Choć w niedzielę Polacy gremialnie udali się do urn ustanawiając w wyborach parlamentarnych absolutny rekord frekwencji na poziomie 74,3%, to w odbywającym się równolegle referendum już tacy skorzy do głosowania nie byli. Bojkot okazał się bardzo powszechny i frekwencja wyniosła tylko 40,9% co oznacza, że referendum jest nieważne.
Referendum dotyczące spraw wieku emerytalnego, wyprzedawania państwowego majątku, imigracji oraz muru na wschodniej granicy, ze względu na brzmienie i konstrukcję pytań wzbudzało wiele kontrowersji – już z badań opinii publicznej przeprowadzanych latem wynikało, że prawie połowa pytanych (48,8%) ocenia ich treść negatywnie. Krytykowane było upartyjnienie instytucji referendum i nadanie mu wymiaru propagandowego. Narastał bunt, a w internecie pojawiało się coraz więcej materiałów podpowiadających jak będąc w lokalu wyborczym zagłosować w wyborach parlamentarnych, ale w sposób legalny odmówić udziału w referendum. Tydzień przed wyborami pojawił się np. spot „Nie daj sobie wcisnąć referendum”:
Swoją drogą życie dopisało do tej kampanii ciekawy rozdział. W wideo przedstawiającym wymyśloną scenkę pani z komisji proponuje wyborcy i namawia go do udziału w referendum, tymczasem w wyborczą niedzielę rozpętała się burza właśnie o to, że w niektórych komisjach padało pytanie, czy wydać też kartę do referendum (w trakcie dnia PKW uściśliło, że członkowie komisji nie powinni o to pytać, a wydawać wszystkie karty i dopiero gdy wyborca odmówi, wydać tylko te które wskaże). Sprawę sygnalizowała m.in. posłanka Józefa Szczurek-Żelazko:
Głosując w OKW nr 2 w Borusowej (Powiat Dąbrowski) członek komisji zapytał mnie czy chce kartę do głosowania w sprawie referendum. Zgłosiłam incydent Przewodniczącemu Komisji, jako niezgodny z prawem. Mam nadzieje ze więcej takich pytań nie będzie .
— Józefa Szczurek-Żelazko (@SzczurekZelazko) October 15, 2023
Mam wrażenie, że ta burza w mediach mogła odnieść skutek odwrotny od zamierzonego, bo jej efektem był przecież pośrednio sygnał, że ludzie faktycznie powszechnie rezygnują z udziału w referendum, a jednocześnie PKW sprecyzowała (de facto dając instrukcję) jak można odmówić głosowania – wielu mogło dzięki temu nabrać odwagi do zademonstrowania tego „obywatelskiego sprzeciwu” i nastąpił efekt domina.
Ale mogę się mylić i być może stałoby się tak i bez tego – wszak jak wspomniałem, już w sondażach latem referendalne pytania negatywnie oceniała połowa badanych.
Ile osób odmówiło udziału w referendum w naszym regionie?
Można to oszacować sprawdzając ile wydano kart do głosowania w wyborach parlamentarnych (tyle osób przyszło do lokalu wyborczego), a o ile mniej wydano kart dotyczących referendum.
Powiat bocheński:
Najwięcej osób odmówiło pobrania kart do głosowania w Bochni (7 tys.), gminie Bochnia (2,9 tys.), Nowym Wiśniczu (1,9 tys.), Rzezawie (1,4 tys.) i Łapanowie (1 tys.). W całym powiecie z głosowania w referendum odmówiło 16,3 tys. osób.
Frekwencja w referendum na terenie powiatu: 55,47% (w Bochni 44,68%)
Powiat brzeski:
Najwięcej osób odmówiło pobrania kart do głosowania w Brzesku (6,2 tys.), Dębnie (1,9 tys.) oraz Czchowie (1 tys.). W całym powiecie brzeskim było to w sumie 12 tys. osób.
Frekwencja w referendum na terenie powiatu: 52,68% (w Brzesku 48,30%)
Powiat wielicki
Gmina Wieliczka – 17,8 tys., Niepołomice – 7,7 tys., Gdów – 3,1 tys., Kłaj – 2,5 tys., Biskupice – 2,1 tys. W całym powiecie wielickim było to w sumie 33,3 tys. osób.
Frekwencja w referendum na terenie powiatu: 46,45% (w Wieliczce 43,14%)