We wschodniej części Bochni pojawiły się tabliczki informujące o chorobie pszczół zwanej zgnilcem amerykańskim. Ognisko zarazy wykryto w Starym Wiśniczu. Co to oznacza i czy są powody do niepokoju?
Zła wiadomość: dla pszczół to choroba bardzo groźna, dziesiątkuje pszczele rodziny, a jedynym sposobem na to, by zaraza się nie rozprzestrzeniła i nie spowodowała jeszcze większych strat, jest całkowita eksterminacja owadów w zarażonym ulu. Trzeba spalić pszczoły, plastry, ramki – wszystko wewnątrz ula. Sam ul może zostać zdezynfekowany i nadawać się do ponownego użycia. Ale często także on zostaje spalony.
Dobra wiadomość: zgnilec amerykański nie zagraża bezpośrednio ludziom – nawet gdyby zjedli miód z ula, w którym panoszy się choroba, to nic im nie będzie.
Zła wiadomość: Gdyby zaraza się rozniosła, człowiek odczuje jej skutki pośrednio – będą problemy z zapylaniem kwiatów, a co za tym idzie np. mniejsze plony i liczba owoców…
Gdzie jest ognisko choroby?
Zgnilec amerykański i jego skutki są na tyle poważne, że choroba zwalczana jest z urzędu przez służby weterynaryjne. O jej występowaniu informują tabliczki z napisem „Zgnilec amerykański pszczół – Obszar zapowietrzony”. Zgodnie z przepisami, ten obszar obejmuje teren w promieniu 6 km od ogniska choroby.
– Ognisko choroby wykryto w Starym Wiśniczu, gdzie stwierdzono zarażenie jednej pszczelej rodziny i podejrzenie zarażenia u drugiej – wyjaśnia w rozmowie z Bochnianin.pl Wacław Czaja, Powiatowy Lekarz Weterynarii. – Teraz mamy jeszcze drugie ognisko w Lipnicy Górnej – dodaje.
Zarażone pszczele rodziny zostały zabite, a sprzęt z uli, w których żyły – spalono. W Starym Wiśniczu zniszczono także oba ule.
Odszkodowania od państwa
Spalony sprzęt i eksterminacja pszczelich rodzin to oczywiście strata dla gospodarzy, ale jak wyjaśnia Wacław Czaja, w takich przypadkach dokonuje się zawsze wyceny przez rzeczoznawców, a właściciele otrzymują stosowne odszkodowanie z budżetu państwa.