Drużyna BSF ABJ Bochnia, która od nowego sezonu grać będzie w 1. lidze futsalu, ma już nowego szkoleniowca. Marcin Waniczek w minioną sobotę poprowadził pierwszy trening z zawodnikami.
38-letni trener pracował dotąd w takich zespołach jak GAF Gliwice, Odra Opole czy Clearex Chorzów. – Jestem pewny, że to dobry ruch i dzięki niemu będziemy walczyć o jak najwyższe cele – mówił po podpisaniu umowy ze szkoleniowcem prezes BSF-u Rafał Czaja.
Zanim w sobotę zawodnicy pojawili się na parkiecie hali widowiskowo-sportowej, Marcin Waniczek spotkał się z nimi na odprawie w sali konferencyjnej pobliskiego hotelu.
– Chciałem przedstawić zręby modelu gry, tego jak chciałbym żeby ta drużyna grała, jak zachowywała się w obronie, w ofensywie, w fazach przejścia – wyjaśnił w rozmowie z Bochnianin.pl. – Oczywiście nie mogłem ich zarzucić informacjami – wbrew pozorom futsal jest skomplikowaną grą. Trzeba pewne elementy i przećwiczyć i poukładać sobie w głowie. Ale przede wszystkim na samym początku chciałem im powiedzieć, żeby darzyli mnie zaufaniem, które jest mi potrzebne, żeby coś tu zrobić w szybkim tempie. Jeżeli będzie zaufanie, to to, na co być może potrzeba więcej czasu, uda się zrobić w 2-3 tygodnie. Jeżeli zaufania nie będzie, no to będziemy się męczyć.
Rozmawialiśmy tuż przed rozpoczęciem treningu. Szkoleniowiec przyznał, że część zawodników widział już w akcji, ale kilku za chwilę zobaczy na żywo po raz pierwszy. To także dlatego pierwsze zajęcia filmował, a miały być poprowadzone tak, aby dały mu odpowiednią wiedzę. – Zrobimy grę na zawężonym polu, żeby zobaczyć jak zawodnicy zachowują się kiedy presja przeciwnika jest dość duża, kiedy trzeba szybko operować piłką, kiedy się trzeba szybko „transformować”, żeby w ogóle zrobić jakąś akcję. Zawężone pole gry ułatwia obserwację – wyjaśnił.
Chwilę później można było zobaczyć jak wyglądało to w praktyce. Trener nie tylko obserwował, ale cały czas był w kontakcie z zawodnikami i głośno pokrzykiwał wydając polecenia, ale też udzielając wskazówek. Bardzo szybko udowodnił, że zna się na rzeczy.
W rozmowie z Bochnianin.pl Marcin Waniczek przyznał, że gdy otrzymał propozycję pracy w Bochni, największym dla niego dylematem była odległość, którą będzie musiał pokonywać na treningi.
– Mam tutaj prawie 170 km. Jestem związany zawodowo z wyższą uczelnią (Wyższa Szkoła Bankowa w Chorzowie – przyp. red.), więc nie mogę zrezygnować z mojej pracy. To (futsal – przyp. red.) jest moje hobby, uwielbiam to robić, natomiast nie jest to moje podstawowe źródło dochodu. Więc nie ukrywam, że to był największy problem. Ale klub bardzo mi pomógł żebym podjął dobrą decyzję – przyznaje.
W okresie przygotowawczym BSF ABJ Bochnia ma trenować trzy razy w tygodniu, we wakacje rozegra też kilka sparingów. Jakie cele może sobie stawiać pierwszoligowy beniaminek przed rozpoczęciem sezonu?
– Myślę, że przede wszystkim trzeba tę drużynę przygotować do rozgrywek pierwszoligowych. Parę osób będzie zdziwionych ich poziomem – on wcale nie jest taki niski. Grają tam doświadczeni zawodnicy, a tu jest drużyna bardzo młoda. A podobno futsal to sport dla ludzi dojrzałych, więc musimy sobie jakoś te dwie rzeczy scalić – uważa Marcin Waniczek.