W niedzielę w Bochni przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości spotkali się z sympatykami partii w małej sali kina Regis. W otwartym spotkaniu zorganizowanym przez posła Wiesława Krajewskiego uczestniczyli były marszałek Sejmu Ryszard Terlecki, senator Włodzimierz Bernacki oraz wicemarszałek województwa małopolskiego Ryszard Pagacz. Rozmowy dotyczyły sytuacji partii po wyborach prezydenckich, spadków sondażowych oraz strategicznych dylematów dotyczących dalszego kierunku działań PiS.
Jak wyjaśnił Ryszard Terlecki, decyzja o organizacji takich spotkań zapadła po analizie sytuacji politycznej po wyborach prezydenckich. Jak mówił, po wygranej Karola Nawrockiego partia nie odnotowała wzrostu poparcia, co określał jako zaskakujące. – Po wyborach, które wygraliśmy, ale z trudem, Prawo i Sprawiedliwość nie zyskało na tym zwycięstwie – mówił, dodając, że brak efektu mobilizacji elektoratu był dla kierownictwa pierwszym sygnałem ostrzegawczym.
Drugim, jeszcze poważniejszym, są – według Terleckiego – stopniowe spadki w sondażach. Jak zaznaczał, od końca lata poparcie dla PiS obniża się o kilka punktów procentowych. – O ile wcześniej byliśmy na równi z Platformą, a czasem nawet przed nią, to dziś jesteśmy kilka punktów niżej. To jest sygnał ostrzegawczy – podkreślał. Jak dodał, właśnie dlatego prezes Jarosław Kaczyński zdecydował o bezpośrednich spotkaniach z sympatykami, które mają pomóc w diagnozie problemów i wyznaczeniu dalszej strategii.
Terlecki szeroko odniósł się do problemu odpływu części elektoratu PiS do Konfederacji oraz środowiska Grzegorza Brauna. Jak mówił, część wyborców z ostatnich lat przeniosła swoje poparcie do tych ugrupowań, co znalazło odzwierciedlenie w sondażach. – Konfederacja i Braun urosły także naszym kosztem – przyznał. Jednocześnie podkreślał, że łączny potencjał szeroko rozumianej prawicy pozostaje bardzo duży. – Jeżeli dodać nas, Konfederację i Brauna, to przekraczamy 50 procent. Jest na czym się opierać – oceniał.
Z tej analizy – jak zaznaczał – wynika kluczowy dylemat strategiczny, przed którym stoi PiS. – Musimy zdecydować, czy walczyć o wyborców, którzy poszli do Konfederacji i Brauna, czy raczej obrać kurs bardziej centrowy, mniej radykalny – mówił. Wskazywał, że spór ten jest widoczny także wewnątrz partii i dotyczy fundamentalnych decyzji programowych, które zaważą na jej przyszłości. – W naszej partii następuje pewnego rodzaju podział – przyznał, wskazując, że różne wizje reprezentują m.in. środowiska skupione wokół Mateusza Morawieckiego oraz politycy tacy jak Przemysław Czarnek czy Jacek Sasin.
Decyzja ma zapaść w najbliższych miesiącach. – W przeciągu pół roku musimy podjąć konkretną decyzję co do strategii partii i wtedy przedstawić program, który będzie już programem wyborczym na 2027 rok – zapowiedział.
Były marszałek Sejmu przypominał również doświadczenia z 2023 roku, gdy PiS wygrało wybory parlamentarne, ale pozostało w opozycji z powodu porozumienia ugrupowań przeciwnych. Jak podkreślał, był to dowód na to, że sama przewaga w głosach nie gwarantuje realnej władzy. Jego zdaniem to dowód na to, że sama przewaga wyborcza nie wystarcza i konieczne jest takie ułożenie strategii, które umożliwi skuteczne rządzenie.
W trakcie spotkania wszyscy politycy zabierający głos krytykowali działania obecnego rządu. Wskazywali na narastające problemy oraz ich zdaniem złe decyzje m.in. w obszarach ochrony zdrowia i edukacji. Jak podkreślano, są to dziedziny, w których skutki rządowych zaniedbań coraz wyraźniej odczuwają zarówno samorządy, jak i mieszkańcy.












