Sąsiedzi budowanego przy ul. Goczałkowskich w Bochni Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych wystosowali do burmistrza Bochni petycję, w której sprzeciwiają się lokalizacji tego przedsięwzięcia. Prezes BZUK uspokaja, że inwestycja to jedynie ucywilizowanie tego, co działa w tym miejscu od prawie dekady. O sprawie rozmawiano we wtorek podczas zebrania mieszkańców osiedla Proszowskie.
Pod petycją podpisało się ok. 60 osób. To grupa mieszkańców osiedla „Pod jesionami” przy ul. Goczałkowskich (zabudowa szeregowa naprzeciwko PSZOK-u) oraz pobliskich okolic.
Żądanie wstrzymania prac i zmiany lokalizacji
W petycji mieszkańcy domagają się wstrzymania budowy Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych (PSZOK) na terenie bazy BZUK przy ul. 20 Stycznia w Bochni i prowadzenia tej inwestycji na działkach przy ul. Gazowej w Bochni.
Według mieszkańców, którzy podpisali się pod petycją, PSZOK „nie może powstać we wskazanej lokalizacji z następujących powodów”:
- „Zagrożenia związane ze zbieraniem i składowaniem odpadów niebezpiecznych są bardzo poważne dla zdrowia ludzi i środowiska naturalnego”;
- „PSZOK spowoduje obniżenie komfortu życia mieszkańców w tej części miasta”;
- „Lokalizacja PSZOK-u spowoduje także zdecydowanie obniżenie wartości naszych mieszkań”;
- „Niezwykle kluczową kwestią jest całkowity brak konsultacji społecznych”.
Będzie publiczny protest?
Mieszkańcy zwrócili również uwagę na zakłócanie ciszy nocnej przy realizacji robót – w nocy z 16 na 17 września do ok. godz. 2:00 trwały prace związane z wylewaniem betonu. Interweniowała policja.
– Informujemy, że podejmiemy wszelkie kroki przewidziane prawem, aby powstrzymać budowę PSZOK-u w aktualnej lokalizacji, ze zorganizowaniem publicznego protestu włącznie. Brak reakcji na nasze postulaty i czynienie dalszych działań zmierzających do budowy PSZOK-u wbrew woli mieszkańców uznamy za złą wolę Gminy Miasta Bochnia – podkreślono w podsumowaniu petycji.
Od lat na tej działce zajmowano się odpadami
Podczas wtorkowego zebrania mieszkańców osiedla Proszowskie wątpliwości związane z inwestycją starał się rozwiać Sławomir Kołodziej, prezes Bocheńskich Zakładów Usług Komunalnych.
– Nie pamiętam tego, bo mnie nie było na świecie, ale baza BZUK-u istnieje w tym miejscu już chyba 60 lat. Punkt do zbierania selektywnych odpadów komunalnych istnieje na terenie Bochni od 1 lipca 2013 r. na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego z 2010 r., gdzie wyraźnie jest napisane, że taki punkt może być w tym miejscu. Na podstawie tego planu BZUK ze starostwa powiatowego posiada zgodę na prowadzenie tego punktu popartą decyzją środowiskową – podkreślił Sławomir Kołodziej, prezes Bocheńskich Zakładów Usług Komunalnych.
Co będzie w nowym PSZOK-u?
Prezes BZUK-u podkreślił, że PSZOK jest punktem zbierającym tylko odpady selektywne przywożone przez mieszkańców. Przypomniał też, że modernizacja prowadzona jest z udziałem dotacji zewnętrznej w wysokości ok. 3,6 mln zł, a głównym celem jest ucywilizowanie tego miejsca.
– To jest taka szumna nazwa, a tak naprawdę to jest utwardzenie całego placu, wybetonowanie i wybudowanie rampy przeładunkowej o wysokości 2 metrów, na którą będą mogły wjechać samochody i nie będzie trzeba wrzucać do góry, ale w dół. Oprócz tego jest kilka warsztatów, dwa magazyny na odpady, które nie mogą być na otwartym powietrzu, czyli specjalne pojemniki z atestami na leki, świetlówki, baterie. Będzie tam warsztat na tzw. drugie życie produktu, będzie tam zatrudniony pan mający za zadanie znaleźć coś z tych odpadów, co dałoby się naprawić. Będzie tam hala z pojemnikami na makulaturę i będzie też pomieszczenie nazwane kontenerem edukacyjnym, w którym dzieci będą mogły zobaczyć mini elektrownię wiatrową, mini pompę ciepła, solary, będą mogły zobaczyć jak to działa, a na zewnątrz będzie plac zabaw – wyliczał prezes Sławomir Kołodziej.
Dlaczego nie przy ul. Gazowej?
Rok temu informowaliśmy o tym, że starostwo odmówiło wydania pozwolenia na budowę PSZOK-u w tej lokalizacji (przy ul. Goczałkowskich). Nastąpiła wówczas konsternacja, bo BZUK miał już przyznaną dotację na inwestycję. O sprawie pisaliśmy TUTAJ.
Rozwiązaniem patowej sytuacji było znalezienie alternatywnej lokalizacji. Na wniesienie do BZUK-u wkładu niepieniężnego (aportu) w postaci dwóch działek przy ul. Gazowej o łącznej powierzchni prawie 1 ha zgodę wyraziła już rada miasta, ale do przekazania nieruchomości ostatecznie nie doszło. Dlaczego? We wtorek wyjaśnił to prezes Sławomir Kołodziej.
– Gdy w 2018 r. wystąpiliśmy o środki unijne to musieliśmy przedstawić jakiś teren. Tym terenem jest nieruchomość przy ul. Goczałkowskich, na miejscowym planie funkcjonującym od 2010 r. był już PSZOK. Cały wniosek oparliśmy o ten teren. Starostwo nie wydało BZUK-owi pozwolenia na budowę, stwierdziło, że to jest niezgodne z planem, więc, żeby nie stracić pieniędzy odwołałem się od decyzji starosty do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Nie wiedząc kiedy sąd zajmie się tą sprawą i nie wiedząc jaka będzie decyzja sądu szukałem innej lokalizacji – mówił Sławomir Kołodziej.
– Miasto dysponowało terenem przy ul. Gazowej i pan burmistrz stwierdził, że jeśli rada miasta wyrazi zgodę to może te tereny przekazać BZUK-owi. Zadzwoniłem do narodowego funduszu z informacją, czy jeśli zmienimy lokalizację to czy te pieniądze nie przepadną. Usłyszałem: najpierw zobaczymy jaki będzie wyrok sądu. Tak się akurat złożyło, że tego wyroku długo nie było, rada miasta przekazała działki BZUK-owi, a następnego dnia sąd podjął decyzję, że teren spełnia wymogi, więc można spokojnie budować. Dlatego jako BZUK nie podpisywałem żadnej umowy i działki przy ul. Gazowej nie zostały przekazane. Nie ma już więc tematu zmiany lokalizacji, bo nie ma podstawy. Budujemy, bo mamy prawomocny wyrok sądu, który przyznaje, że wszystko jest w porządku – dodał Sławomir Kołodziej.
Nowy PSZOK ma być gotowy za kilka tygodni.