BSF ABJ Bochnia wygrał u siebie w niedzielę z Sośnicą Gliwice 5:2, a Tomasz Palonek, który niedawno wrócił do gry w barwach bocheńskiego klubu, w swoim czwartym meczu zdobył trzeciego hattricka.
Wynik nie odzwierciedla tego, jak bardzo zacięte było to spotkanie. Choć bochnianie po 19 minutach prowadzili już 2:0 (oba gole były dziełem Palonka), to jeszcze przed przerwą goście zdobyli gola kontaktowego. Od początku drugiej połowy gliwiczanie parli do wyrównania i udało im się to w końcu w 32 minucie.
Od tego momentu zespoły na przemian stwarzały sobie dogodne sytuacje do strzelenia gola, a obserwujący wydarzenia na boisku co rusz z emocji łapali się za głowy, gdy tylko centymetrów brakowało do zdobycia bramki. W 37 minucie goście zmarnowali przedłużony rzut karny, co zemściło się niedługo później, gdy swojego trzeciego gola zdobył Palonek.
W tym momencie było 3:2, a do końca spotkania zostały niespełna dwie minuty. Goście zaryzykowali – wycofali bramkarza desygnując do ataku kolejnego gracza, ale plan kompletnie nie wypalił: dwukrotnie stracili piłkę, a bochnianie strzałami z własnej połowy podwyższyli na 4:2 (Prokop) i 5:2 (Matras).
Było to piąte zwycięstwo zespołu z Bochni w tym sezonie.
Trener Marcin Waniczek po meczu przyznał: – W tym sezonie w 90 procentach końcówki meczów były dla przeciwników. Mam nadzieję, że to jest jakiś dobry prognostyk…
Wygrana nad zespołem z Gliwic była dla Bochni bardzo ważna, bo wciąż umożliwia walkę o wysokie pozycje w tabeli. Ale szkoleniowiec BSF studzi emocje: – Ja bym chciał być bardzo ostrożny w tej kwestii. Musimy pamiętać, że gdybyśmy dzisiaj przegrali, to jesteśmy bardzo blisko strefy spadkowej. Ja już mogę co najmniej takie trzy historie podać, gdzie drużyny grały o wysokie cele, a na końcu broniły się przed spadkiem i się przed tym spadkiem nie wybroniły. I to było dla nas najważniejsze w tym meczu: żeby się trochę odbić od tego dołu i żeby ten dół nas nie gonił.
BSF ABJ Bochnia – Sośnica Gliwice 5:2 (2:1)
Bramki dla Bochnia: Palonek 3x, Prokop, Matras.