Paweł Klóska, stażysta w Muzeum im. Stanisława Fischera, który kończy właśnie swój staż w tej placówce, postanowił podzielić się za naszym pośrednictwem swoją opinią na temat rewitalizacji. Zapraszamy do lektury.
„Miłe złego początki…
Zacznę od początku, jestem studentem Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pomimo tego, że jestem rodowitym mieszkańcem Krakowa, Bochnia od czasów studiów stała się dla mnie drugim domem. Tutaj dzięki pracy na badaniach wykopaliskowych w pobliskich Chodenicach od kilku lat przyjeżdżałem, poznając wielu ludzi, żyjących tutaj, pracujących, ale głównie zwiedzających te niezwykle ciekawą okolice. Duża ilość pensjonariuszy sanatorium wyjeżdżała z kopalni szybem Sutoris na powierzchnie oglądając lekko zaniedbane, ale przepiękne kamieniczki wokół rynku, bazylikę św. Mikołaja, pobliskie muzeum. Wtedy myślałem, że to miasto kiedyś uzyska blask i będzie konkurencją dla młodszego, lecz bardziej znanego solnego miasta – Wieliczki.
W roku 2017 dostałem informację od kustosza działu archeologicznego Muzeum im. Stanisława Fischera, że miasto szykuje się do rewitalizacji centrum miasta i że odbędą się wykopaliska sondażowe na rynku, mające na celu znalezienie ratusza zniszczonego przez Austriaków w końcu XVIII w. Pomysł rewitalizacji podobał mi się, przecież tutaj badań terenowych będzie mnóstwo.
Po jego namowie wziąłem udział w wykopaliskach. Efektem tego był nie lada bigos… Spektakularne znaleziska zostały przyćmione przez aferę medialną na całą Polskę. Moja osoba łączona była z najwyższymi osobami w państwie, a mój telefon odbierał rozmowy z coraz to z większymi stacjami medialnymi. Żeby pokazać bochnianom co odkryliśmy zorganizowany został dzień otwarty, każdy mógł zobaczyć, jak wyglądają ruiny ratusza.
Z tej przedziwnej sytuacji zapamiętałem przede wszystkim wypowiedź Pana Andrzeja Koprowskiego, który dla portalu natemat.pl powiedział – „Bochnia to stare, średniowieczne miasto i gdzie by wbić łopatę, to zawsze coś się znajdzie” (cyt.). Trochę przestraszony burzą medialną, wróciłem do swoich zajęć, studiowania, pisania pracy, nabywania doświadczenia terenowego, bo przecież to dla archeologa jest najważniejsze.
Po roku czasu usłyszałem, że moja uczelnia udostępnia studentom możliwość uzyskania doświadczenia dzięki programowi stażowemu „Praxis II. Program staży dla studentów wydziału Historycznego”.
Pomyślałem wrócę do Bochni, przecież jest niedaleko Krakowa, poznam pracę w dziale archeologicznym w muzeum, po odbyciu rozmów z dyrektorem oraz kustoszem wspomnianego oddziału zostałem przyjęty na półroczny staż. Od października 2018 roku stałem się pełnoprawnym asystentem muzealnym, który mógł z bliska zobaczyć pracę archeologa, niestety prace archeologiczne związane z rewitalizacją zrzucono na prywatnego badacza, a nie na muzeum.
…lecz koniec żałosny
Od października 2018 roku codziennie przyjeżdżałem do Bochni słysząc, że niedługo wystartują prace budowlane związane z pierwszym etapem rewitalizacji, zaskoczył mnie tylko termin zakończenia ich, 20 grudnia tego roku, niemożliwe, przecież w planie mają przebudować jedne z najstarszych ulic Solną, która graniczy z szybem Sutoris, Dominikańską i pl. Św. Kingi. Wiadomo nie od dziś, że to tereny wokół kościołów, jednego zniszczonego, a drugiego najważniejszego w życiu religijnym Bochniaków. Żaden urzędnik o zdrowym umyśle przecież wie, że archeolodzy w liczbie dywizji piechoty nie zdarzą z przebadaniem tych ogromnych nawarstwień archeologicznych. A jednak prace zlecono archeologowi komercyjnemu, który pomimo największych chęci był bombardowany przez urząd miasta. A sami najważniejsi włodarze miasta kombinowali jak tylko ominąć przeszkody związane z archeologią. To kolejna rzecz, która mnie zdziwiła, przecież Bochnia potrzebuje turystów, żeby ich ściągnąć powinna dbać o pozyskanie nowych znalezisk, które przecież wiadomo, że są ukryte w ziemi. Niestety moi znajomi z uczelni, którzy pracowali przy nadzorach archeologicznych podczas przerw śniadaniowych prowadzili ze mną ciekawe rozmowy, pokazując efekty swoich działań.
W listopadzie pokazali mi szkielety ludzkie odkryte podczas prac na ulicy Dominikańskiej, sam wtedy powiedziałem zastępcy burmistrza, że przecież wiedzieli, że w tym miejscu będą takie odkrycia. Niestety zaprzeczył, że nie spodziewali się takich odkryć, wtedy przypomniała mi się wypowiedź Pana Koprowskiego.
Mijały tygodnie, a mieszkańcy Bochni, których widywałem w busie, a znali mnie z wspomnianej afery medialnej, widzieli że jestem adeptem archeologii, pytali: czy wiem coś nowego, czy stare te znaleziska, ile to potrwa, z cierpliwością odpowiadałem. Prowadząc merytoryczne dialogi ze społeczeństwem, większość z nich się cieszyła, że ich miasto jest takim skarbem ukrytym pod ziemią. Twierdząc, że mogą trochę poczekać, a efekty pracy archeologów przyciągną rzeczonych turystów, a sama starówka się rozwinie, bo teraz większość lokali jest zamknięta.
Te rozmowy doprowadziły do pomysłu, który narodził się w głowie mojej, trzech kolegów ze stażu i kustosza działu archeologicznego. Stwórzmy wystawę odpowiadającą na pytania mieszkańców.
Po kilkutygodniowej pracy powstała naszym nakładem ekspozycja zabytków związanych z Ziemią Bocheńską. Niestety zawiodłem się kolejny raz, nie na mieszkańcach, którzy odwiedzili muzeum, ale na włodarzach i radnych miasta, gdyż frekwencja ich była prawie zerowa, prawie, bo na całe szczęście honoru ich broniła Pani Anna Morajko, przewodnicząca komisji kultury, która przy rozmowie z jednym z współtwórców wystawy wykazywała się bardzo rzetelnym głosem, chcą zrobić dla rewitalizacji miasta jak najlepiej.
Podsumowanie
14 kwietnia 2019 roku skończę staż, ale wiem na pewno, że wykopaliska na ulicach Dominikańskiej, pl. Św. Kingi i Rynku do tego czasu się nie zakończą. Włodarze miasta ciągle zwalają winę na Urząd Konserwatorski, archeologów, niestety to nie jest do końca prawda.
Po pierwsze władze wiedziały co ich czeka przy otwarciu przebudowy tych ulic, zamiast powierzyć prowadzenie badań swojej rodzimej placówce, przez którą można zaoszczędzić czas i pieniądze, woleli oni zrzucić odpowiedzialność na firmę budowlaną, na całe szczęście dla niej konserwator z Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków zmienił zakres prac z nadzoru archeologicznego, w badania. To spowodowało zgrzyt na linii inwestor-wykonawca, kto ma płacić i za co? Dla mnie to i tak nie ma większego znaczenia, bo miasto albo zapłaci bezpośrednio archeologowi, albo pośrednio przez firmę budowlaną. Żeby ukrócić na zalążku docinki pod moim adresem, nie pracuje przy rewitalizacji, a to że mnie widuje się na wykopach, to efekt ciekawości naukowej, którą można nabyć odwiedzając wykopaliska archeologiczne.
Po drugie ignorancja oraz wypowiedzi władz miasta wołają o pomstę do nieba. Mając doświadczonych znawców tematyki miasta, archeologa, historyków, dyrektora muzeum, zamiast zaczerpnąć ich opinii brną w coraz to nowsze pomysły z przeprojektowaniami. A projekty ciągle są wadliwe, bo i tak badań nie omijają, a tylko opóźniają prace inwestycyjne.
Włodarze nie chcą prowadzić badań, a to przecież nie przyciągnie turystów, może i w efekcie ulice będą zrobione z pięknej kostki granitowej, ale to przyjezdny może zobaczyć też w swoim mieście.
Po trzecie na sam koniec czekam tylko co zrobi miasto, kiedy otworzą wykopy na innych ulicach śródmiejskich.
Niemniej jednak zawsze Bochnia zostanie w moim sercu jako drugi dom. Chciałbym o nią dbać z należytym szacunkiem, przecież jej wspaniała kopalnia jest wpisana na listę UNESCO, ma bardzo ciekawą historię, której narratorem jest Muzeum im. S. Fischera, moja placówka stażowa.
Mam nadzieje, że mój głos zapali w niektórych sercach ogień ogarnięcia tej budowy i bezsensowne ataki na archeologów, którzy naprawdę w tej kwestii są niewinni zostaną przerwane.