Mamy teraz pod respiratorami prawie 2 tys. osób chorych na COVID-19. To jest ponad 10 proc. hospitalizowanych. Jest to dość duży wskaźnik – ocenił w piątek w rozmowie z PAP prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych dr Michał Sutkowski.
W piątek resort zdrowia poinformował o 18 775 nowych i potwierdzonych przypadkach zakażenia koronawirusem. Zmarło 351 osób.
Dr Sutkowski, zapytany o liczbę zmarłych, stwierdził, że od kilkunastu dni mamy pod tym względem zwiększające się wartości.
„W drugim tygodniu choroby te osoby trafiają zwykle do szpitala, a po różnie długim okresie, umierają. Ale jest to okres od 3 do 6 tygodni od zakażenia. To są te przypadki średnio sprzed trzech – czterech tygodni” – powiedział ekspert.
Dodał, że wówczas – kilka tygodni temu – nie obserwowano jeszcze tak dużej liczby zgonów, ale było dużo osób pod respiratorami.
„Mamy teraz prawie 2 tys. osób pod respiratorami. To jest ponad 10 proc. hospitalizowanych. To jest wskaźnik dosyć duży. Nie jest dramatycznie duży, ale dosyć duży, bo bywało tak, że było 4 proc. zajętych łóżek respiratorowych” – dodał dr Sutkowski.
Teraz – jak powiedział dr Sutkowski – wahadło zaczyna się przesuwać w stronę roczników młodszych. W jego ocenie będą one pod respiratorami dłużej.
Dr Sutkowski powiedział, że zgony za 2 – 3 tygodnie będą dotyczyły osób młodych i relatywnie młodszych niż do tej pory.
Z danych resortu zdrowia wynika, że w piątek na 27 597 łóżek covidowych zajętych było 19 102, a z dostępnych 2765 respiratorów – 1982. Ekspert zapytany o to, jak wygląda sytuacja w regionach, zauważył, że nie jest bardzo dobra, bo szpitale obłożone są już w 65 – 70 proc.
„Bardzo często trudno znaleźć w danym województwie miejsce” – zauważył.
Dodał, że każdy przewóz pacjenta wiąże się z ryzykiem. W jego ocenie rezerwy są jednak w niektórych miejscach ciągle duże, a w innych – ich nie ma.
„Nie jest to jeszcze sytuacja sprzed jesieni, ale trochę idziemy w tę stronę” – ocenił.(PAP)