R e k l a m a

ZROBIŁ TO! Marcin Kusiak drugi na mecie morderczej rywalizacji!

-

Bocheńskie środowisko biegaczy od rana z niedowierzaniem przeciera oczy, pełne podziwu dla tego niezwykłego wyczynu. Marcin Kusiak nie tylko ukończył nieprawdopodobnie trudne zawody. Okazał się w nich najlepszym Polakiem oraz – zupełnie niespodziewanie także dla siebie – stanął na podium!

Triathlonowe zawody odbyły się w ten weekend w austriackim Bad Radkersburg. Dla zawodników przygotowano trzy rodzaje rywalizacji: „zwykły” triathlon, podwójny oraz potrójny. Zawody miały rangę Pucharu Świata, z pełną kontrolą antydopingową.

Marcin Kusiak był jednym z 36 śmiałków startujących w Double Ultra (12 z nich było z Polski). W podwójnym triathlonie do przepłynięcia było 7,6 km, następnie na rowerze trzeba było pokonać 360 km (44 okrążenia 8,2 km), a potem jeszcze przebiec podwójny maraton, czyli blisko 85 km (na trasę składały się 43 okrążenia).

Założenie przed startem było takie, żeby złamać czas 24 godzin. Po 2,5h spędzonych w basenie Marcin miał za sobą najmniej lubianą przez siebie część rywalizacji (był wtedy w drugiej połowie stawki) i wsiadł na rower, na którym spędził kolejne 12 godzin (z krótkimi przerwami na ciepły rosół). – Jazda była z przygodami – burza, deszcz, wiatr, grad… – relacjonuje w rozmowie z Bochnianin.pl. Warunki były mało przyjazne, ale najwyraźniej bocheński dzik był dobrze przygotowany – na trasie mijał kolejnych rywali i po tej części zawodów był już piąty.

Na trasie biegu (kolejne 9 godzin) stosunkowo szybko wskoczył na czwartą pozycję. Tymczasem trudy morderczej rywalizacji coraz bardziej dawały się we znaki tym biegnącym przed nim – najpierw z trasy zszedł zawodnik zajmujący trzecią pozycję, wkrótce potem okazało się, że słabnie zajmujący drugie miejsce Austriak. Otrzymawszy taką informację Marcin Kusiak miał w sobie motywację, by walczyć o jeszcze lepszą pozycję. Wyprzedził rywala 30 km przed metą i był drugi. – Przebiegał obok mnie i ze łzami w oczach pytał „co tu się dzieje?” – relacjonuje Joanna, żona Marcina, która wraz z ekipą przyjaciół była częścią teamu zawodnika.

Ostatecznie Marcin Kusiak wbiegł na metę z czasem 23h 28min 48sek.

– To co tu się stało… to jest jakiś kosmos… – podsumowuje. Niespełna trzy godziny po ukończeniu zawodów jest potwornie zmęczony, a jednocześnie nieprawdopodobnie szczęśliwy. Przygotowywał się do tego startu od grudnia zeszłego roku, na treningach spędził blisko 400 godzin. Nawet nie marzył o miejscu na podium.

Gratulacje!

PODOBNE ARTYKUŁY

Artykuły promocyjne

Ogłoszenia