Konrad Berkowicz i Andrzej Skupień – „jedynka” i „czwórka” na małopolsko-świętokrzyskiej liście Konfederacji w wyborach do Parlamentu Europejskiego – gościli w poniedziałek w Bochni. Spotkanie z wyborcami odbyło się w restauracji „Cichutko”.
W roli gospodarza wystąpił Radosław Macoń, który w ramach wstępu przypomniał, że Konfederacja to połączenie środowisk m.in. ugrupowań związanych z takimi liderami jak Janusz Korwin-Mikke, Liroy, Grzegorz Braun i Kaja Godek.
– Stało się coś na co wszyscy czekali – prawdziwa koalicja pro-polska, gdzie prawdziwi Polacy się połączyli, żeby przeciwstawić się tym innym opcjom, które są albo na usługach Waszyngtonu, albo na usługach Izraela – przekonywał.
Szewczyk Dratewka przestrzega przed Francją i Niemcami
Anonsując Konrada Berkowicza, Radosław Macoń przedstawił go jako „Szewczyka Dratewkę, który na rozkaz króla Janusza [Korwin-Mikke – przyp. red.] walczy ze smokiem biurokracji. Więc najlepszym miejscem dla niego będzie największy smok biurokracji w Brukseli”.
Sam Berkowicz przekonywał, że jego formacja nie jest „eurosceptyczna”, ale „uniosceptyczna”. UE przedstawiał jako instytucję, która staje się coraz bardziej opresyjna, coraz bardziej ograniczając poszczególnym krajom ich suwerenność.
Przestrzegał, że Francja i Niemcy chcą wykorzystywać Polskę do swoich celów, a jeszcze pogorszy się to w sytuacji zbliżającego się brexitu. Zobrazował to dość kontrowersyjną metaforą:
– Jesteśmy w takiej sytuacji jakbyśmy siedzieli w więziennej celi z kumplem z Anglii, który skazany niesłusznie, wychodzi na wolność. Z jednej strony się cieszymy, ale z drugiej strony zostajemy sami, a obok w celi dwóch osiłków Francuz i Niemiec ma na nas ochotę. Nie jesteśmy Biedroniami, żeby się z tego cieszyć…
„Cyrk na kółkach”
O Unii i samym Parlamencie Europejskim, do którego kandydują, Berkowicz i Skupień mają złe zdanie. Już na początku spotkania Andrzej Skupień przekonywał, że instytucja ta zajmuje się jedynie wymyślaniem absurdalnych prawnych regulacji, które służą wybranym grupom interesów, a europarlamentarzyści czasem nawet sami nie wiedzą za czym głosują. Ocenił, że to co się tam czasem wyprawia to „cyrk na kółkach”.
Po co zatem kandydują? Z wyjaśnień wynika, że chodzi o większą rozpoznawalność, możliwość przebicia się do mainstreamu oraz… pieniądze na funkcjonowanie, których te środowiska nie mają, a ich potrzebują by być w stanie przeciwstawić się dużym partiom.
Pokazać żółtą kartkę PiS, uwolnić Polskę z opresji UE
Sporo miejsca w swoim wystąpieniu Berkowicz poświęcił też na demaskowanie PiS, które jego zdaniem na potrzeby elektoratu udaje eurosceptycyzm, a w rzeczywistości ma nastawienie dokładnie odwrotne. Najlepszym na to dowodem ma być fakt, że Lech i Jarosław Kaczyńscy negocjując i podpisując traktat lizboński de facto „współtworzyli obecną UE”.
Berkowicz podkreślił, że wszystkie formacje tworzące Konfederację mają jeden wspólny pogląd: „trzeba walczyć z dyktatem Unii nad Polską, trzeba uwolnić Polskę od opresji Unii Europejskiej”.
– Najpierw są eurowybory, a potem wybory parlamentarne za parę miesięcy. Głos na Konfederację może być żółtą kartką dla Prawa i Sprawiedliwości, sygnałem ostrzegawczym dla Unii Europejskiej – przekonywał. – Skądinąd wiemy, że w wewnętrznych sondażach PiS-u jesteśmy trzecią siłą polityczną w Polsce, stąd taki atak w ostatnim czasie na nas i pompowanie naszego konkurenta Kukiza.
– Im będzie lepszy wynik, tym lepsza reprezentacja ludzi, którzy będą bronić interesu Polski w Unii Europejskiej, a jak tylko będzie taka możliwość to przywrócić ją do odpowiedniego stanu, albo po prostu się z niej wyzwolić – zakończył Berkowicz.
W spotkaniu wzięło udział około 30 osób.