Temat omówienia programu Dni Bochni 2025 znalazł się w porządku obrad wrześniowego posiedzenia Komisji Kultury Rady Miasta Bochnia. Nowa władza, chcąc sprostać oczekiwaniom mieszkańców, poszukuje świeżych pomysłów i rozwiązań, które ożywią to coroczne wydarzenie.
W poprzednich kadencjach samorządowych radni Komisji Kultury omawiali ten temat w pierwszym kwartale roku, którego dotyczyło święto miasta, czyli na kilka miesięcy przed imprezą. Wtedy zwykle program Dni Bochni był w dużej mierze gotowy, a muzyczni artyści zakontraktowani. Nowi radni postanowili dyskutować o Dniach Bochni znacznie wcześniej, co zapewne zwiększy szansę na uwzględnienie ich opinii.
Finał tradycyjnie na Rynku
Dni Bochni 2025 mają tradycyjnie odbyć się w czerwcu, a kulminacyjne koncerty zaplanowano na Rynku.
– Dni Bochni trwają trochę dłużej niż trzy dni tego finałowego weekendu, więc staramy się organizować wydarzenia w różnych miejscach Bochni, które są atrakcyjne i oczekiwane przez mieszkańców. W tym roku był to amfiteatr, tężnia solankowa, rynek i święta ulic. Z kolei współorganizatorzy Dni Bochni – mam tu na myśli miejskie jednostki takie jak Muzeum i Biblioteka – w swoich siedzibach również organizują, ale to państwo wiecie, bo jesteście uczestnikami tych wydarzeń – powiedziała Anna Kocot-Maciuszek, dyrektor Miejskiego Domu Kultury w Bochni, organizatora Dni Bochni.
W kwestii doboru wykonawców jest jeszcze za wcześnie na szczegóły, ale podczas dyskusji okazało się, że MDK starał się m.in. o występ Kasi Sochackiej.
– W kwestii wykonawców absolutnie nie chcę wchodzić w prywatne gusta, bo tego się nie da zaplanować tak, żeby każdy był zadowolony. Czy do tej pory Kasia Sochacka odpowiedziała? – zapytała radna Luiza Sawicka-Hofstede, przewodnicząca Komisji Kultury.
– Niestety nie. W piątek wysłałam ponownego e-maila, ponieważ menadżer nie odebrał telefonu. Nie wiem w ogóle co to znaczy, że nie odpowiada, czy nie będzie koncertowała otwartych koncertów w przyszłym roku, czy też nie ma terminu. Nie ma odpowiedzi, mogę zgadywać – odpowiedziała Anna Kocot-Maciuszek.
– Te nazwiska idą teraz w duże koncerty na dużych stadionach, na takie wielotysięczne publiczności z drogimi biletami. Vito Bambino, Ralph Kamiński, Kaśka Sochacka, też Kwiat Jabłoni. Oni po prostu grają teraz wzorem Dawida Podsiadło duże stadiony i grają do 10 koncertów w roku, więc tutaj sami sobie budują, że tak powiem, głód publiczności, która zapłaci ciężkie pieniądze za bilety, żeby nawet pojechać do innego miasta i tam ich posłuchać – zwróciła uwagę Luiza Sawicka-Hofstede.
„Ludzie chcą igrzysk i fajnych wydarzeń”
– Bardzo jestem za tym, żeby to (Dni Bochni – przyp. red.) było wydarzenie, na którym jest mnóstwo ludzi. Dopieszczając większą ilość osób to można zrobić organizując wydarzenia, które przyciągną różną publiczność. To można zrobić organizując wydarzenia, które nie będą samą końcówką dnia, czyli nie zaczną się o godzinie 20.00, tylko zaczną się wcześniej. To można zrobić organizując jakieś rzeczy, które zaangażują, atrakcje, animacje dla całych rodzin – mówiła radna Luiza Sawicka-Hofstede.
– To można zrobić organizując koncert, który nie będzie skierowany do niszowej publiczności, bo np. Mikromusic to jest jeden z moich ukochanych zespołów i chodzę na ich koncerty – ale do klubów. Uważam, że robienie tych koncertów jako plener dla garstki ludzi to się mija z celem – kontynuowała Luiza Sawicka-Hofstede [Mikromusic wystapił na Dniach Bochni w tym roku].
– W poprzednich latach było to samo. Rok temu był Rubens i była garstka ludzi, a przecież świetny artysta. Nie możemy wymagać od ludzi, że przyjdą, bo nam się wydaje, że coś jest fajne i wartościowe. Absolutnie tego nie kwestionuję, ale ludzie chcą igrzysk. Akurat w przypadku Bochni nie chcą disco polo, ale chcą igrzysk. I fajnych wydarzeń – stwierdziła radna Luiza Sawicka-Hofstede.
– Nie zastanawiałam się nad tym kto by to mógł być, ale myślę, że pod tym kątem trzeba popatrzeć na inne miasta, na to jak to wygląda, jaką ilość publiczności gromadzą inne zespoły, mając przecież tą samą pulę wykonawców w każdym mieście – dodała Luiza Sawicka-Hofstede.
A może pieniądze na coś innego?
Z radnych głos w dyskusji zabrał jeszcze Jan Balicki.
– Być może to będzie z mojej strony kontrowersyjne co powiem, ale po tej lekturze wydatków instytucji kultury i porównaniu kosztów ewentualnych zaproszeń, takich czy innych zespołów, gdzie podejrzewam, że trzeba się liczyć z tym, że będzie to kwota na poziomie ok. 40-50 tys. zł, może warto zapytać mieszkańców Bochni, czy rzeczywiście wolą mieć „igrzyska” jednego dnia i na rynek przyjdzie powiedzmy nawet może kilkaset osób – z tego bochnian przyjdzie powiedzmy 50 proc., a pozostałe osoby z ościennych miejscowości – czy może jednak te środki przeznaczyć na jakąś ukierunkowaną działalność jednostek kultury, żeby mieszkańcy Bochni w większym stopniu odczuli, że kultura to nie jest tylko ten jeden dzień i promocja – powiedział radny Jan Balicki.
– Może jestem w tej chwili już wiekowy i jest to takie dziwne spojrzenie, ale tak na dobrą sprawę, jakaś taka pseudo gwiazda w Bochni to właściwie co ona promuje tutaj, tak powiedzmy sobie szczerze mówiąc. Tylko siebie i to w zasadzie wśród mieszkańców Bochni, którzy przychodzą. Nie chcę tego negować, bo jeżeli sobie odpowiemy, że chcemy się bawić… Podam przykład tego, co się działo tydzień temu w ramach „Weekendu z zabytkami” organizowanego przez starostwo. Mieszkańcy chcieli się bawić, tańczyli, bawili się. Okej, podejrzewam, że to mniej kosztowało, ale widać, że się bawili. Jeżeli intencją tego jest to, że robimy sobie dzień taki, który nie patrzymy ile to kosztuje, ale chcemy się bawić i bawimy się, to okej jak mieszkańcy na to wyrażają zgodę. Natomiast jeżeli ma to być pod egidą promocji miasta, to dla mnie to jest trochę wątpliwe – dodał Jan Balicki.
„Mamy fart, że nie celebrujemy gwiazdą disco polo”
Radna Luiza Sawicka-Hofstede wyraziła wątpliwość, czy wszyscy są gotowi zrezygnować z kulminacyjnych koncertów na Rynku: – Jakoś tak się chyba przyjęło, przynajmniej odkąd pamiętam, że to jest ten punkt kulminacyjny, ten weekend kulminacyjny. Nie wiem czy wszyscy są gotowi na to, żeby to skasować.
– Każde miasto celebruje swoje święto. I tak mamy fart, że nie celebrujemy gwiazdą disco polo, a niektóre miasta tak mają. Mieliśmy kiedyś próbę, wiele lat temu dostałam wątpliwą przyjemność konieczności zorganizowania koncertu zespołu Weekend w hali widowiskowo-sportowej. Jest to zespół disco polo, więc płacz i zgrzytanie zębami, ale wykonywałam swoje polecenie służbowe i z wielką radością muszę powiedzieć, że w hali nie było tego koncertu, ponieważ… sprzedał się w ilości 42 biletów. To jest wielkie szczęście, że mamy w Bochni taką publiczność, która nie była zainteresowana. Tylko – trzeba się cieszyć – ma jednak inne cele muzyczne – powiedziała Luiza Sawicka-Hofstede.
Ankieta wśród mieszkańców?
Radny Jan Balicki zaznaczył, że nie proponuje rezygnacji z kulminacyjnych koncertów na Rynku.
– To nie o to chodzi, tylko weźmy np. sylwestra na Rynku. Widać, że pewne rzeczy się zmieniają. Kiedyś była jedna wielka euforia, na Rynek przychodziły tłumy, nawet z dziećmi maleńkimi na rękach, bo były pokazy sztucznych ogni, jakiś koncert i tak dalej. W tej chwili pojawiają się pojedyncze osoby i przestało to wzbudzać wielkie zainteresowanie. Zanim mielibyśmy rezygnować z drogich wydatków na gwiazdy to według mnie warto zapytać mieszkańców co o tym sądzą – stwierdził Jan Balicki, dodając: – Może zainteresowania mieszkańców się zmieniają.
Radna Luiza Sawicka-Hofstede zaproponowała przeprowadzenie ankiety wśród mieszkańców.
– Czegoś takiego próbowało kilka ładnych lat temu Brzesko, gdzie rozpisywano ankietę. Zaczęło się od tego, że w ogóle był koncert życzeń. Trochę ich to przeraziło, bo mieszkańcy oczywiście chcieli te gwiazdy topowe, na które niekoniecznie był budżet. Później nieco zmodyfikowano ankietę i z tego co pamiętam był zamknięty katalog. Niemniej jednak po dwóch czy trzech latach nagle wycofali się z takiego sposobu wyszukiwania gwiazdy. Dlaczego? Dlatego, że jest takie powiedzenie, że gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania – powiedziała dyrektor Anna Kocot-Maciuszek.
Przyznała również, że już od dwóch lat trwają rozmowy na temat odświeżenia formuły Dni Bochni.
– Nie jest to na pewno prosta sprawa, ani łatwa, natomiast jest to do zrobienia. Na przykład pan burmistrz (Wojciech Woźniczka – przyp. red.) bardzo mocno naciska na święta ulic, że to są takie imprezy, które łączą wszystko to o co nam chodzi, jeśli chodzi o imprezy, o mieszkańców, czyli że włączają się czynnie, mają poczucie sprawstwa, bo są współorganizatorami. Jest to blisko pod ich domem, mogą się pochwalić swoją ulicą i tym co na niej jest. Rzeczywiście zarówno święto ulicy Białej i Solnej, jak i Wolnicy, pokazuje, że to jest dobry kierunek. Pytanie brzmi, czy rzeczywiście odchodzić od tych dwóch dni dużej imprezy na Rynku w stronę na przykład jednego dnia na Rynku, a resztę (święta) ulic? Tych możliwości jest bardzo dużo – stwierdziła Anna Kocot-Maciuszek.
Atrakcje spięte jednym biletem
Zastępca burmistrza Bochni Wojciech Woźniczka odniósł się do wypowiedzi radnego Jana Balickiego.
– Uważam pytanie pana Jana Balickiego za podstawowe. To nie jest dziwne pytanie, bo oprócz tego, żeby zorganizować coś, trzeba zadać sobie pytanie: co organizować? Jaki mamy cel i jakie jest zaplecze, jaka jest infrastruktura? Kiedy myślę na przykład o imprezach, o promocji miasta za pomocą kultury, to wyobrażam sobie, że nie dość, że te imprezy wewnętrznie potrafią stworzyć tożsamość mieszkańców czy dać im rozrywkę, ale na zewnątrz potrafią pokazać jacy jesteśmy, jacy chcemy być i zachęcić do tego, żeby u nas być – powiedział Wojciech Woźniczka.
– W tej kwestii zewnętrznej dla mnie kluczową kwestią jest to, że kiedy ludzie przyjeżdżają do Bochni, to chcę, żeby zostawali więcej niż na jeden dzień. Tutaj bardzo ważna jest kwestia spięcia wszystkich atrakcji, które mamy w Bochni w spójną całość. Nawet niektóre atrakcje spięte jednym biletem. Dodatkowa kwestia, która jest bardzo ważna, to zaplecze noclegowe, gastronomia i wiele podstawowych rzeczy, które są ważne, taka logistyka entertainmentu. Mam nadzieję, że następny rok będzie przełomowy nie tylko dlatego, że jest powszechne zapotrzebowanie na zwiększenie tych środków części miękkiej, czyli zarówno państwo radni, instytucje, środowiska kultury, tutaj wśród burmistrzostwa też jest taka opinia, że trzeba zwiększyć nakłady na to – mówił Wojciech Woźniczka.
– Liczę też, że (następny rok) będzie przełomowy pod względem remontów, infrastruktury i inwestycji w infrastrukturę. Tutaj jest bardzo ważna rzecz, którą powtarzamy w wielu dziedzinach, jesteśmy w obliczu reformy ustawy o finansach publicznych, co oznacza, że tak naprawdę dopiero w październiku dowiemy się co nas czeka. Są pewne wytyczne, są pewne przesłanki, ale tak naprawdę dokładniej będziemy wiedzieć jakie są możliwości, co czeka nas w finansach publicznych, dopiero październik pokaże. Wiele jest pomysłów, wiele jest możliwości. Natomiast kwestia podstawowa to finanse. Naprawdę mam wrażenie, że jest nowa energia w tym wszystkim, jest wiele pomysłów, bo z wielu stron te pomysły płyną. Tylko je skoordynować, ująć w plan, później odpowiednio zbudżetować, stworzyć zaplecze dla tych pomysłów. Jestem dobrej myśli – przyznał na zakończenie dyskusji Wojciech Woźniczka, zastępca burmistrza Bochni.