Reprezentująca nasz okręg wyborczy posłanka Urszula Rusecka (PiS) oceniała dziś na antenie TVP Info wczorajszy protest największych mediów w Polsce. Jej zdaniem to hucpa i działanie nieuprawnione, a tak naprawdę chodzi o pieniądze. Jeden z gości programu wytknął jej, że nawet nie wie co jest w projekcie, którego broni.
Prywatne media w bezprecedensowy sposób protestowały wczoraj przeciw planom wprowadzenia podatku od przychodów z reklam. Telewizje emitowały czarne plansze, w stacjach radiowych zamiast codziennych audycji odtwarzany był specjalny komunikat, a w portalach internetowych nie było wiadomości. „Tak będzie wyglądał świat bez wolnych mediów” – przekonywali inicjatorzy jednodniowej akcji, rozpowszechniając specjalny list otwarty.
We wspólnym oświadczeniu firmy z sektora mediów argumentowały, że zapowiedziany w zeszłym tygodniu podatek od wpływów reklamowych „to po prostu haracz, uderzający w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę, a także polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media”.
„Protesty były nieuprawnione”
Akcję skrytykowała dziś Urszula Rusecka, która była gościem porannego programu Adriana Klarenbacha na antenie TVP Info:
– Nie możemy stanąć obojętnie wobec tego co wydarzyło się wczoraj. Te wczorajsze protesty mediów były zupełnie nieuprawnione, miały bardzo poważny podtekst, a mianowicie to jest przyjęta strategia tylko i wyłącznie na to, żeby rozchwiać emocje wśród Polaków, żeby pokazać, jaki to znowu niedobry rząd powoduje zamach na polskie media, co jest zupełną nieprawdą. Ważne jest, żebyśmy porozmawiali o co tak naprawdę chodzi, bo jak nie wiadomo o co chodzi, to przecież chodzi o pieniądze – stwierdziła posłanka z Wieliczki.
Zdaniem przedstawicielki PiS „żyjemy w wolnym i demokratycznym kraju, gdzie wolne media są podstawą i w naszym kraju jeżeli chodzi o media istnieje bardzo duży pluralizm”. – I ważne jest, żeby ten wczorajszy dzień, to co kreuje opozycja i te media, które zupełnie nie prowadzą dyskusji w kierunku tej ustawy… Ja dziękuję za dyskusję na temat ustawy, która ma być wprowadzona, ale nie na temat tej hucpy, która miała miejsce wczoraj. Czarne ekrany, co one, jaki przekaz miał iść na zewnątrz? Żeby Unia Europejska, Komisja Europejska, ludzie, zauważyli „o Boże, co to niedobrego się w Polsce dzieje, zamach na media!”, a tak naprawdę nie jest – przekonywała.
Urszula Rusecka podkreśliła raz jeszcze, że „pluralizm medialny w Polsce ma się dobrze, każdy może wyrażać swoje opinie, swoje poglądy, na każdy temat”. – Natomiast to o czym rozmawiamy w przypadku wprowadzenia ustawy, to jest nic innego jak zrównoważenie pewnych podmiotów. My zawsze jako Prawo i Sprawiedliwość będziemy stać po stronie najsłabszego, a będziemy chcieli opodatkować właśnie tych gigantów, które istnieją na naszym rynku.
Co jest w projekcie?
W ten sposób posłanka PiS powtórzyła tłumaczenia strony rządowej, która wyjaśnia, że nowa danina to taki „podatek cyfrowy”, o którego nałożeniu mówi się w UE od dawna, a który ma dotyczyć internetowych potentatów takich jak Google czy Facebook. Wystarczy jednak zapoznać się z treścią projektu (link TUTAJ, plik .pdf), by przekonać się, że idzie on zdecydowanie dalej: nowy podatek ma dotyczyć także (i to nawet w większym stopniu) wpływów z reklamy w telewizji, radiu, prasie drukowanej, outdoorze, a nawet w kinach.
– Duże firmy, ci giganci sobie poradzą, a najbardziej ten podatek mediowy dotknie tych małych w regionach. I o to wam chodzi – wytknął Arkadiusz Iwaniak, poseł Lewicy.
Na te słowa równocześnie zareagowali prowadzący Adrian Klarenbach i Urszula Rusecka. Wspólnie wyśmiewając takie twierdzenie argumentowali, że przecież „te małe wydawnictwa nie osiągają takich przychodów” i „nie róbmy ludziom wody z mózgu”.
– Jest zapis, że „do 30 mln, 2 procent” – wskazał Iwaniak.
– I małe media mają 30 mln przychodów? – pytał Klarenbach.
– Do 30! – powtórzył kilkukrotnie Iwaniak, ale Rusecka nie dawała za wygraną: – Ale która mała firma uzyskuje taki przychód, niech pan zejdzie na ziemię!
– Ale pani poseł, czy pani rozumie, że ja mówię „DO 30 MILIONÓW”, czy to nie dociera? Sami napisaliście ustawę, której nie potraficie ze zrozumieniem przeczytać – zirytował się Iwaniak. – Albo piszecie coś i rozumiecie, albo piszecie głupoty i potem opowiadacie takie rzeczy jak pani poseł. Przepraszam, że się zdenerwowałem, ale bronię tych małych firm. – mówił.
Wszystkie gazety zapłacą 2 proc.? Nie
Rzeczywiście, w projekcie ustawy jest zapis dotyczący reklamy w prasie drukowanej (nie dotyczy to portali internetowych), który można byłoby interpretować jako nałożenie podatku w wysokości 2% na wszystkich wydawców, a jeśli ich przychody przekroczą 30 mln zł, to ta stawka jeszcze wzrośnie:
AKTUALIZACJA
Na naszym lokalnym podwórku taki zapis oznaczałby, że podatek od reklam zapłaci wydawana co miesiąc „Kronika Bocheńska”, a po sąsiedzku np. „Informator Brzeski”. Ale w innej części projektu uściślono, że dotyczy on jedynie wydawców, którzy z reklam uzyskują przychód ponad 15 mln zł, co de facto oznacza, że redakcje lokalne nie zostaną nim dotknięte.
Co z portalami?
Powyższe nie dotyczy portali internetowych – w przypadku reklamy internetowej rzeczywiście zapisane progi przychodów wskazują na bardzo duże podmioty.
Poseł Arkadiusz Iwaniak podczas dzisiejszego programu wytykał jednak posłance Urszuli Ruseckiej, że to nie o BigTech-y chodzi. – Zgłosiliśmy jakiś czas temu podatek cyfrowy od gigantów i państwo tego nie zrobiliście. Macie na tacy nasz podatek, zróbcie go, 15 proc. – zachęcał.
Parlamentarzystka z Wieliczki stwierdziła: – No właśnie to chcemy zrobić. My zawsze jako Prawo i Sprawiedliwość będziemy stać po stronie najsłabszego.