Na posiedzeniach komisji problemowych poprzedzających najbliższą sesję Rady Miasta Bochnia dyskutowano na temat listu otwartego dotyczącego ratowania zabytkowych Plant Salinarnych. Radni pytali m.in. o konsekwencje ewentualnych zmian w projekcie.
„Jest to objęte należytą troską”
W środę podczas posiedzenia komisji kultury radna Anna Morajko kierując swoje pytanie do naczelnika wydziału promocji i rozwoju miasta Tomasza Ryncarza.
– Czy orientuje się pan w sprawie rewitalizacji plant i ewentualnych zmian w projekcie, o co zabiegają nasi mieszkańcy. To jest w tej chwili bardzo ważne dla nas. W końcu jesteśmy komisją wiodącą dotyczącą zabytków, a planty wpisane są indywidualnie do rejestru zabytków. Czy pan naczelnik orientuje się cokolwiek w tej sprawie? – zapytała radna Anna Morajko, przewodnicząca komisji kultury.
– Jeśli chodzi o rewitalizację plant i podejście od strony zabytków to pamiętajmy, że projekt, który uzyskał dofinansowanie i ma być teraz realizowany został w pełni zatwierdzony przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków i jest to objęte należytą troską, jeśli chodzi o sam projekt i rozwiązania, które są proponowane – odpowiedział Tomasz Ryncarz, naczelnik wydziału promocji i rozwoju miasta.
– Nie chciałbym się tutaj odnosić do samej treści listu otwartego i tego co władze miasta mają zamiar z tym zrobić, bo nie jestem upoważniony do tego, żeby zabierać głos w tej sprawie – zaznaczył Tomasz Ryncarz.
– Można sobie wyobrazić, że jeżeli uzyskaliśmy na coś dofinansowanie i jest gotowy projekt budowlany to wielkiej rewolucji zapewne tam już nie da się zrobić. Jeżeli chcemy realizować inwestycję zgodnie z jakimś harmonogramem – dodał naczelnik Tomasz Ryncarz.
„Dla nas, póki co, jest to informacja medialna”
– Czy to jest w ogóle możliwe, żeby teraz na tym etapie, gdy jest projekt i dotacja, odbywa się przetarg, który ma wyłonić wykonawcę, czy jest możliwe, aby zupełnie zmieniać projekt zagospodarowania plant? – dopytywała radna Anna Morajko, kierując swoją wypowiedź do zastępcy burmistrza Bochni Roberta Cerazego, który pojawił się w sali obrad.
– Dla nas, póki co, jest to informacja medialna. Ten list jest adresowany do burmistrza i przewodniczącego rady. Wiemy też z informacji prasowych, że zbierane są podpisy pod tym apelem. Oficjalnie nie mamy tego dokumentu, natomiast nasza odpowiedź w zakresie podnoszonych tam tez jest przygotowywana i będzie przesłana do publicznej wiadomości (przesłano ją mediom w czwartek – przyp. red.) – powiedział Robert Cerazy, zastępca burmistrza Bochni.
– Natomiast ten etap, który doprowadził nas dzisiaj do pozyskania dotacji i ogłoszenia przetargu to jest etap, który jest kompleksowy i pełny. Mamy wszystkie pozwolenia na realizację tego zadania. Ten temat był przedmiotem wielu konsultacji – przypomniał Robert Cerazy.
– Przetarg został unieważniony. W tej chwili stoimy przed problemem znalezienia środków finansowych na realizację. Mamy 13 mln zł razem ze środkami, które są w budżecie, a oferty od 17,1 mln zł do 21,9 mln zł. To jest teraz jeden z najpoważniejszych problemów, z którym też należy się zmierzyć – zaznaczył Robert Cerazy.
„To już posunęło się za daleko”
Przewodnicząca komisji kultury zwróciła uwagę, że konsultacje ws. koncepcji plant nie cieszyły się dużym zainteresowaniem.
– Każdy z mieszkańców miał możliwość zapoznania się. Poza tym sama uczestniczyłam w niektórych warsztatach i spotkaniach w plenerze, wielkiego zainteresowania nie było. Osoby, które już wtedy uczestniczyły w tych spotkaniach teraz podpisują się (pod listem otwartym) to jest to dla mnie niezrozumiałe. To już posunęło się za daleko. Chcielibyśmy, aby nastąpił finał, aby te planty zostały już zrewitalizowane i żeby cieszyło oko, nie tylko nas mieszkańców, ale też turystów coraz częściej zaglądających do naszego miasta – skomentowała radna Anna Morajko.
– A gdyby nawet teraz zmienić koncepcję to pewnie nie otrzymalibyśmy dotacji? Prawda? – dopytywała Anna Morajko.
– Gdybyśmy chcieli to zmieniać tak jak życzą sobie sygnatariusze tej petycji to oczywiście wchodzimy w zamienne pozwolenia konserwatorskie i zamienne pozwolenia na budowę. My takie dokumenty otrzymaliśmy kilka lat temu pod kierownictwem ówczesnego konserwatora zabytków Andrzeja Cetery. W poprzednim roku była ponowna wizyta przedstawicieli konserwatora zabytków i oglądano każde drzewo, które zostało przeznaczone do wycinki. Kilka drzew jest mniej do wycinki niż pierwotnie planowano. To pokazuje, że podchodzimy do tematu rzetelnie – odpowiedział Robert Cerazy, zwracając uwagę, że na plantach zaplanowano nasadzenia nowych roślin.
Fontanna za 5 mln zł?
Na etapie sporządzania dokumentacji przetargowej koszt wykonania rewaloryzacji Plant Salinarnych wyceniono na prawie 13 mln zł. Pierwszy przetarg pokazał, że rynkowe realia są inne – najtańsza oferta w unieważnionym już przetargu opiewała na ok. 17,1 mln zł.
O koszt samej fontanny zapytał radny Kazimierz Wróbel. – Nie znam szczegółów tego projektu, ale sąsiad, który się w to wdrożył mówił, że sama fontanna ma kosztować 5 mln zł. Czy to jest prawdą? – zapytał radny Kazimierz Wróbel.
– Nie wiem kto panu przybliżył takie kwoty. To absolutnie nieprawda. W pierwszym przetargu były to kwoty ok. 1,6 mln zł – odpowiedział zastępca burmistrza Robert Cerazy.
O Plantach rozmawiano też w czwartek podczas posiedzenia komisji rozwoju gospodarczego, budżetu i finansów.
– Pamiętacie państwo, że dawniej w tym miejscu na plantach była sadzawka. A wiecie dlaczego zdecydowano się ją zlikwidować? W kość tak dawały komary, siedliska komarów, że ludzie zaczęli pisać, aby zlikwidowano tę sadzawkę. Ona sprawdzała się tylko w miesiącach zimowych, ponieważ było tam organizowane lodowisko i ciepło go wspominam, a tak to strach było tam podchodzić w miesiącach letnich. Ciekaw jestem jak ta fontanna ma wyglądać… – powiedział Bogdan Kosturkiewicz, przewodniczący Rady Miasta Bochnia.
– Ma to być fontanna wyposażona we wszystkie instalacje filtrowania wody. Dlatego komary nie będą miały możliwości się gnieździć – zaznaczył Rafał Nosek, naczelnik wydziału inwestycji, rewitalizacji miasta i funduszy zewnętrznych.
Brak szans na zmiany?
– Gdy czytałem protokoły z posiedzeń Komitetu Rewitalizacji bądź czytając któryś z artykułów na bocheńskim portalu pojawił się wpis chyba pana Langera, który stwierdził, że projekt był autorski z zastrzeżeniem braku możliwości wprowadzenia jakichkolwiek zmian [komentarz ukazał się pod artykułem w Bochnianin.pl – TUTAJ]. Można mieć wrażenie, że znaczna część projektów inwestycyjnych w Bochni odbywa się na zasadzie: ktoś przedkłada koncepcję i projekt, i w zasadzie nic nie można w tym zmieniać i dyskutować, tylko tak ma być i już – zwrócił uwagę radny Jan Balicki.
Do sprawy odniosła się również skarbnik miasta Ewa Dudek, która w latach 2013-19 w bocheńskim magistracie zajmowała się pozyskiwaniem funduszy zewnętrznych.
– Nie nadzorowałam projektu, ale uczestniczyłam w pracach związanych z przygotowywaniem rewitalizacji. W internecie pojawiają się komentarze, które nie do końca odzwierciedlają rzeczywistość, która wtedy była. Proponowałabym sięgnąć do tych dokumentów, które były stworzone w tamtym czasie i wszystko szczegółowo prześledzić. To nie jest tak, że nie były brane pod uwagę żadne głosy, że nie było to konsultowane, bo kto chciał ze społeczeństwa uczestniczyć to uczestniczył. Było wtedy bardzo dużo konsultacji – powiedziała Ewa Dudek.
– Zachęcam do spokojnej dyskusji, zobaczenia co w tym projekcie jest, jak to wszystko się odbywało, a nie wypisywanie komentarzy, które nie do końca są prawdziwe – dodała Ewa Dudek.