Ostre strzelanie urządzili sobie zawodnicy pierwszoligowego BSF ABJ Bochnia w sobotnim starciu z Sośnicą Gliwice. Gospodarze pokonali rywali aż 9:1 i odnieśli szóste zwycięstwo z rzędu.
Pierwsza połowa wcale nie zwiastowała tak wysokiej wygranej. – Sośnica bardzo dobrze się broniła, grała konsekwentnie i grała wysoko, co było dla nas zaskoczeniem – przyznał po meczu trener bochnian Marcin Waniczek. Goście groźnie także atakowali i w 5 min. to oni wyszli na prowadzenie. Okazało się jednak, że to by było na tyle dobrego dla nich w tym spotkaniu. 5 minut później padło wyrównanie, a tuż przed przerwą bochnianie trafili na 2:1.
W drugiej połowie goście zaczęli odczuwać fakt, że do Bochni przyjechali wąską kadrą, a gospodarze coraz bardziej przejmowali inicjatywę, czego efektem były kolejne trafienia po ładnych i szybkich akcjach. – Jeżeli chodzi o drugą połowę, to myślę, że to pozostawię bez komentarza… – ocenił później kapitan zespołu z Gliwic. Dodał jedynie na usprawiedliwienie: – Naszym największym problemem są braki kadrowe i to jest największa bolączka: na każdy mecz jedziemy całkiem innym składem.
Jednym z bohaterów spotkania został Mateusz Krzymiński, choć mecz zaczął się dla niego pechowo – od gola samobójczego. To on jednak zdobył bramkę wyrównującą, a w drugiej połowie dołożył jeszcze trzy gole!
– Początek spotkania był w naszym wykonaniu mocno średni. Gdzieś chyba rozluźnienie wkradło się w nasze poczynania, bo widzieliśmy, że Sośnica przyjechała tylko na 6 zawodników z pola. Później koncentracja, pewność siebie do nas wróciła – mówił po meczu.
BSF ABJ Bochnia – Sośnica Gliwice 9:1 (2:1)
Bramki dla Bochni: Krzymiński (4x), Wołoszyn, Lewicki, Łękawa, Matrasa, sam.
