W poniedziałek prywatny detektyw Bartosz Weremczuk opublikował w internecie komunikat, w którym ujawnił nowe szczegóły dotyczące śmierci Grażyny Kuliszewskiej. Według niego w sprawę mogą być zamieszane nawet trzy osoby. Prokuratura nie komentuje tych doniesień.
– Wstępne wyniki sekcji mogą wskazywać na uderzenie tępym narzędziem lub uderzenie głową o tępą krawędź – napisał detektyw. Zwrócił uwagę, że tego typu obrażenia mogą świadczyć o nieszczęśliwym wypadku bądź celowym działaniu.
Bartosz Weremczuk poinformował również: – Nieopodal domu, z którego miała wyjść Grażyna Kuliszewska odbywała się zakrapiana impreza. Uczestnikami byli m.in jej znajomi i jeden członek rodziny… Co najmniej jeden uczestnik imprezy pozostawał w wielomiesięcznym konflikcie ze zmarłą.
Więcej na ten temat – TUTAJ.
Prokuratura: Sprawdzamy różne hipotezy
Doniesień detektywa nie chce komentować tarnowska prokuratura. Na łamach „Gazety Wyborczej” prok. Mieczysław Sienicki, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnowie, wyjaśnił tylko: – Nie odnosimy się do wypowiedzi innych osób. To nie oznacza, że ich nie monitorujemy.
Jak poinformował rzecznik, „organy ścigania pracują, przesłuchano kilkadziesiąt osób, a prokuratura zgłosiła się także do strony brytyjskiej o przeprowadzenie pewnych czynności”. Podkreślił, że sprawdzane są różne hipotezy.
34-letnia mieszkanka Borzęcina (powiat brzeski) zaginęła w tajemniczych okolicznościach na początku stycznia. 28 lutego jej ciało znaleziono w rzece Uszwicy. Po sekcji zwłok zlecono bardzo szczegółowe badania pobranych próbek, trwają one już ponad 3 miesiące. Wyniki na razie pozostają nieznane.