Nie od dziś wiadomo, że jak jest dobrze, to ulubionym zajęciem Polaków jest chwytanie się nawzajem za przysłowiowe łby, ale w chwilach nadzwyczajnych potrafimy się zjednoczyć jak mało kto – pisze Ireneusz Sobas.
Świetnym tego przykładem jest odzew społeczny na dramatyczne wydarzenia, których świadkami jesteśmy od blisko dwóch tygodni za naszą wschodnią granicą. Ofiarność Polaków w stosunku do uchodźców z Ukrainy, których liczba w niedzielę 6 marca przekroczyła milion, jest wprost nie do opisania. W całym kraju organizowane są spontaniczne zbiórki pieniędzy, żywności, odzieży i innych potrzebnych uchodźcom rzeczy.
Nie inaczej jest w Bochni, w której wciąż podejmowane są nowe akcje. Jedną z nich zorganizowały wspólne Stowarzyszenie Bochniaków i Miłośników Ziemi Bocheńskiej oraz Stowarzyszenie „Wspólnota Bocheńska”. Dzięki życzliwości prezesa Społem PSS w Bochni udostępniono nam bezpłatnie pusty lokal po byłej Aptece pod Białym Orłem w rynku, gdzie od wtorku 1 marca zaczęli dyżurować nasi wolontariusze, zbierający wszelkie rzeczy, potrzebne do przetrwania Ukraińcom.
Odzew mieszkańców Bochni i okolicznych miejscowości przekroczył nasze najśmielsze oczekiwania! Ilość przekazanego jedzenia, środków czystości, pampersów, kołder, ręczników, napojów – jest ogromna. Nawet nie silimy się na oszacowanie wartości materialnej darów, ale na pewno nie są to tysiące, ale dziesiątki tysięcy złotych!
Większość z darów została przepakowana w kartony i załadowana w piątek 4 marca na dwa duże busy, które wywiozły je do Broniszewic gdzie po przepakowaniu na europalety zostaną przetransportowane specjalnym TIR-em.
Liczymy, że dary, które zostały specjalnie opisane, powinny niebawem dotrzeć do Żółkwi k. / Lwowa, a stamtąd strona ukraińska bezpośrednio wywiezie je do Czortkowa.
Ale to dopiero początek. Miejmy świadomość, że ta wojna jeszcze potrwa. Nikt nie wie, jak długo. Dalej będziemy potrzebować mnóstwo rzeczy – do pomagania na miejscu uchodźcom i wsparcia tych, którzy zdecydowali się pozostać u siebie na Ukrainie. Będziemy też potrzebować wolontariuszy. Są z nami młodzi, ideowi ludzie, ale każdy ma też swoje ograniczenia – przede wszystkim czasowe. Każda para rąk się przyda.
[Ireneusz SOBAS]