Śledczy badający sprawę tajemniczego zaginięcia 34-letniej Grażyny Kuliszewskiej podejrzewają, że wyłowione w czwartek z Uszwicy ciało to zwłoki poszukiwanej kobiety. W poniedziałek nastąpi próba identyfikacji – ciało zostanie okazane rodzinie zaginionej.
Równolegle mają być badane także próbki DNA (materiał porównawczy mogą w takim przypadku stanowić na przykład próbki pobrane od dziecka).
Czy to Grażyna Kuliszewska?
Oficjalnie śledczy tego „nie wykluczają”. Jednak decyzja o tym, by poprosić o identyfikację rodzinę pozwala się domyślać, że uznano za prawdopodobne, że – mimo tego, iż ciało jest w daleko posuniętym stadium rozkładu – bliscy mogą je rozpoznać.
Okazanie ma się odbyć w poniedziałek. Mąż zaginionej jest już w drodze do Polski (na co dzień rodzina mieszka w Londynie).
Sprawa szeroko komentowana jest w mediach społecznościowych. Internauci dochodzą do smutnego wniosku, że byłoby niesłychanym zbiegiem okoliczności, gdyby okazało się, że w okolicy, w której od 2 miesięcy poszukiwana jest zaginiona kobieta, znaleziono zwłoki innej kobiety, o zaginięciu której nic nie wiadomo…
Przyczyna śmierci
W piątek w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie przeprowadzono sekcję zwłok wyłowionych z Uszwicy.
– W trakcie sekcji zabezpieczono szereg materiałów do dalszych badań. Dopiero te badania, po uzyskaniu konkretnych wyników i po ich przeanalizowaniu, biegli będą mogli określić przyczynę zgonu i ewentualnie mechanizm. Do tego czasu nie można wskazać w sposób kategoryczny co było przyczyną śmierci – wyjaśnił na antenie Radia Kraków Mieczysław Sienicki, rzecznik prasowy tarnowskiej prokuratury okręgowej.
Krzyż i znicze
Tymczasem na brzegu Uszwicy w Bielczy, w sąsiedztwie miejsca gdzie znaleziono ciało (ok. 5 km od Borzęcina), ktoś wbił w ziemię symboliczny krzyż i zapalił trzy znicze.