W „Gazecie Wyborczej” ukazał się dziś artykuł dotyczący kontrowersji wokół burmistrz Bochni Magdaleny Łacnej. W obszernym tekście opisano kryzys polityczny oraz podziały w bocheńskiej PO, ale skoncentrowano się przede wszystkim na problemach finansowych M. Łacnej (długi, upadłość konsumencka), a ona sama po raz pierwszy publicznie szczegółowo opowiada o tym, że stała się ofiarą przemocy domowej ze strony byłego już partnera.
O tych sprawach pisaliśmy w Bochnianin.pl już wcześniej (o problemach finansowych napisaliśmy jako pierwsi – TUTAJ; w reakcji na nasz tekst burmistrz wydała oświadczenie – TUTAJ). Natomiast tekst „GW” poszerza kontekst o nowe wątki.
Problemy finansowe – zadłużenie przekraczające 1,3 mln złotych
Z informacji ujawnionych przez Gazetę Wyborczą wynika, że zadłużenie Magdaleny Łacnej wynikające z problemów finansowych już zamkniętej jednoosobowej działalności gospodarczej jest jeszcze większe niż wynika to ze złożonego wiosną zeszłego roku oświadczenia majątkowego – ma to być 860 tys. zł ściąganych przez komornika dla czterech wierzycieli plus dwa kredyty bankowe na kwotę ok. 450 tys. zł, czyli łącznie nie 900 tys. zł, ale ponad 1,3 mln zł.
„GW” dotarła do przedsiębiorcy z Grudziądza, któremu burmistrz Bochni jest winna około 300 tys. złotych. Według niego problemy finansowe Łacnej rozpoczęły się dużo wcześniej niż podczas pandemii (tak poinformowała w oświadczeniu), a „pierwsze niezapłacone faktury pojawiły się już w 2018 roku”. Przedsiębiorca zarzuca burmistrz Bochni, że miała pieniądze na kampanie wyborcze, a na spłatę zobowiązań już nie.
Artykuł porusza też kwestię krytyki Magdaleny Łacnej za ukrywanie długów i brak transparentności w czasie kampanii wyborczej oraz zarzutów, że jej problemy osobiste wpływają na funkcjonowanie urzędu. Burmistrz Bochni jednak zaprzecza, jakoby cokolwiek ukrywała. „Być może nie informowałam wszystkich mieszkańców, bo jest to niemożliwe, ale jeśli ktoś pytał, to odpowiadałam. Każdy z moich kontrkandydatów, a było ich sześciu, doskonale wiedział, że mam zadłużenie” – wyjaśnia w rozmowie z „GW”. Przekonuje też, że jej prywatne problemy finansowe nie mają wpływu na zarządzanie miastem.
Przemoc domowa
Prywatne problemy burmistrz to jednak nie tylko kłopoty finansowe. Sytuację komplikuje przedstawiona przez nią historia przemocy domowej. Sygnały o tym były już wcześniej – pisaliśmy o tym TUTAJ. Magdalena Łacna oskarżyła swojego wieloletniego partnera o psychiczne i fizyczne znęcanie się oraz uporczywe nękanie.
W rozmowie z „GW” burmistrz Łacna po raz pierwszy publicznie mówi o szczegółach swojego prywatnego życia. Do pierwszego aktu przemocy miało dojść 7 maja 2024 roku, zaledwie 40 minut przed złożeniem ślubowania jako burmistrz. Łacna twierdzi, że jej partner nie poradził sobie z jej sukcesem zawodowym, co z czasem przerodziło się w chorobliwą zazdrość. „W każdym mężczyźnie, który był obok, widział kochanka. Zainstalował w moim aucie urządzenie lokalizujące oraz podsłuchy w różnych miejscach” – opowiada w rozmowie z „GW”.
Kulminacja konfliktu miała miejsce 15 września ubiegłego roku, kiedy Magdalena Łacna musiała uciekać z domu. „Przyszedł i kazał mi oddać moje telefony. Nie zrobiłam tego. (…) Po chwili wpadł z okropnym wrzaskiem, był straszny, nieobliczalny. Udało mi się uciec do ogrodu, ale dopadł mnie przy ogrodzeniu sąsiadki, złapał za włosy. W końcu udało mi się uciec, ale tylko dlatego, że przewrócił się na trawie” – relacjonuje na łamach „GW”.
Dopiero po tym incydencie burmistrz zdecydowała się zgłosić sprawę na policję. Wcześniej, jak twierdzi, powstrzymywał ją wstyd. Partner został zatrzymany przez policję i spędził 48 godzin w areszcie. Prokuratura postawiła mu zarzuty psychicznego i fizycznego znęcania się nad partnerką oraz uporczywego nękania, otrzymał zakaz zbliżania się do Łacnej. W styczniu akt oskarżenia przeciwko niemu prokuratura skierowała do sądu.
Podsłuchy
Były partner w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” stanowczo zaprzeczył wszystkim zarzutom. Twierdzi, że nigdy nie stosował przemocy wobec Magdaleny Łacnej, a jej oskarżenia są próbą ukrycia własnych działań. Przyznał jednak, że gdy we wrześniu jechała na Forum Ekonomiczne do Karpacza, ukrył w jej walizce urządzenie nagrywające, aby dowiedzieć się, czy burmistrzyni go zdradzała. A tamtego 15 września gdy próbował wyjaśnić sytuację, ona uciekła z domu i zawiadomiła policję o pobiciu. „W ten sposób chciała zatuszować fakt dopuszczenia się zdrady oraz politycznych ustawek, które wyszły przy okazji” – przekonuje w rozmowie z „GW”.
Były partner zgłosił sprawę tych „ustawek” do prokuratury. O tym, że ta wszczęła w tej sprawie śledztwo pisaliśmy TUTAJ. W rozmowie z „GW” Łacna zapewnia, że „wszystkie osoby zostały zatrudnione w urzędzie i jednostkach zgodnie z prawem” i dodaje, że „gdyby na tych nagraniach faktycznie było coś niezgodnego z prawem, już bym nie siedziała w tym gabinecie”.
Artykuł kończy zapewnienie Magdaleny Łacnej, że stara się uporządkować swoje prywatne sprawy i jest gotowa spłacić wszystkie długi.