Cierpiącemu z bólu 41-letniemu mieszkańcowi Wiśnicza Małego pomogli w końcu medycy w bocheńskim szpitalu, ale trafił tu dopiero dzięki strażakom OSP. Jak relacjonują, dyspozytor spod numeru 112 nie chciał wysłać po niego karetki.
Do zdarzenia doszło w miniony piątek 8 maja. Po całodobowym zażywaniu leków zleconych przez lekarza rodzinnego 41-letni mężczyzna poprosił o pomoc dzwoniąc na numer 112. Jak wynika z przekazanej nam relacji, zgłaszał dyspozytorowi ból w kręgosłupie o ogromnym nasileniu i drętwienie nóg. Prosił o przysłanie karetki tłumacząc, że nie jest w stanie samodzielnie dojechać do szpitala. Dyspozytor miał jednak odmówić.
Po kilku godzinach na 112 zadzwoniła żona mężczyzny informując, że stan męża się pogarsza, traci czucie w nogach i prosi o pomoc medyczną. – W odpowiedzi usłyszał, że karetka pogotowia to nie taksówka i nie zostanie wysłana – relacjonują znajomi pacjenta.
Bojąc się o życie i zdrowie męża żona poprosiła o pomoc druhów ratowników OSP z Wiśnicza Małego. Ci na desce ratowniczej przetransportowali go najpierw z piętra w domu rodzinnym, a potem umieścili w samochodzie, w którym odpowiednią ilość miejsca zrobili demontując fotele. W tych prowizorycznych warunkach zawieźli kolegę do szpitala w Bochni, gdzie medycy udzielili mu profesjonalnej pomocy.
Jak się okazało, mężczyzna miał bardzo bolesny atak rwy kulszowej. Przeprowadzone badania wykazały, że na szczęście leczenie nie wymaga zabiegów operacyjnych.
Rodzina i koledzy pacjenta są mocno oburzeni postawą dyspozytora spod numeru 112 (Skoncentrowana Dyspozytornia Medyczna nr. 2 w Tarnowie obsługuje 7 powiatów: tarnowski, dąbrowski, brzeski, bocheński, nowosądecki, gorlicki, limanowski oraz dwa miasta na prawach powiatu: miasto Tarnów i Nowy Sącz). W rozmowie z Bochnianin.pl szef SOR Jarosław Gucwa również przyznaje, że w sytuacji, w której karetki wożą skręcone kostki i skaleczone palce, odmowa wyjazdu do niedowładu może wydawać się niezrozumiała.
