Władze miasta chciałyby uruchomić tereny pod budownictwo mieszkaniowe na os. Smyków, w sąsiedztwie Bocheńskiej Strefy Aktywności Gospodarczej, sprzedając posiadane tam działki. Nie wszystkim radnym ten pomysł się podoba (choć z różnych względów) – na posiedzeniu komisji gospodarki komunalnej w zeszłym tygodniu wywołał szerszą dyskusję o gospodarowaniu gminnym majątkiem.
W tym miejscu miasto posiadało dużą działkę, którą próbowało już kilkukrotnie sprzedać w całości – ale bez powodzenia. Zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego z 2013 roku, są to tereny przeznaczone pod zabudowę mieszkaniową jednorodzinną (wolnostojącą, bliźniaczą, szeregową) lub nieuciążliwe usługi – głównie handel detaliczny i usługi drobne.
Miasto dokonało już podziału tego terenu na działki około 10-arowe, licząc na to, że mniejsze parcele łatwiej będzie sprzedać. W zeszłym tygodniu na posiedzeniu komisji gospodarki komunalnej przedłożono prośbę o opinię w sprawie wystawienia na sprzedaż w trybie przetargów nieograniczonych pierwszych pięciu działek.

Radny Grzegorz Pałkowski przestrzegał jednak przed pozbywaniem się terenów: – Miasto nie powinno wyprzedawać dużych obszarów, które w przyszłości mogą zostać wykorzystane na cele rekreacyjne lub pod infrastrukturę sportową – zwracał uwagę, przypominając, że zasobów z takim potencjałem miasto nie ma zbyt wiele. Z kolei radny Marcin Imiołek przekonywał, że ze sprzedażą można poczekać.
– Zapotrzebowanie na budownictwo jednorodzinne, podkreślam: jednorodzinne, jest bardzo duże – wyjaśniał w odpowiedzi zastępca burmistrza Wojciech Woźniczka. – Poszliśmy w tę stronę, że jeżeli nie ma możliwości sprzedania w jednym kawałku, podzielmy to, zwłaszcza że jest zapotrzebowanie na rynku na takie rozwiązania. Te pieniądze z tych działek będą przeznaczone na kolejne inwestycje, na które cały czas państwo twierdzicie, że mamy mało środków, a czeka nas jeszcze więcej wydatków – m.in. na sport. Rozumiem kwestię, że możemy czekać, ale mieszkańcy chcą budować się w Bochni. Twierdzą, że nie mają gdzie się budować. Przemieszczają się do naszego „obwarzanka”, do sąsiednich gmin, bo tam jest więcej terenów pod budownictwo jednorodzinne i oczekują od nas, żeby były inwestycje między innymi właśnie w tę infrastrukturę sportową. No, możemy się zadłużać albo po prostu gospodarować swoimi zasobami…
– Tylko za chwilę nam braknie tych zasobów, bo wszystko sprzedajemy – argumentował radny Marcin Imiołek. – Jak będziemy w takim tempie wszystko sprzedawać, to za chwilę nie będziemy mieli czym dysponować. Czy miastu potrzeba teraz, w tym momencie, takiej gotówki, żeby to sprzedać?
Jeszcze bardziej stanowczy był radny Patryk Salamon: – Przy zadłużeniu naszej gminy na poziomie 13,5% nie ma konieczności teraz wyprzedawania majątku, działek. Mamy naprawdę najlepszą sytuację finansową ze wszystkich gmin z powiatu. Więc jeśli mamy taką możliwość, skupmy się na emitowaniu obligacji, które będziemy kiedyś spłacać, niż wyprzedawać działki, które z czasem na pewno zyskają na wartości. To zostawmy sobie na trudne czasy – stwierdził.
Na uwagę, że obligacje są oprocentowane, radny Salamon odpowiedział: – Nie mówię, że nie. Natomiast mądre samorządy zadłużają się i te pieniądze inwestują w rzeczy, które są konieczne i potrzebne mieszkańcom – i to jest zysk. Zachowawcze zarządzanie gminą powoduje, że gminy się nie rozwijają, bo nie da się tylko i wyłącznie bazować na własnych zasobach finansowych. Przykład Gminy Bochnia pokazuje, że mimo dużego zadłużenia, zrealizowała ona wiele inwestycji ważnych dla mieszkańców – z czego mieszkańcy teraz będą korzystać, a gmina będzie spłacać. My natomiast trzymamy się niskiego zadłużenia, ale przeciętny mieszkaniec co ma z tego? Nie ma zupełnie nic.
Dyskusja pokazała, że kwestia zarządzania majątkiem gminy budzi wiele emocji. Radni decydując o tej sprawie będą musieli zważyć krótkoterminowe potrzeby finansowe z długofalową strategią rozwoju.