Koniec ze zdalnym lub hybrydowym przeprowadzaniem sesji rady miasta Bochnia. Większość radnych opowiedziała się w czwartek za powrotem do obrad w pełni stacjonarnych. Przewodniczący rady nie podjął tej decyzji samodzielnie, bo jak stwierdził „jestem na tyle uprzejmy, że chcę znać opinię państwa”. Jednoosobowo podjął natomiast decyzję o zakazie wstępu mieszkańców na salę obrad i liczbie urzędników, którzy mogą w niej przebywać. – Pandemia w dalszym ciągu istnieje – mówił Bogdan Kosturkiewicz.
W miniony czwartek 28 kwietnia bocheńska rada obradowała w sposób stacjonarny po raz pierwszy od dwóch lat. Od czasu wybuchu pandemii i ze względu na związane z tym rządowe obostrzenia sanitarne, obrady prowadzono bowiem w sposób zdalny/hybrydowy (część radnych przebywała w sali, część uczestniczyła w sesji poprzez łącza internetowe, podobnie jak burmistrz czy urzędnicy zabierający głos).
Czwartkową sesję przewodniczący zwołał w trybie stacjonarnym (on używał sformułowania „kontaktowym”) zaznaczając, że w sali oprócz radnych mogą przebywać jedynie osoby z obsługi oraz nie więcej niż pięciu urzędników (w tym burmistrz), bez udziału publiczności (mieszkańców). Radni mieli zdecydować, czy kolejne obrady mają odbywać się w takiej formie. Bogdan Kosturkiewicz dał do zrozumienia, że działoby się to właśnie z takimi ograniczeniami. Uzasadnił, że „ustawa o pandemii w dalszym ciągu obowiązuje”.
Choć Bogdan Kosturkiewicz zasugerował, żeby radni swoje opinie na ten temat przesłali mu drogą mailową, rozgorzała dyskusja. Eugeniusz Konieczny chwaląc decyzję o powrocie do obrad stacjonarnych, zapytał jednocześnie: – Nie złośliwie, ale jakie są jeszcze ograniczenia? Bo nie widzę ich ani w kościele, ani w autobusie, ani w pociągu, ani w kinie, ani w teatrze. To gdzie są te obostrzenia?
– Obostrzenia wynikają z ustawy „covidowej”. Proszę sobie przeczytać (…) i nie mieć o to do mnie pretensji, ponieważ nie ja tę ustawę wymyślałem – odparł Bogdan Kosturkiewicz. – Jak państwo widzicie starałem się znaleźć rozwiązanie, które by satysfakcjonowało obydwie strony. Czyli tak: nie będziemy tu mieli tłumy mieszkańców, czy urzędników, przez co państwo moglibyście uważać, że na przykład możecie być zarażeni. Bo nie da się ukryć, że pandemia w dalszym ciągu istnieje – choć niektórzy twierdzą, że jest to wymysł po prostu, że jest to propaganda. Tak samo jak niektórzy twierdzą, że nie ma wojny żadnej na Ukrainie, nie ma bombardowania, nie ma mordowania dzieci, nie ma zabijania starców… No są takie osoby i niestety musimy to przyjąć do wiadomości.
Radny Jerzy Lysy zwrócił uwagę, że o sposobie przeprowadzenia obrad decyduje tylko przewodniczący i nie ma czegoś takiego jak ustalanie tego drogą głosowania. A radny Jan Balicki skomentował sytuację na sali przyznając nieco sarkastycznie, że ma wrażenie, że ustawa „covidowa” obowiązuje do końca tylko w jednej części sali i dodał, że w szkole w której jest dyrektorem (Zespół Szkół Nr 1) praca odbywa się normalnie i to przy większym zagęszczeniu osób.
Głos zabrało jeszcze kilkoro innych radnych, ale coraz bardziej rozwijającą się dyskusję przewodniczący ostatecznie uciął, prosząc radnych o wyrażenie opinii poprzez głosowanie. Większość z nich (15) opowiedziała się za obradowaniem stacjonarnym.
Majowa sesja ma odbyć się w takich samych warunkach jak ta kwietniowa.
Zobacz też: W połowie maja zniesiony zostanie stan epidemii w Polsce