Kilkaset osób wzięło udział w proteście, który odbył się w piątek wieczorem w Bochni. Uczestnicy ponownie demonstrowali swój sprzeciw wobec zaostrzania zakazu aborcji i deklarowali walkę o prawa kobiet.
W porównaniu z protestem sprzed kilku dni, tym razem demonstracja była o wiele łagodniejsza w warstwie werbalnej. Co prawda kilka razy pojawiły się wulgarne hasła „J**** PiS” i „Trzeba było nas nie wk…” ale przez przytłaczającą większość 40-minutowego spaceru tłum wznosił okrzyki jak najbardziej cenzuralne: „Prawa kobiet!”, „Naszą bronią – solidarność”, „Walczcie z wirusem, nie z kobietami”, „Mamy dość!”, czy „TVP was okłamuje!”.
Uczestnicy przemaszerowali (cały czas chodnikami) z Plant Salinarnych ulicą Kraszewskiego, następnie ul. Sutoris, Dominikańską, ul. Kazimierza Wielkiego, pod pocztą skręcili w kierunku ul. Różanej, potem Matejki, minęli kościół szkolny i ul. Czackiego powrócili na Planty, gdzie jeszcze przy altanie przez kilka minut skandowali swoje hasła.
W czasie trwania marszu zarówno przy kościele szkolnym jak i Bazylice Św. Mikołaja (obok tej drugiej świątyni protestujący nie przechodzili) dyżurowała zrekrutowana naprędce „straż kościelna”. – Żarty się skończyły. W piątek będziemy bronić Bazyliki. Potrzebna jest totalna mobilizacja. Starych i młodych. Kobiet i mężczyzn – nawoływał w rozsyłanych już dzień wcześniej sms-ach jeden z liderów PiS w Bochni.
Obrona okazała się zbędna, a protestujący mijając kościół szkolny wykrzyczeli jedynie w kierunku straży kościelnej „Prawa kobiet!” odpowiadając na zaintonowane z drugiej strony „Konstytucja!”.
Incydent na koniec wydarzenia
Do nieprzyjemnego incydentu, sprowokowanego nie przez uczestnika marszu, doszło natomiast pod koniec wydarzenia, już przy altanie na Plantach Salinarnych. W tłumie protestujących pojawił się bowiem mężczyzna, wcześniej widziany przy obrońcach Bazyliki Św. Mikołaja (nasze źródło zapewnia, że nie był on jednak częścią straży zorganizowanej przez parafian), doszło do przepychanek. Na szczęście emocje udało się okiełznać, a wkrótce protestujący w spokoju rozeszli się do domów.