a przede wszystkim słucha swojego organizmu. Zamiast heroizmu – rozsądek, i to podejście się opłaca.
„Czuję się całkiem w porządku. Część rowerową zakończyłem bez kontuzji” – mówi krótko i konkretnie po zakończeniu etapu kolarskiego. Dodaje też, że „miałem momenty zwątpienia, ale nawet już o nich nie pamiętam”.
Grzegorz przez ponad tydzień zmagał się nie tylko z dystansem, ale i z pogodą. Temperatury przekraczające 35°C, piekące słońce, godziny jazdy w pełnym upale. Na szczęście sprzęt zdał egzamin i obyło się bez poważnych problemów technicznych.
„Na rowerze zaliczyłem jedną awarię. Pękł mi uchwyt trzymający licznik” – podsumowuje, dodając jednocześnie, że ma do sprzedania rower czasowy, z niewielkim przebiegiem 😉

Pływanie i rower już za nim. Przed nim ostatni, piekielnie trudny etap – bieg na dystansie 10 maratonów. Grzegorz wchodzi w niego w niezłej formie, z głową wolną od kalkulacji. ”Nie ma planu. Lecę i tyle.”
Teraz wszystko zależy od nóg i determinacji. Ale jeśli dotarł aż tutaj – chyba nikt nie ma wątpliwości, że dobiegnie do końca.
Same zawody wkraczają w intensywną fazę. Oprócz Deca continuous trwają inne zmagania: 10xSPLIT, Deca Day, a nawet… zawody w 24-godzinnej jeździe na rowerze. Cały czas Grzegorzowi towarzyszą przyjaciele tworzący #supportteam. Limit czasu upływa w niedzielę, 6 lipca.
