– Uważam, że burmistrz powinien być osobą, która łączy wszystkie strony. Myślę, że posiadam taki atut, bo jestem jedną z nielicznych osób, które w Bochni rozmawiają ze wszystkimi i nie palą mostów – powiedział w rozmowie z Bochnianin.pl Marek Rudnik, kandydat na burmistrza Bochni z ramienia KWW Bochniacy dla Bochni. W rozmowie zdradził również m.in. jakie będą główne założenia jego programu wyborczego, który w szczegółowej wersji ma zostać wkrótce opublikowany.
Mirosław Cisak, Bochnianin.pl: – O pana kandydaturze mówiło się już od jakiegoś czasu. W zeszłym roku był nawet sondaż wyborczy, w którym został pan wymieniony. Proszę wyjaśnić jak to jest: to bardziej Marek Rudnik chce być burmistrzem Bochni, czy ludzie z pana otoczenia chcą Marka Rudnika na burmistrza Bochni?
Marek Rudnik, kandydat na burmistrza Bochni (Komitet Wyborczy Wyborców Bochniacy dla Bochni): – Szereg propozycji dotyczących tego, aby wystartować w wyborach na burmistrza Bochni miałem już sześć lat temu, przed wyborami samorządowymi w 2018 roku. Już wtedy różne środowiska zachęcały mnie do tego. Zdecydowałem, że najpierw chcę poznać jak wygląda praca w samorządzie „od kuchni”. Wystartowałem do Rady Powiatu w Bochni z komitetu Nasza Wspólna Sprawa, uzyskałem mandat w okręgu miasta Bochnia i służę mieszkańcom jako radny oraz członek zarządu powiatu, co było dla mnie ważne, bo miałem więcej możliwości wykazania się swoją pracą niż gdybym był tylko radnym.
Ponad pięcioletnie doświadczenie pracy w samorządzie pozwoliło mi teraz uczciwiej podejść do tematu startowania w wyborach na burmistrza Bochni. Długo do tego dojrzewałem. Zdaję sobie sprawę z tego, że bycie burmistrzem jest dużo bardziej angażujące i odpowiedzialne od pracy w zarządzie powiatu. Natomiast obserwowałem co dzieje się w mieście i choć nie chcę nikogo krytykować, to wiele rzeczy powinno zadziać się w Bochni i uznałem, że trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, a nie epatować krytyką.
Przez te ponad pięć lat nauczyłem się na tyle dużo, że jestem w stanie wziąć się za to przedsięwzięcie. Znów pojawiły się propozycje kandydowania z różnych środowisk, w tym z partii politycznych, ale te od razu odrzuciłem. Uznałem, że po drodze będzie mi z ludźmi związanymi z komitetem Bochniacy dla Bochni. Nie zabiegałem o to, zapytano mnie czy chciałbym pracować dla Bochni i odpowiedziałem pozytywnie.
Nie chciał pan stworzyć własnego komitetu kompletnie od podstaw?
– Były również i takie myśli, ale gdy popatrzymy na plakat z kandydatami Bochniaków dla Bochni z 2018 r. to teraz ok. 75 proc. to są nowe twarze, a ponad 60 proc. to ludzie, których ja wprowadziłem ze swojej strony. Ludzie mówią, że ciągle te same twarze itd., ale wkrótce wyborcy poznają nowe twarze, ludzi mających wiedzę i determinację, aby w Bochni działo się inaczej, lepiej.
Do Rady Powiatu w Bochni dostał się pan z komitetu Nasza Wspólna Sprawa. W klubie NWS jest starosta Adam Korta, niedawny kandydat Koalicji Obywatelskiej na senatora. Teraz jest pan kandydatem „Bochniaków dla Bochni”, o których niektórzy mówią „PiS-bis”, bo radni z tego klubu w Radzie Miasta Bochnia najczęściej głosują tak jak radni Prawa i Sprawiedliwości, choć w klubie BdB jest przynajmniej jedna osoba z lewicową przeszłością. Wyborcy mogą mieć mętlik w głowie, dlatego pytam: jakie są pana poglądy? Bliżej panu do PiS czy KO?
– Jestem przeciwnikiem jakiejkolwiek polityki w mieście, czy powiecie. To moja fundamentalna zasada. Każdy ma prawo do swoich poglądów, ale polityka jest dla Warszawy, powiedzmy jeszcze dla województwa, ale nie dla samorządu lokalnego. Uważam, że samorządność powinna zostać pozbawiona politycznego zabarwienia. Nadrzędnym celem jest dobro Bochni i jej mieszkańców. Wokół tego celu wszystko powinno się skupiać. Powinien być wzajemny szacunek wszystkich opcji. Powinniśmy rozmawiać wyłącznie merytorycznie, nie szukać podtekstów politycznych. Uważam, że burmistrz powinien być osobą, która łączy wszystkie strony. Myślę, że posiadam taki atut, bo jestem jedną z nielicznych osób, które w Bochni rozmawiają ze wszystkimi i nie palą mostów.
Skoro startuje pan na funkcję burmistrza Bochni to zapewne ma pan dobrze zdiagnozowane problemy Bochni. Co według pana jest do zmiany? Jakie są główne problemy tego miasta?
– Przede wszystkim priorytetową kwestią jest brak miejsc parkingowych w centrum Bochni. To miasto usycha, bo nie traktuje się na serio problemów zgłaszanych przez mieszkańców, a wśród tych problemów na czele jest deficyt miejsc parkingowych. Ludzie przyjeżdżają do centrum, bo tu są sklepy, urzędy, szkoły. To są naturalne funkcje miasta, które ściągają ludzi. Przykro mi to mówić, ale zaprzepaszczono ostatnie lata w zakresie budowy parkingów, które mogą pomieścić dużą liczbę pojazdów. Przeprowadzono rewitalizację centrum miasta i miejsc parkingowych ubyło. Może kiedyś będziemy jeździć rowerami, ale póki co większość wybiera samochód i trzeba ułatwić życie mieszkańcom tworząc miejsca parkingowe.
Jakie są więc pana pomysły na parkingi w Bochni?
– Parkingi trzeba budować w każdym możliwym miejscu, oczywiście z poszanowaniem prawa. Do wykorzystania na parking wielopoziomowy jest tzw. ruski rynek. Ponadto uważam, że można zachęcić właścicieli nawet niewielkich terenów do oferowania miejsc na swoich nieruchomościach. Tak przecież funkcjonuje wiele parkingów prywatnych np. w Zakopanem. Myślę, że to jest dobry kierunek i z urzędu mógłby popłynąć bodziec do takiej inicjatywy. Zaznaczam, że to nie musi być parkowanie jakie znamy ze Strefy Płatnego Parkowania, gdzie opłaty dokonuje się za każdą godzinę, ale bardziej forma dzierżawy terenu pod samochody dla pracowników, którzy zostawią auto na cały dzień. Miasto potrzebuje również parkingów satelickich na obrzeżach miastach.
Myślę o nowych parkingach przy drodze potocznie nazywanej KN 2 jako rekompensatę za utracone miejsca przy dworcu PKP, przeprojektowaniu przygotowanego już projektu placu Pułaskiego, tak aby powstał w jednej jego części parking dla samochodów osobowych, parkingu przy zjeździe z autostrady jako miejsce przesiadkowe wraz z możliwością zatrzymywania się autobusów dalekobieżnych poruszających się autostradą A4 oraz o parkingach na największych osiedlach Niepodległości i św. Jana.
Skądś już to znam… Obecny burmistrz Stefan Kolawiński mówił wiele o parkingach, w tym właśnie satelickich, a efekty są jakie są. Jaką gwarancję mogą mieć wyborcy, że tym razem się uda? Będzie pan lepszą wersją Stefana Kolawińskiego?
– Staram się mniej mówić, a więcej robić. Na początku obecnej kadencji samorządowej rozmawiałem z dyrektorem szpitala Jarosławem Kycią o zbyt małej liczbie miejsc parkingowych przy bocheńskim szpitalu. Mówiłem mu wtedy, że na placu przy ul. Krakowskiej, gdzie stały karetki, powinien powstać przynajmniej dwupoziomowy parking. Niedawno taki parking, z jednym, zadaszonym poziomem dedykowanym dla karetek, otwarto przy szpitalu. Drugi niedawno powstały parking dla pacjentów, osób odwiedzających, to również po części moja inicjatywa. Sukces ma wielu ojców, ale wiem ile się za tym wychodziłem. Te przykłady pokazują, że jestem skuteczny.
Wkrótce wyborcy poznają pana program wyborczy. Proszę powiedzieć w skrócie co, oprócz parkingów, w nim będzie?
– Trzeba zamknąć ring od strony wschodniej, czyli dokończenie budowy łącznika autostradowego, zarówno II, jak i III etap, co pozwoli na wyprowadzenie ciężkich pojazdów z miasta. Wyprowadzenie drogi wojewódzkiej i ruchu tranzytowego to zadanie priorytetowe.
Kolejnym tematem jest połączenie drogi krajowej nr 94 z osiedlem św. Jana i os. Panorama. To zadanie przeciąga się z powodu konieczności wykonania dodatkowych badań geologicznych. Następnym tematem jest budowa ośrodka wypoczynkowego nad Rabą w Chodenicach. Miasto ma tam duży teren i uważam, że należy przejść od gadania, koncepcji do zaprojektowania tego ośrodka i wybudowania go wraz z całą niezbędną infrastrukturą. Uważam, że ze względu na duże koszty można to etapować, rozpoczynając od tego co można wykorzystywać prawie przez cały rok, czyli boiska, parking, drogi dojazdowe, ścieżki rowerowe. Natomiast w dalszej kolejności baseny, które wykorzystywane będą tylko w lecie.
To co leży mi na sercu to również odpowiednie zadbanie o to co już powstało. Mam tu na myśli przede wszystkim Krytą Pływalnię, która po 20 latach wymaga gruntownego remontu, a także Park Rodzinny Uzbornia, o który według mnie nie zatroszczono się najlepiej.
Trzeba też zastanowić się nad budową szkoły na północy miasta. Należy to poprzedzić dokładną analizą, aby nie generować miastu nadmiernych kosztów oraz analizą demograficzną. Rodzi się coraz mniej dzieci, więc być może dwie szkoły w centrum miasta zostaną zastąpione jedną na północy.
Należy też mocniej otworzyć się na różne grupy społeczne np. zadbać o seniorów, ale też młodych ludzi. Jestem przeciwnikiem wyganiania dzieci i młodzieży z Rynku. Oczywiście nie chodzi o przyzwolenie na dewastację, ale od tego jest policja i straż miejska, a my powinniśmy np. wybudować skatepark z prawdziwego zdarzenia.
Długo mógłbym również mówić o kulturze, bo na ten temat mam własne przemyślenia. Uważam, że jest wstydem dla Bochni, aby miasto tak duże i z taką historią nie posiadało żadnej sali widowiskowej, poza salą widowiskowo-sportową przy ul. Poniatowskiego. Chciałbym, żeby powstało coś podobnego do sali w Brzesku.
Kazimierz Ścisło, szef KWW Bochniacy dla Bochni, powiedział, że „część obecnych radnych, sympatyków klubu oraz przyszłych kandydatów na radnych, widzi potrzebę zmiany filozofii zarządzania miastem”. Jak pan rozumie te słowa?
– Według mnie chodzi o położenie akcentów w inne obszary, dookreślenie co w tym mieście jest ważne, a co jest mniej ważne. Na co powinniśmy postawić w pierwszej kolejności, na co w drugiej, trzeciej itd. Pieniądze nie są nieograniczone, więc trzeba je tak dzielić, żeby wszyscy byli zadowoleni. Nie możemy np. zapominać o tych, którzy związali się z Bochnią, ale mieszkają na peryferyjnych osiedlach, oni też chcą mieć kanalizację, wodę, dobry dojazd. Jako mieszkańcy czują się pokrzywdzeni, bo przecież płacą podatki jak każdy inny. Priorytet potrzeb mieszkańców często wynika z tego gdzie dokładnie mieszkają. Filozofia zarządzania miastem powinna polegać na tym, aby skoncentrować się na tych segmentach, które mają być priorytetowe. Według mnie fundamentalna kwestia to nowe miejsca parkingowe, które wpłyną w znacznej mierze na rozwój miejskiej przedsiębiorczości, handlu, usług oraz gastronomii, co automatycznie wpłynie na kondycję tych firm oraz zatrudnienie pracowników. Ponadto wyprowadzenie ruchu tranzytowego z centrum oraz maksymalne usprawnienie ruchu m.in. poprzez budowę małych rond.