Honorowy ambasador Bochni zjawił się na czwartkowej sesji rady miejskiej, bo jeden z punktów programu dotyczył możliwości przekazania lokum dla szkoły muzycznej. Jak nietrudno się domyślić, Marek Piekarczyk przyszedł namawiać zebranych, by w końcu podjęli konkretne decyzje i działania pomagające placówce. Jego wystąpienie doczekało się riposty ze strony radnej Marty Babicz, ale dopiero dwie godziny później, na końcu sesji – gdy muzyka nie było już na sali.
M. Piekarczyk przysłuchiwał się dyskusji radnych w tym punkcie obrad (szerzej o tym niebawem na łamach Bochnianin.pl), po czym poprosił o głos. Mówił jednak nie tyle o szkole muzycznej, co szerzej o kulturze, próbując przekonać słuchaczy o jej społecznym znaczeniu. – Jak o tym zapomnimy to stracimy wizję miasta i się udusimy w papierkach, pieniądzach, przeliczeniach remontów inwestycji… – mówił.
Muzyk, chyba nieco prowokacyjnie, zżymał się na obecną sytuację w Bochni: – Miasto ma ambicje, żeby być sanatorium. Jakie to sanatorium? Zapyziałe miasteczko zapchane autami i brudem i jakimiś dziwnymi budowlami, urzędami. Przecież tu są same urzędy w tym mieście i banki, nie ma tu nic innego. Dom kultury wciśnięty w dom partii… Jeżdżę po Polsce, gram koncerty – nawet nie wiecie jakie piękne ośrodki kultury, jakie szkoły muzyczne są w malutkich miejscowościach, mniejszych od Bochni.
Kim będziemy bez kultury?
– Szkoła muzyczna jest potrzebna, dlatego że – co się będziemy czarować – chamieje społeczeństwo. Siedzą wszyscy przed telewizorami, skazani są tylko na to co im pokaże telewizor, jakieś najwyżej imprezy masowe… Bez tej kultury kim my będziemy niedługo? Będziemy bandą kupujących w kolejnych domach towarowych? Dłużnikami kolejnych banków? – pytał retorycznie Marek Piekarczyk.
Honorowy ambasador Bochni zaapelował do radnych:
– W sprawach kultury wszyscy musimy być jednomyślni. Jeżeli kultura kuleje i jest zagrożona jeżeli również szkolnictwo jest zagrożone, to my jesteśmy zagrożeni całkowicie. Staniemy się starymi dziadami, na których nie będzie miał kto pracować, bo nasze dzieci uciekną do lepszych krajów – gdzie jest naprawdę wysoko postawione szkolnictwo i kultura. Dlatego jeżeli mogę coś zasugerować: albo mamy jakiś cel, albo go nie mamy. Jeżeli go nie mamy to nie dyskutujmy, nie traćmy czasu – zajmijcie się obligacjami, pieniędzmi, tworzeniem następnej ulicy banków w Bochni. Zrobimy następne urzędy, może zrobimy jeszcze jedną straż miejską, bo jedna za mało… – ironizował.
Na koniec podkreślił, że kulturę należy chronić, bo jest ona „tak samo potrzebna jak kanalizacja i wodociągi”.
Radna reaguje pod koniec sesji. „Kultura jest rzeczą względną”
Gorzkie słowa honorowego ambasadora miasta doczekały się komentarza, ale dopiero dwie godziny później – w wolnych wnioskach. Odniosła się do nich radna Marta Babicz. Marek Piekarczyk już ich nie słyszał, bo po dyskusji w punkcie dot. szkoły muzycznej opuścił salę.
– Mówienie o Bochni, że jest miastem zapyziałym, brudnym – nie jest w pełni prawdą. Jeżeli mówi się o tym, że musimy dążyć do wysokiej kultury, to szkoda że nie mogę zapytać co on rozumie pod pojęciem wysokiej kultury, bo z tego co mówiono mi na Uniwersytecie Jagiellońskim, to tam wybitni kulturoznawcy twierdzili, że kultura to jest wszystko to co człowiek stworzył, że kulturą jest makatka z jeleniem na rykowisku i kulturą jest portret Picasso. Więc kultura jest rzeczą względną – mówiła radna.
Marta Babicz wbiła też szpilkę: – Mówienie, że dojdziemy do tego, że jedyną kulturą to będzie oglądanie telewizji… Dziwi mnie, że wypowiada to osoba, która żyje z telewizji i ostatnio jest w tej telewizji bardzo aktywna i to w nie wszystkich bardzo ambitnych programach.
Swoje wystąpienie radna zakończyła apelem: – Dlatego mówię: jeżeli coś mówimy na tej sali, to ważmy swoje słowa. Jeżeli mówi się, że w Bochni są same banki, to chciałam powiedzieć, że w tych bankach pracują ludzie, że to jest ich źródło utrzymania i ich rodzin, a z tych banków korzystają ludzie, którzy się chcą budować, którzy mają jakieś potrzeby, a nie mają na to środków, więc to wszystko służy ludziom. I zanim coś powiemy, żebyśmy to przemyśleli, czy to ma jakikolwiek sens…