R e k l a m a

Bochnia. Minerały Jacka Kobieli. Z tych eksponatów mogłoby powstać atrakcyjne muzeum

-

Podnoszony ostatnio m.in. na sesji rady miasta pomysł powstania w Bochni muzeum mineralogii opiera się na założeniu wykorzystania zbiorów znanego bocheńskiego kolekcjonera Jacka Kobieli, który stworzył już wcześniej niezwykle atrakcyjne Muzeum Motyli.

Nietuzinkowe eksponaty mieli okazję obejrzeć ostatnio bochnianie Dominik Lekki i Patryk Salamon. Poniżej ich relacja, którą w dużej części stanowi spisana opowieść snuta przez samego Jacka Kobielę.


Dominik Lekki: – W posiadaniu Jacka Kobieli znajdują się niezliczone ilości skał i minerałów. Pytałem czy wie ile – „panie, kto by to liczył…” – odpowiedział.

Faktycznie, gdziekolwiek sięgnie wzrok, tam wszędzie są bryły różnego rodzaju surowców, poroża jeleni, kości i zęby mamutów, muszle, skamieliny, kryształy – przedmioty, których ja nie jestem w stanie nazwać. Do tego gablotki i meble do przechowywania eksponatów – dwa piętra nimi zawalone i cała piwnica, no bo gdzie trzymać.

Trudno to wszystko ogarnąć zmysłami; co rusz do rąk wkładane są nowe okazy, kilka sekund i nowe, i nowe, i nowe. Samorodki miedzi z dna jeziora Michigan, bryłka siarki z Etny, srebro z Elby, etiopski malahit, indonezyjskie złoto. Legnica, Posądza i dno Raby. Dwa aparty nie nadążają z robieniem zdjęć, cały czas słychać dźwięk migawek. A tu fenomenalnie zachowana ryba w piaskowcu sprzed tysięcy lat, tam przedhistoryczna paproć, skóra pradawnego stwora, zielona sól, fluoryty, skalenie, agaty, bornity, chalkopiryty.

Historia świata od big-bangu do dziś.
W jednym z bocheńskich domów.

Jacek Kobiela o swoich zbiorach minerałów

[spisał Dominik Lekki]

W przyszłej ekspozycji, która by mogła powstać, podstawą byłaby tablica Mendelejewa, czyli okresowy układ pierwiastków, w którym znajdziemy metale, półmetale i niemetale. To wszystko chciałbym przedstawić z uwzględnieniem o jakich rzeczach mówimy – pierwiastki czyste, tlenki, wodorotlenki, siarczki – główne odmiany dla każdego metalu. W odróżnieniu od szlachetnych, które nie wchodzą w podobne reakcje. To są proste rzeczy, a programy szkolne są z nich oskubane. Każdemu ta wiedza się przyda.

Najpierw była epoka brązu, bo miedź topi się łatwo. Temperatura miedzi to ok 1000 stp. C, żelaza 1500 stp. C – uzyskanie dodatkowych 500 stopni było nie do osiągnięcia w epoce miedzianej; dopiero potem okazało się, że do przetopu żelaza potrzeba sprzężonego powietrza z miechów. Żelazo nie wytopi się samo z siebie, nie chodzi o to, by dorzucić do pieca „ile Bóg da”, tylko musi być tlen – ktoś, kto to słyszy pierwszy raz, to już sobie zapamięta. Dlatego potrzebne jest takie muzeum – tam nie będzie nic odkrywczego, chodzi o upowszechnianie wiedzy.

Kamienie zbieram od czasów licealnych – po maturze jestem 52 lata – więcej jak pół wieku.

Przykłady blach znajdują się na zdjęciu. Inne odmiany żelaza zaznaczono odpowiednio:
czerwony – ruda darniowa z Rzezawy
zielony – żyła z Maroka
niebieski – żelazo z kopalni Diakofto na Peloponezie
pomarańczowy – der rottenbrot, czerwony chleb z niemieckiego żelaza
fioletowy – kulki z Krzywego Rogu nad Donem
różowy – żelazo z Chin w płytkowej postaci z kryształem górskim zabarwionym rudą żelaza
żółty – żelazo w piaskowcu z Rajbrotu
biały – piorunowce, żelazo powstałe w wyniku spalania piasku na wydmach w Łebie po uderzeniu w nie pioruna.

Brąz i żelazo to główne metale, które służyły ludzkości od zarania. Żelazo jest powszechne, występuje wszędzie; zależy w jakich skupiskach, bo nie wszystko da się i opłaca eksploatować. Np. żółta glinka do pieców, do klejenia kafli, to żelazo, tyle że w małym skupieniu. Tu mamy rudę darniową z okolicy Rzezawy, którą mi chłop przyniósł z pola. W morzu kredowym żelazo się wytrącało i osiadało na dnie. Morze wyschło, pozostała gleba, na niej urosły rośliny, które ciągnąc wodę z ziemi, ciągły ją z żelazem. Rośliny obumarły, utworzyły zbitą masę i przez konkrecję wykopuje się takie błoto. To była podstawowa ruda żelaza na terenie Polski przez wiele wieków, dopóki nie otwarto kopalń.

Temat żelaza jest dla nas ważny, bo w Bochni jest fabryka, huta blach transformatorowych – Stalprodukt.

Z miedzią jako bochnianie mamy niewiele do czynienia, jedynie poprzez handel z górnymi Węgrami (dzisiejsza Słowacja). Miedź tam wydobywano i odlewano w formie plastrów grubych na 5 cm. To transportowano szlakiem węgierskim z przeznaczeniem do Amsterdamu, gdzie ówcześnie znajdowała się światowa giełda minerałów.

Wiezienie takiego towaru przez Czechy, czy Niemcy wiązało się ze zbyt wielką ceną finalną. Bowiem na każdym rogu stał rycerz-rozbójnik, który żądał za przeprawę myta. Natomiast za czasów Łokietka czy Kazimierza Wielkiego szlak węgierski był dobrze strzeżony, o czym świadczą zamki: Niedzica nad Czorsztynem, Wytrzyszczka, Melsztyn. Załogi miały przede wszystkim chronić kupców, żeby nie napadli ich zbóje. Ta miedź następnie trafiała do Krakowa; tam na wadze miejskiej ją ważono. W czasie remontu Rynku odnaleziono trzy takie plastry, które gdzieś tam im w błoto wpadły, a teraz zobaczyć je można w podziemiach muzeum w Sukiennicach. Kraków, mimo że nie leży nad morzem, należał do Hanzy poprzez Wisłę, której biegiem płynęły barki do Gdańska, a dalej już statkami do Amsterdamu.

Bochnia ma rzecz wspólną z tą historią. Otóż w latach 70 XX w., w czasie budowy Portu Północnego – inwestycji nr 1 Gierka – odnaleziono statek, tzw. miedziowiec, załadowany cały plastrami miedzi. Statek został, gdzie stał, bo zatonął w wyniku pożaru. Kilka wieków później, przy okazji jego odnalezienia, pracownicy rozkradali załadunek systematycznie. Sprzeciwił się temu Andrzej Benesz, przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego w ówczesnej Polsce Ludowej (rodak-bochnianin przecież) i to dało początek ekspozycji Muzeum Morskiego w Gdyni.

Miedź w Polsce wydobywano w Miedziance Świętokrzyskiej, skąd pochodzą monety zaborców austriackich, między innymi ten 1 gr. z 1824 roku, na którym otoku można przeczytać „z miedzi krajowej”.

czerwony – siarka na węglanie wapnia i kalcycie, Tarnobrzeg
zielony – siarka ze Swoszowic
niebieski – kryształy siarki z wulkanu Etna, Włochy

Polska na siarce stała. Już za czasów Łokietka w Swoszowicach była znana, przede wszystkim przez działanie lecznicze. Do dziś używa się maści siarkowej u ludzi porażonych świerzbem. Poza tym znajdziemy siarkę jeszcze w Posądzy koło Proszowic, Machowie, okolicach Kielc. Działała również kopalnia w Tarnobrzegu, teraz tam jest jezioro. Zamknęli kopalnię, bo rosyjski gaz, który używamy na co dzień, jest na tyle zasiarczony, że trzeba siarkę wytrącać, a tego jest tak dużo, że zupełnie wystarczy do produkcji krajowej.

W średniowieczu, w Swoszowicach, kiedy kopano szyby, jak drążono poprzeczniki, to tylko trupy wyciągano, bo się ludzie truli od siarkowodoru – śmierdziało, śmierdziało, ale kopali dalej, słabli, opadali z sił i już tam zostawali. Nijak nie można było sobie z tym poradzić.

Na zdjęciu fluoryt

W muzeum trzeba by też wspomnieć o tym, jakie mamy kryształy, z jakimi spotykamy się na co dzień, uczyć o krystalografii. Po burzy pojawia się tęcza, ale jest i masa zjawisk na niebie (halo słoneczne, słupy świetlne, pył diamentowy, czyli tzw. brokat w czasie ostrych mrozów), które są zależne od tego, jakie kryształy fruwają w powietrzu.

I oczywiście skamieliny!

Na zdjęciu chalkopiryt i bornit.

Ja burmistrza rozumiem, bo jeśli ma już coś zaplanowane, to musi się tego trzymać, ale muzeum niczego nie wyklucza, można je połączyć z informacją turystyczną, albo je oglądać, popijając kawę.

Niejedno miasto chełpiłoby się jednym muzeum, a my gdybyśmy mieli trzy i Kopalnię, to by było niebywałe!


Dominik Lekki: – A na koniec zdjęcie rudy żelaza z kosmosu – meteorytu. Ponoć jeśli się pomyśli życzenie na widok spadającej gwiazdy, to sami wiecie co. Nie chciałbym zapeszać, ale marzeniem jest powstanie Muzeum Mineralogii Jacka Kobieli.

PODOBNE ARTYKUŁY

Artykuły promocyjne

Ogłoszenia