Wojewoda Łukasz Kmita ocenił w czwartek, że liczba łóżek przeznaczonych dla pacjentów COVID-19 w małopolskich szpitalach mogłaby zostać zmniejszona o 300. Jak podkreślił, kluczowe jest, aby pomagać też pacjentom z innymi chorobami – sprawnie działać muszą więc interna i kardiologia.
„Szacujemy i rozmawiamy z dyrektorami szpitali o tym, aby doprowadzić do zmniejszenia liczby łóżek (covidowych) w Małopolsce – o około 300” – zapowiedział wojewoda w rozmowie z dziennikarzami.
Jak przyznał, określono już, które z łóżek miałyby się znaleźć poza pulą tych przeznaczonych dla pacjentów z koronawirusem (na tę chwilę jest ich ponad 100), ale nie chce na razie wskazywać, o które placówki chodzi. „Chcemy uzgodnić to z dyrektorami szpitali, nie tylko (krakowskiego) szpitala uniwersyteckiego, aby mogli sami poinformować o tym swój personel” – powiedział Łukasz Kmita.
Zaznaczył, że przedyskutował już tę kwestię z dyrektorem wspomnianej przez siebie placówki, Marcinem Jędrychowskim. „Wczoraj rozmawialiśmy, uzgadniając, że po raz kolejny czasowo zmniejszymy liczbę łóżek covidowych w tym szpitalu” – powiedział wojewoda. Jego zdaniem, aby skutecznie pomagać pacjentom z innymi chorobami, kluczowe jest teraz sprawne przeprowadzenie tego procesu w małopolskich placówkach. „Musimy przywrócić internę i kardiologię” – ocenił.
„Mamy stały poziom hospitalizacji – obecnie w małopolskich szpitalach jest ok. 1850 pacjentów. Z kolei infrastrukturę przygotowaliśmy na trzy tysiące łóżek, bo takie były scenariusze z początku stycznia. Na szczęście te czarne się nie sprawdziły, dlatego teraz chcemy powracać do normalności” – wyjaśnił Kmita.
Dodał, że jest świadomy, iż ogniska zakażeń mogą pojawić się na poszczególnych oddziałach. „Całe oddziały mogą z powrotem zostać przekształcone (w covidowe), w związku z pojawieniem się wirusa wśród tzw. pacjentów czystych. Ale to będą już indywidualne decyzje w indywidualnych przypadkach. Docelowo chcemy zmniejszyć infrastrukturę o te kilkaset łóżek” – powiedział wojewoda.
Mówiąc z kolei o działalności szpitala tymczasowego wskazał, że pełni on rolę „bufora bezpieczeństwa”. „Uważam, że z pewnością powinniśmy utrzymać go otartym do końca marca, między innymi po to, żeby koncentrować tam leczenie pacjentów z COVID-19. Aby inne szpitale, które miały łóżka covidowe – szczególnie w Krakowie, gdzie jest najwyższa specjalistyka – mogły się +odcovidawiać+. I żeby dług zdrowotny, o którym mówią dyrektorzy szpitali, był jak najmniejszy” – doprecyzował Kmita.
Ocenił jednak, że warto nie rezygnować z zabezpieczenia na czas kolejnych miesięcy, czy też na tegoroczną jesień. „Dostępna będzie infrastruktura; między innymi dlatego do szpitali w Małopolsce trafia sprzęt i dodatkowe zabezpieczenie. Myślę tutaj o instalacjach tlenowych” – wyjaśnił wojewoda. Jak dodał, początek pandemii pokazał, że to właśnie tych urządzeń często najbardziej brakowało, a „dozbrojenie” szpitali nie tylko na okoliczność walki z koronawirusem, ale też z innego rodzaju chorobami zakaźnymi, jest kluczowe.
„Moim zdaniem – i według opinii, którymi dysponujemy – w małopolskich szpitalach oddziały covidowe będą funkcjonowały jeszcze przez kilka miesięcy. (…) Działają już oddziały zakaźne m.in. w Myślenicach, Olkuszu i Miechowie; będziemy chcieli odtwarzać ich funkcjonowanie, tak jak ma to miejsce w Proszowicach, gdzie dostępna jest infrastruktura, ale trzeba zbudować potencjał” – ocenił wojewoda. Jak dodał, „oddziały zakaźne z pewnością muszą być oczkami w głowie nie tylko polskiego rządu, ale także dyrektorów szpitali”.
Według danych resortu zdrowia minionej doby w Małopolsce wykryto 2424 nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Wojewoda zauważył jednak, że mimo wzrostu zachorowań, liczba hospitalizacji utrzymuje się na tym samym poziomie, jak na początku stycznia.
„Jeszcze 1 lutego mieliśmy w szpitalach ok. 120 pacjentów więcej. Teraz wielu z nich jest wypisywanych, ale jednocześnie dyrektorzy szpitali sygnalizują, że na oddziałach pojawiają się przypadki ognisk wśród tzw. czystych pacjentów. Dlatego ta liczba wciąż jest duża” – podkreślił Kmita.
Wskazał przy tym na fakt, że do leczenia pacjentów z COVID-19 zużywane jest obecnie trzykrotnie mniej tlenu, niż w trakcie drugiej i trzeciej fali pandemii, mimo że liczba przypadków jest podobna. „Wówczas potrzeba było ok. 50 ton tlenu dziennie w całej Małopolsce. Dzisiaj potrzeba go ok. 20-25 ton” – powiedział wojewoda.(PAP)