W poniedziałek ostatni grupowy mecz reprezentacji Polski na Mistrzostwach Europy w Piłce Ręcznej Kobiet. W turniejowym składzie Biało-Czerwonych występuje Natalia Nosek, która na początku swojej przygody z piłką ręczną przez 2 lata trenowała w MOSiR Bochnia.
O Natalii Nosek pisaliśmy 4 lata temu w Bochnianka.pl. W 2016 roku zawodniczka po raz pierwszy dostała powołanie do reprezentacji. O początkach jej kariery oraz związkach z Bochnią przeczytacie TUTAJ.
Jak ta kariera rozwija się od tamtego momentu? Zapytaliśmy o to eksperta: Macieja Wojsa, bochnianina, dziennikarza TVP SPORT i TVPSPORT.PL.
Natalia Nosek niedawno zmieniła barwy klubowe?
MACIEJ WOJS: – Natalia trafiła do Lublina na początku sezonu 2019/20 – zaraz po tym, jak jej wcześniejszy klub SPR Pogoń Szczecin wycofał się z rozgrywek z powodów finansowych. Wejście do nowego zespołu nie było łatwe z kilku powodów. Po pierwsze, Natalia wracała wtedy do gry po kontuzji więzadła krzyżowego przedniego w prawym kolanie. Urazu doznała jesienią 2018, przeszła zabieg, później miała trwającą kilka miesięcy mozolną rehabilitację. Pierwsze 2-3 miesiące po transferze minęły jej więc nie tylko na adaptacji do nowego systemu gry w nowym zespole, ale też na powrocie do regularnej gry i budowaniu formy, a co za tym idzie pewności siebie na boisku.
Powroty po kontuzji bywają trudne…
– Początkowo była zmienniczką Mii Moldrup. Pod koniec Dunka wypadła jednak z gry przez uraz i Natalia zaczęła grać zdecydowanie więcej. Gdy wchodziła już na wysokie obroty, sezon został przerwany, a ona wraz z pozostałymi zawodniczkami odesłana na przymusowe wolne. W trakcie tej przerwy w Lublinie doszło do zmiany trenera, a drużynę objął Kim Rasmussen – w przeszłości trener reprezentacji Polski kobiet, które dwukrotnie wprowadził do półfinału MŚ. Wraz z Rasmussenem w Lublinie pojawiły się nowe, zagraniczne zawodniczki. Na prawe rozegranie, czyli pozycję Natalii, sprowadzona została była reprezentantka Czarnogóry Djurdjina Malović, zawodniczka bardziej doświadczona, bardziej ograna od Natalii, dająca też więcej zespołowi w obronie. I to ona jest w tej chwili pierwszym wyborem Rasmussena na tej pozycji.
Natalia dostaje jednak swoje szanse w każdym meczu i widać, że pod wodzą Duńczyka robi postępy. Rozwija się w grze defensywnej, widać też, że coraz lepiej czuje się w kombinacyjnej grze w ataku. Można powiedzieć, że nie jest już tak jednowymiarowa i przewidywalna w ataku – do mocnego rzutu z 9-10 metrów zaczyna dokładać coraz lepszą grę 1 na 1, więcej też widzi i chętniej współpracuje z kołem czy prawym skrzydłem.
Ale powołanie do kadry dostała już cztery lata temu?
– Jej wyjazd na ME w 2016 roku był sporym zaskoczeniem i tak naprawdę jedynie epizodem w kadrze na kilka lat. W głównej mierze powodem tego były jej problemy zdrowotne, a przede wszystkim wspomniana kontuzja kolana. Sytuacja zmieniła się tak naprawdę dopiero teraz, przed ME w Danii. We wrześniu 2019 kadrę objął Norweg Arne Senstad. Na pierwsze zgrupowania Nosek nie została powołana. Od końcówki listopada 2019 do września 2020 Polki nie rozegrały jednak ani jednego meczu – oczywiście przez COVID-19. We wrześniu Nosek została powołana na towarzyskie mecze ze Szwedkami, znalazła się w składzie jako jedna z trzech prawych rozgrywających. W dwóch meczach rzuciła dwie bramki. W drugim z tych spotkań urazu kolana doznała Monika Kobylińska, podstawowa prawa rozgrywająca i kapitan drużyny. Ze względu na jej uraz, Senstad wziął na Euro dwie pozostałe prawe rozgrywające – Nosek i Aleksandrę Zych.
Na Euro 2016 wówczas 18-letnia Nosek nie dostała szansy gry. Jak jest na Euro 2020?
– W dwóch pierwszych meczach na ME Natalia zaczynała jako zawodniczka pierwszej siódemki. Senstad na nią stawia – jest bezsprzecznie ważną postacią drużyny, rozegrała 93 ze 120 możliwych minut (Zych dla odmiany tylko 40), co jest trzecim wynikiem w zespole. Rzutowo może nie jest rewelacyjnie – 4/13 – ale to też kwestia tego, że kiedy Polki mają problem z wypracowaniem sobie dogodnej pozycji do rzutu, to Natalia lub Marta Gęga na lewym rozegraniu decydują się na rzut. I wtedy tak łatwo po prostu nie jest.
Co Polki są w stanie ugrać na turnieju w Danii?
– Wielu opcji odpowiedzi na to pytanie nie mam: w poniedziałek ostatni mecz i to od niego zależy, jak ocenimy te mistrzostwa. Jeśli Polki wygrają, będzie to sukces. Na turniej pojechały bez trzech podstawowych rozgrywających – oprócz Kobylińskiej nie ma też Kingi Achruk i Karoliny Kudłacz-Gloc – czyli takiego żelaznego zestawienia, które przez ostatnie cztery lata decydowało o grze reprezentacji praktycznie w każdym spotkaniu. Trener Senstad zabrał na turniej młody skład i otwarcie mówił: mamy zdobyć doświadczenie przed kolejnymi turniejami, bo celem są IO 2024.
Dlatego Polki pojechały na turniej bez żadnej presji. Jeśli wrócą po trzech meczach – okej, zdobyły doświadczenie, młode zawodniczki jak Nosek, Rosiak i Nocuń zderzyły się z rywalkami z europejskiego topu, poznały „smak” takiego turnieju. Cokolwiek ponad to – czyli punkt lub punkty – będzie sukcesem. Z Niemkami grają o awans do drugiej rundy i z pewnością dadzą z siebie wszystko, choć oczywiście faworytkami nie będą. Jeśli przez pełne 60 minut zagrają tak, jak w pierwszych połowach meczów z Norwegią i Rumunią, mogą jednak pokonać rywalki i sprawić niespodziankę – bo tak odebrane byłoby ich zwycięstwo.
Mecz Niemcy – Polska w poniedziałek 7 grudnia pokaże Eurosport. Początek o godzinie 18.15. Aby awansować dalej, Polki muszą wygrać i liczyć na korzystny wynik spotkania Rumunia – Norwegia (20:30).
O początkach kariery Natalii Nosek oraz związkach z Bochnią przeczytacie TUTAJ.