– Kazimierzu, zadałeś sobie kiedyś pytanie ilu radnych wprowadziliby BdB, gdyby Kolawiński nie startował w Waszych barwach? – pyta retorycznie w liście do redakcji burmistrz Stefan Kolawiński. Pytanie skierowane jest do radnego Kazimierza Ścisły, lidera „Bochniaków dla Bochni” i związane z jego niedawną wypowiedzią dla Bochnianin.pl.
Stefan Kolawiński trzykrotnie wygrywał wybory będąc kandydatem „Bochniaków dla Bochni”. 23 lutego oficjalnie ogłoszono, że w najbliższych wyborach „BdB” wystawią do wyścigu o fotel burmistrza Marka Rudnika. Lider „BdB” Kazimierz Ścisło w rozmowie z Bochnianin.pl wyjaśnił wtedy: – Część obecnych radnych, sympatyków naszego klubu oraz przyszłych kandydatów na radnych, widzi potrzebę zmiany filozofii zarządzania miastem, a także wyboru priorytetów inwestycyjnych w przyszłych latach.
To właśnie ta wypowiedź stała się powodem reakcji burmistrza Stefana Kolawińskiego. Przesłaną korespondencję publikujemy poniżej w całości.
Bochnia 4 marca 2024 roku
Szanowny Panie Redaktorze,
Zastanawiałem się czy reagować na artykuł, który ukazał się na łamach portalu „Bochnianin” dotyczący mojej osoby w kontekście wyborów samorządowych, dokładniej tego co postanowił klub radnych „Bochniacy dla Bochni”, a właściwie na początku jego lider, Kazimierz Ścisło. Doszedłem jednak do wniosku, że sugestie w nim zawarte wymagają odpowiedzi. Grupa „Bochniacy dla Bochni” jest klubem w Radzie Miasta Bochnia, który nie ma ani formalnego przewodniczącego, ani żadnych struktur. Jest to Komitet Wyborczy Wyborców utworzony tylko dla potrzeb wyborczych.
Ostatnie wybory samorządowe, przyniosły BdB drugą co do wielkości (po PiS) grupę radnych. Jednak ze względu na brak ustępstw w mediacjach i wygórowane żądania formułowane przez jej lidera Kazimierza Ścisło, BdB zostali wyeliminowani z obsady stanowisk funkcyjnych w Radzie Miasta i w jej Komisjach. To nie było i nie jest dobre rozwiązanie ponieważ brak porozumienia na szczeblu władzy uchwałodawczej, przekłada się na duże trudności w sprawowaniu władzy wykonawczej. Tak więc klub radnych, ze swoim ambitnym liderem, żył sobie własnym życiem, wycofany ze znaczącego wpływu na funkcjonowania Rady Miasta i jej Komisji.
Dla niektórych niejaką sensacją wydaje się artykuł pt. „Bochniacy” nie stawiają już na Stefana Kolawińskiego: „Potrzeba zmiany filozofii zarządzania miastem”. Z zaciekawieniem przeczytałem ten tekst, jednak z zawartymi tam stwierdzeniami i tezami zgodzić się nie mogę, a szczególnie z wypowiedzią kol. Kazimierza Ścisło. Po pierwsze nie ubiegałem się o poparcie w nadchodzących wyborach samorządowych grupy „Bochniacy dla Bochni”. Ma ona pełne prawo do poparcia takiego kandydata, który chce pod jej sztandarem wystartować. Po drugie, po tym artykule skontaktowałem się z radnymi telefonicznie, a ich zdumienie ukazaniem się takiej informacji było podobne do mojego tzn. nikt o niczym nie wiedział. Kolega Kazimierz Ścisło nie po raz pierwszy zadziałał samodzielnie. Po trzecie mogę potwierdzić, że faktycznie kierowano do mnie zarzuty o „załatwianie spraw” innych radnych, ale nie potwierdzam i to zdecydowanie pomijania lub ograniczania postulatów zgłaszanych przez radnych BdB.
Po czwarte, rzeczywiście od dłuższego czasu ze zdumieniem obserwowałem jak kol. Kazimierz Ścisło wylewa swoje żale na sali obrad Rady Miasta, coraz częściej krytykując poczynania władzy wykonawczej na forum rady, a nie na spotkaniach klubu.
Zapewne takie działanie miało kilka założeń strategicznych, pisanych pod kampanię wyborczą, ale błędne założenia stawiają te manewry pod znakiem zapytania. O co więc chodzi? O brak znaczącej funkcji w Radzie Miasta? Realizację innych zadań, które wg niezależnej oceny były pilniejsze, ważniejsze, bardziej potrzebne, ale zgłaszane przez radnych spoza BdB? W swoim działaniu zawsze staram się kierować nie jakimś politycznym interesem, ale obiektywizmem. Tak było, tak jest i tak będzie do końca.
Może to i błąd, ale nigdy nie pozwoliłbym sobie na sterowanie przez kogoś z tylnego siedzenia. Czy obecna nadzieja na „zmiany filozofii zarządzania miastem” ma to odwrócić? Może trochę na wyrost, może trochę złośliwie zapytam teraz: Kol. Kazimierzu zadałeś sobie kiedyś pytanie ilu radnych wprowadziliby BdB, gdyby Kolawiński nie startował w Waszych barwach? A może to jest trochę tak, że BdB dlatego uzyskał drugi po PiS wynik, ponieważ zgodziłem się firmować swoim nazwiskiem kandydatów w wyborach do Rady Miasta? Trudno przewidzieć.
Enigmatyczne stwierdzenie „potrzeba zmiany filozofii zarządzania miastem” jest pustym i banalnym hasłem, jak miedź brzęcząca, albo cymbał brzmiący. Słychać, ale nie wiadomo o co chodzi? Natomiast, wieloletnia nasza` wspólna praca przyniosła wymierne efekty. Zmiany w Bochni są wyraźne i nie ma się czego Kazimierz wstydzić, a odcinanie się od naszych w zasadzie wspólnych działań, wydaje się dość dziwne , nazwę to – nieeleganckie – i z gruntu rzeczy pachnie nielojalnością. Nie było z mojej strony braku chęci do rozmowy. Mógł mnie przecież kol. Ścisło poinformować o planach jakie snuje, ponieważ wolałbym się tego dowiedzieć bezpośrednio a nie z mediów. Ze względu na zrozumienie wyczerpania się takiej jak obecnie formuły funkcjonowania BdB i tak nie zabiegałbym o poparcie. Rozmowy jednak nie było, a jest w jakimś sensie próba zdyskredytowania mojej osoby i odcięcia się ode mnie. Prezentacja w innych szatach tego samego modelu. Czy wyborcy kupią taką retorykę? Ci, którzy byli i są do mnie negatywnie nastawieni, może tak, ale szczerze wątpię. Czy kupią to wyborcy którzy głosowali dotychczas na mnie? Też wątpliwe. Wybory na Burmistrza są bezpośrednie i takie odcinanie się teraz od działań podejmowanych przez 3 kadencje może raczej przynieść skutek odwrotny.
Na koniec – choć to pewnie już nudne – podkreślę raz jeszcze, nie zabiegałem przy tych wyborach o poparcie czy wystawienie mojej kandydatury na stanowisko burmistrza ze strony „Bochniaków dla Bochni”. Mało tego, doszedłem do wniosku, że ta formuła funkcjonowania aktywując się w zasadzie tylko doraźnie przy wyborach samorządowych, a pozostająca w marazmie przez całą kadencję, dawno się wyczerpała.
Chciałbym też podziękować obecnym radnym i wszystkim, którzy byli kiedykolwiek w klubie BdB za wsparcie jakiego mi udzielali przez te wszystkie lata, za lojalność, często obronę na sesjach i wiele pomysłów jakie zgłaszali jako radni. Szkoda, że poprzez nieformalnego lidera tak się rozstajemy. Ludzie działający w jakiejś grupie powinni czuć się z nią związani, mieć określoną strukturę, określone zasady działania, określone też cele, ideały, program. Podpinanie się pod program kandydata na burmistrza już raczej efektu nie przyniesie, a zgłaszany przeze mnie od dawna postulat przekształcenia tej grupy osób choćby w stowarzyszenie, raczej nie będzie zrealizowany. Cóż, mimo wszystko życzę powodzenia.
Pozdrawiam
Stefan Kolawiński