Po ponad 14 latach w Niepołomicach dojdzie do zmiany władzy. Obecny burmistrz Roman Ptak zdecydował bowiem, że nie będzie ubiegał się o reelekcję. W obszernym wywiadzie dla Bochnianin.pl Roman Ptak opowiedział m.in. o powodach swojej decyzji, największych sukcesach i trudnych chwilach, a także wyzwaniach stojących przed Niepołomicami.
[wywiad został przeprowadzony i opublikowany przed wyborami 7 kwietnia]
Mirosław Cisak, Bochnianin.pl: – Chciałbym żebyśmy zaczęli naszą rozmowę od podsumowania pana pracy na stanowisku burmistrza Niepołomic. 6 listopada 2009 roku ówczesny premier Donald Tusk powołał pana na pełniącego funkcję burmistrza miasta i gminy Niepołomice. Stanisław Kracik, czyli pana poprzednik, uchodzi za wybitnego samorządowca. Pełnił funkcję burmistrza przez prawie 20 lat (od 1990 r. do 2009 r.). Czy przejęcie po nim schedy wiązało się wtedy dla pana z dużą presją?
Roman Ptak, burmistrz miasta i gminy Niepołomice: – Presja na pewno była, bo z panem Stanisławem Kracikiem współpracowałem od lipca 1994 roku, kiedy zaraz po maturze zostałem jego asystentem. Zaczynałem od nieskomplikowanych prac administracyjnych: prowadzenia kalendarza, odpisywania na pisma, czy umawiania spotkań. Wciągał mnie coraz bardziej w życie gminy. Uczestniczyłem w naradach inwestycyjnych, robiłem notatki z tych spotkań, jeździłem z nim na wizyty w sołectwach. Tak sobie uświadomiłem, że to był mój pierwszy i jedyny do tej pory szef. Od 30 lat jestem aktywny zawodowo. W zasadzie od 30 lat przychodzę do pracy do tego budynku. Zaczynałem jako asystent, potem od 2002 r. byłem sekretarzem gminy przez jedną kadencję, a w 2006 r. Stanisław Kracik powierzył mi funkcję wiceburmistrza. Tu już była jakaś odpowiedzialność, miałem swój zakres obowiązków, podejmowałem decyzje. Więc ta decyzja o przejęciu gminy w 2009 r. była dla mnie taka naturalna. Wiadomo, że wygodniej jest być zastępcą, bo wszelkie splendory, ale też to co się nie uda, idzie na burmistrza. To on ponosi odpowiedzialność przed wszystkimi i konsekwencje. Więc na pewno jakaś presja i stres były.
Jak wyglądały kulisy objęcia przez pana funkcji pełniącego obowiązki burmistrza Niepołomic w 2009 r.?
– Nie miałem dużo czasu na decyzję. Pamiętam, że pod koniec października wróciliśmy z zagranicznej delegacji. Wieczorem widziałem, że burmistrz odbiera telefony, ale nic mi nie mówił, była absolutna tajemnica. Następnego dnia rano powiedział mi, że dostał propozycję objęcia funkcji wojewody małopolskiego. Powiedział, że się zgodzi, ale pod warunkiem, że ten rok dociągnę jako pełniący obowiązki. Musiał oddzwonić o godz. 8.00, a była 7.55. Nie miałem czasu skonsultować tego nawet z moją żoną. A jednak wydawało mi się naturalne, aby dokończyć tę kadencję. Byłem już na tyle wdrożony w inwestycje, które były na biegu, wnioski, które składaliśmy o finansowanie. Znałem przedsiębiorców, sołtysów, przewodniczących osiedli, radnych, bo też uczestniczyłem w sesjach. Na pewno było mi łatwiej niż komuś kto przyszedłby zupełnie z zewnątrz i wszystkiego się dopiero uczył. I w ten sposób przez rok byłem pełniącym obowiązki. Potem trzy razy wygrałem wybory, za każdym razem w pierwszej turze z bardzo dobrymi wynikami oscylującymi między 69 a 75 proc.
Warto wspomnieć, że w 2009 r. miał pan 33 lata. Jakie znaczenia miał wtedy pana wiek? To był atut, czy może jeszcze większe wyzwanie?
– Pracowałem od 19 roku życia, więc mimo że miałem 33 lata to 14 lat doświadczenia zawodowego, w tym 7 lat na kierowniczych stanowiskach w niepołomickim magistracie. Ludzie mi zaufali i wiedzieli, że jestem aktywny, że przez wiele lat współpracowałem z panem Kracikiem, który do dziś cieszy się dużym szacunkiem w Niepołomicach. To on rozpoczął budowę strefy inwestycyjnej, wyremontował zamek, wybudował szkołę średnią i przeprowadził wiele innych dużych i ważnych dla gminy projektów. Dał impuls do rozwoju.
Czy miał pan wtedy takie wrażenie, że Niepołomice są jak „rozpędzony pociąg”, „samograj”? W porównaniu z innymi gminami, nie tylko w regionie, ale w całej Polsce, ten rozwój był i do dziś jest przecież znaczący.
– Te 20 lat pana Kracika dało podwaliny pod to co potem się działo. Obawiałem się więc, że w porównaniach z nim nie mam szans. Był posłem, był znany w całym kraju, miał za sobą dużo ważnych inwestycji, ponadto świetny kontakt z mieszkańcami. Po 15 latach na stanowisku burmistrza mam wrażenie, że udało mi się kontynuować wszystko to co dobre. Ale miałem też swój pomysł na tę gminę. Powstało wiele ciekawych inwestycji: węzeł autostradowy, obwodnica do strefy, parkingi park&ride (mamy ich aż 5), autobusowa komunikacja publiczna, komunikacja dowozowa do pociągu, Małopolskie Centrum Dźwięku i Słowa, Piekarnia Sztuki, Biblioteka, Laboratorium Aktywności Społecznej, ale też budowaliśmy bardzo aktywne społeczeństwo obywatelskie w Niepołomicach. Dziś to ponad 100 zarejestrowanych organizacji, kluby sportowe, OSP, koła gospodyń, Stowarzyszenie Niepołomice Biegają itd. Każdy kto chce wykazać się jakąś inicjatywą, ma na to wsparcie ze strony gminy, udostępniamy przestrzeń, pomagamy organizacyjnie, a jak trzeba to również finansowo. To sukces mojego urzędowania na stanowisku burmistrza. W zasadzie nie ma tygodnia, żeby nie działo się coś fajnego.
Obejmując wszystkie trzy kadencje, jak pan ocenia, które rzeczy są według pana najważniejsze? Co uważa pan za swój największy sukces?
– Myślę, że rozwój strefy inwestycyjnej to było coś bardzo ważnego, bo dzisiaj w gminie Niepołomice jest największa strefa inwestycyjna w Małopolsce. To 520 hektarów, 80 zakładów i 12 tysięcy zatrudnionych tam ludzi. Dzięki niej gmina ma realne, stabilne wpływy z podatków CIT i PIT. Bez odpowiedniej infrastruktury nie byłoby to możliwe. Ponadto wspomniany węzeł autostradowy, który kosztował nas ponad 40 mln zł. Przez kilka lat zabiegałem o to, aby uzyskać na niego zgodę. Trzeba było zmienić prawo, które nie pozwalało nam na budowę węzłów w odległościach mniejszych niż 15 km. Kilka lat chodzenia, dwa lata budowy. Dzisiaj trudno byłoby sobie wyobrazić jazdę do Krakowa bez tego węzła. Kolejna ważna inwestycja to budowa obwodnicy za ponad 62 mln zł, której pierwszy etap oddaliśmy w ubiegłym roku. Pozwoliła ona otworzyć nowe tereny pod inwestycje i pojawili się kolejni inwestorzy. To na pewno było bardzo ważne.
Następną ważną inwestycją jest budowa szkoły na Jazach. Mam przez to problemy, nadal chodzę po sądach i się tłumaczę. Podejmując decyzje człowiek jest narażony na takie ryzyko. Spokojnie patrzę w lustro. Nie mam zarzutów korupcji, czy niegospodarności, a chodzi o interpretację przepisów prawa dotyczących zamówień publicznych. Nie wymyśliłem tego sam, interpretacja powstała przy współpracy z prawnikami. I mam tu poczucie niesprawiedliwości. Odpowiadam za wybranie modelu i rozwiązania przygotowanego przez prawników. Mam nadzieję, że to się dla mnie dobrze skończy.
Natomiast i tak uważam, że to był krok w bardzo dobrą stronę – ogólnie rozbudowa szkół, infrastruktury edukacyjnej i społecznej. Wyremontowaliśmy praktycznie wszystkie domy kultury, powstała Piekarnia Sztuki, czyli nowa przestrzeń dla mieszkańców. Obserwuję jak bardzo aktywnie ludzie uczestniczą w różnego rodzaju zajęciach, od szydełkowania po robotykę. Korzystają dorośli i dzieci. I to jest fajne. Natomiast absolutnie petardowa inwestycja społeczna to Niepołomickie Błonia, czyli na nowo zagospodarowany teren przy zamku. Mnóstwo niepołomiczan, ale i turystów.
Porozmawiajmy jeszcze o Niepołomickiej Strefie Inwestycyjnej. Jak ona się rozwinęła od 2009 roku?
– Myślę, że podwoiła się liczba osób pracujących w strefie. Tak jak już powiedziałem dzisiaj to ok. 12 tys. osób. Strefa się wypełnia, choć są jeszcze niezabudowane przestrzenie. Wynika to jednak głównie z tego, że firmy kupowały teren z zapasem, pod przyszłe inwestycje. Myślę, że liczba firm też uległa podwojeniu. W tej chwili nasze roczne wpływy z podatków to ok. 60 mln zł. To jest stabilny dochód do budżetu gminy. Nie wynika to z tego, że windujemy stawki, tylko rośnie nam baza.
Ogromna strefa inwestycyjna to chyba najważniejsza kwestia, która budzi zazdrość np. wśród mieszkańców Bochni…
– Ciężko na to zapracowaliśmy. Przede wszystkim relacjami z przedsiębiorcami, otwartością, czasami prowadzeniem ich za rękę. Gdy zjawia się tutaj ktoś, kto chce ulokować swój biznes, dostaje w urzędzie opiekuna, który pomaga mu przebrnąć przez cały proces administracyjny we wszystkich instytucjach. Uważam, że właśnie tym zaangażowaniem wygraliśmy na początku lat 90. XX wieku. W taki sposób burmistrz Kracik przekonał Coca-Colę do wybudowania u nas zakładu i to był pierwszy impuls. Potem powstał Oknoplast, Staco, Silgan White Cap. Absolutny hit to był MAN w 2006 r. Za MAN-em przyszli kooperanci, poddostawcy, strefa zaczęła się wypełniać. Można powiedzieć, że nasza strefa to efekt kuli śnieżnej.
Rozwój strefy, rozwój miasta i jednocześnie wzrost liczby mieszkańców. Jak to wyglądało? Ilu mieszkańców przybyło w ostatnich latach?
– Gdy zaczynałem pracować w Niepołomicach samo miasto miało 7 tys. mieszkańców, dzisiaj to już 16 tys. Odkąd jestem burmistrzem w gminie przybyło ok. 10 tys. ludzi. To są głównie młode osoby, które przyjechały tutaj w poszukiwaniu pracy. To jeden z czynników, który przyciąga. Drugim są ceny mieszkań, jednak trochę niższe niż w Krakowie. Miasto jest dobrze skomunikowane, mamy komunikację publiczną, jest pociąg. Do Krakowa można dojechać w 30 minut. Dlatego też ludzie szukają w naszej gminie swojego miejsca do życia.
Jak dużym wyzwaniem dla gminy jest zwiększająca się liczba mieszkańców?
– Trzeba było rozbudowywać szkoły, wybudować też nową. Na przyszłą kadencję priorytetem będzie nowa szkoła na osiedlu Boryczów. Nie chcemy dopuścić do niekomfortowej sytuacji, żeby dzieci uczyły się na dwie zmiany. Niepołomice mocno się odmłodziły. Potrzeba miejsc w przedszkolach i żłobkach.
A co z inwestycją, która nie jest stricte miejska, czyli połączenie centrum miasta z koleją?
– Nie jesteśmy komunikacyjnie wykluczeni. Mamy aglomeracyjne linie autobusowe i one zaspokajają potrzeby mieszkańców, ale wszyscy zyskają na nowej nitce o długości ok. 7 km. Odcinek ma być gotowy do 2029 r. Trwają jeszcze dyskusje nad lokalizacją przystanku końcowego, bo nie wszystkim się podoba, że kolej będzie dojeżdżała do centrum miasta. Mam nadzieję, że uda się wybrać rozwiązanie akceptowalne społecznie. Gmina nie dokłada się do tego finansowo. Będzie to finansowane ze środków europejskich i z budżetu państwa. Poza tym ostatnio usłyszałem, że za 31 miesięcy ma być uruchomiona nitka Podłęże – Piekiełko. To się już dzieje, budowa trwa na Podhalu w okolicach Chabówki, a koło Limanowej ma być 4 km tunel. Będziemy mieli przystanek w Podłężu, więc kierunek Zakopane i kierunek Kraków ze Staniątek i Podłęża albo z centrum miasta. Teraz kwestia dalszej rozbudowy parkingów park&ride. Wybudowaliśmy takie parkingi w Niepołomicach, Podłężu i Staniątkach. Na początku ludzie nie byli zdecydowani, czy z nich korzystać, a dzisiaj jest tam już ciasno.
Ważną inwestycją jest też zapewne budowa obwodnicy.
– Pierwszy etap, czyli połączenie węzła autostradowego ze strefą, zrealizowaliśmy. Zupełnie nowy odcinek 2 km z estakadą nad linią kolejową. Koszt 62 mln zł. To była najbardziej ryzykowna inwestycja, którą zrealizowałem, bo rozpocząłem procedury nie mając 100 proc. pewności finansowania. Teraz jesteśmy w trakcie realizacji trzeciego i czwartego etapu rozbudowy obwodnicy. Wykonawca trzeciego etapu od mostu na Wiśle aż po firmę MAN jest już wyłoniony i ma czas do kwietnia przyszłego roku na budowę tego odcinka. W fazie projektowej jest ostatni, czwarty etap. Więc wkrótce będziemy mieli załatwiony naprawdę bardzo ważny temat.
Trochę już pan powiedział o wyzwaniach czekających Niepołomice. Czy coś jeszcze dołożyłby pan do tego? Którymi sprawami trzeba się najpilniej zająć?
– Zostawiam mojemu następcy ok. 20 rozpoczętych projektów drogowych, w takim sensie, że mamy wydane decyzje ZRID lub kończy się projektowanie. Te drogi są bardzo ważne z punktu widzenia mieszkańców. Będzie się to wiązało z wypłatą odszkodowań, bo to są procedury ZRID-owskie i będzie trzeba szukać pieniędzy na realizację. Miasto dynamicznie się rozwija, deweloperzy wyciskają z terenu co się da. Od jakiegoś czasu nakłaniamy ich do podpisywania umów inwestycyjnych. Pokazujemy, jak ich inwestycja wpływa na sieć dróg i muszą wykonać konkretne inwestycje lub wpłacić na nie pieniądze do budżetu i gmina je realizuje. Nie może być tak, by koszty infrastruktury ponosiła wyłącznie gmina. Taką w tym momencie prowadzimy politykę. Priorytetem jest również budowa nowej szkoły na osiedlu Boryczów oraz poprawa infrastruktury drogowej, bezpieczeństwo na drogach, chodniki, ścieżki rowerowe.
Pociągnę jeszcze wątek dotyczący demografii. Jaką maksymalną liczbę mieszkańców mogą mieć Niepołomice? Nadal zapraszacie nowe osoby, czy może lepiej byłoby… zniechęcać?
– Zdecydowanie zapraszamy. Widać, że dużo ludzi chce swoje życie wiązać z Niepołomicami. Jesteśmy blisko Krakowa i mamy dobrą ofertę dla dorosłych i dzieci. Dobrze się tu żyje. Miasto jest spokojne, bezpieczne, nie ma awantur, bójek, rozbojów, kradzieży. Widziałem opracowania robione dla metropolii krakowskiej, w których w 2050 roku w Niepołomicach miałoby mieszkać ok. 80 tys. ludzi, ale myślę, że model został źle zestawiony. Nie mamy aż tylu terenów, żeby przyjąć tyle osób. Dzisiaj jest ok. 31 tys. zameldowanych. Według moich obserwacji i analizy deklaracji śmieciowych, jest jeszcze ok. 3 tys. osób, które się nie meldują. Według mnie komfortowo będzie nam się żyło maksymalnie do 40 tys. osób.
Często, zwłaszcza w kampanii wyborczej, w Bochni pojawiają się głosy w stylu „wzorujmy się na Niepołomicach, gońmy Niepołomice”. A kogo gonią Niepołomice?
– Nie musimy nikogo gonić. Musimy rozwijać się w umiarkowany, zrównoważony sposób. Kogo mamy gonić? Nie dogonimy Krakowa, nie dogonimy Wieliczki. Każda z tych gmin, powiatów ma swój sposób, swoją specyfikę, swój charakter rozwoju. Mamy ciążenie ku Wieliczce, bo jesteśmy w powiecie wielickim, bardzo dobrze nam się współpracuje z burmistrzem Arturem Koziołem. W Wieliczce również jest strefa inwestycyjna i mamy taki projekt, aby drogowo obie połączyć.
Natomiast ciężko jest mi wypowiadać się o Bochni. Nie znam jej na tyle dobrze. Może trochę szybciej realizuje się u nas projekty. Decyzyjność jest bardziej sprawcza. Jednak każde miasto ma swoją specyfikę. Ważna jest też atmosfera i współpraca z radnymi. W Niepołomicach w Radzie Miejskiej większość ma mój klub, jest też klub opozycyjny, ale głosowania po dyskusji przechodzą zwykle jednogłośnie. Różnimy się w niektórych kwestiach, choć generalnie się dogadujemy. Poza tym myślę, że przez te 15 lat udało mi się zbudować fantastyczny zespół współpracowników. Każdy wie co ma robić. Gdy znikam na urlop to oni starają mi się za bardzo „nie zawracać głowy”. Bez dobrych współpracowników nie dałoby się pociągnąć tej gminy tak daleko. Fajny zespół ludzi, moich rówieśników, którzy z radością przychodzą do pracy i spełniają się w tej misji.
Było już o tym co w pana pracy na stanowisku burmistrza było najlepsze, o sukcesach, a jakie były największe trudności?
– Pełniąc zaszczytną funkcję burmistrza, szefa miasta, trzeba poświęcić trochę siebie. Angażując się w coś w pełni trochę pozbywamy się prywatności. Człowiek jest zaangażowany w to co robi. Nie można zaplanować sobie weekendu tylko dla siebie i rodziny, bo ciągle trzeba być w pracy. W tygodniu to też nie jest tak, że przychodzę do domu o godz. 18-19 i wyłączam się, bo trzeba cały czas być pod telefonem albo myśleć o tym co będzie trzeba załatwić następnego dnia.
Taką najbardziej przykrą dla mnie sprawą była kwestia tej szkoły w Jazach, o czym już wspomniałem. Świetna realizacja, super projekt, a od 9 lat jestem ciągany po różnego rodzaju instytucjach za to, że chciałem dobrze. Poza tym nie działałem sam, bo ze współpracownikami i prawnikami. Nie zamierzam na nikogo zwalać winy, bo wiadomo: burmistrz pierwszy do orderów jak jest sukces, a jak coś nie idzie to burmistrz dostaje po głowie. To był dla mnie najtrudniejszy moment tych 15 lat, ale dzieciaki się uczą, wszyscy zadowoleni, obiekt ładny i niezależnie od tego jak to się skończy to nie będę żałował żadnej decyzji.
Pewnie w dużej mierze dlatego podjął pan decyzję, że nie będzie ubiegał się o reelekcję?
– Nie ukrywam, że to był jeden z elementów, które zadecydowały o tym, że podjąłem taką decyzję. Jestem tym wszystkim psychicznie zmęczony. Poza tym mam prawie 50 lat, od 30 lat przychodzę do pracy do tego samego budynku. Śmieję się, że to są te same drzwi, te same schody, to samo piętro, a tylko wędrowałem po pokojach. Potrzebuję nowego wyzwania, nowego impulsu, coś zmienić. Dlatego startuję do Rady Powiatu Wielickiego. Po 15 latach samodzielnego zarządzania gminą poczułem, że to jest najlepszy moment na podjęcie takiej decyzji. Czuję się spełniony zawodowo tutaj w Niepołomicach. Doszedłem do wniosku, że jeśli schodzić ze sceny to niepokonanym i na górce. Myślę, że ludzie dobrze mnie zapamiętają. Stąd ta decyzja.
Wiadomo już co pan chce robić w samorządzie, a czy zawodowo, prywatnie, coś oprócz tego?
– Mam kilka pomysłów, ale na razie czekam na to co wydarzy się 7 kwietnia.
Zachęca pan do głosowania na swojego zastępcę Michała Hebdę. Czy według pana będzie dobrym burmistrzem?
– Poznałem Michała już dawno temu. Był niezwykle aktywnym licealistą. Brał udział w różnego rodzaju konkursach. Spodobała mi się jego działalność, duże zaangażowanie. 10 lat temu został wybrany do rady miejskiej jako najmłodszy radny w historii gminy, a startował wtedy kiedy były okręgi jednomandatowe i pokonał przeciwnika wagi ciężkiej na os. Jazy. Od kilku lat jest moim zastępcą i obserwuję jak się rozwinął, jak poznał tę gminę. Odpowiada za ten obszar społeczny, czyli edukację, kulturę, promocję, sport, opiekę społeczną, ale jeździł ze mną na różne zebrania, był przy podejmowaniu decyzji dotyczących inwestycji. Uznałem, że to będzie najlepszy kandydat, bo zna tę gminę od wielu lat. Jest uczciwy, sprawiedliwy w podejmowaniu decyzji, rozsądny w tym wszystkim co robi, nie obiecuje gruszek na wierzbie, wie jaki jest budżet, na co nas stać, jakie są priorytety. Myślę, że będzie kontynuował to co zaczęte, ale też ma swoje pomysły na gminę. Poza tym jest w takim wieku jak ja byłem, gdy zostałem burmistrzem. Dzisiaj młodzi są odważni, więc myślę, że da radę.
AKTUALIZACJA (09.04.2024)
W wyborach 7 kwietnia Roman Ptak zdobył mandat radnego powiatowego uzyskując imponujący wynik ponad 3,8 tys. głosów poparcia.