Wiceprzewodniczący klubu radnych Prawo i Sprawiedliwość Ireneusz Sobas w rozmowie z Bochnianin.pl wyjaśnia kwestie poruszone w niedawnym oświadczeniu, ocenia działania przewodniczącej rady Katarzyny Korty-Wójcik oraz burmistrz Bochni Magdaleny Łacnej, a także odpowiada na pytania o możliwe scenariusze „układanki” w radzie.
Mirosław Cisak, Bochnianin.pl: – W niedawnym oświadczeniu napisaliście państwo, że nie wykluczacie inicjatywy dokonania zmian, które uzdrowią sytuację w Radzie Miasta Bochnia. Jakie konkretne kroki macie na myśli? Czy możliwe są rozmowy z radnymi z innych klubów, komitetów o ewentualnej nowej koalicji?
Ireneusz Sobas, wiceprzewodniczący klubu radnych Prawo i Sprawiedliwość: – Naszym celem nie jest obstrukcja działań Rady, czy dokonywanie zmiany tylko dla samej zmiany. Akceptujemy wolę wyborców i skupiamy się na opozycyjnych, ale konstruktywnych działaniach wobec władzy wykonawczej, bo tylko to daje szanse na rozwiązywanie problemów mieszkańców i rozwój miasta. Jeśli jednak dalej będą problemy z właściwym organizowaniem i funkcjonowaniem Rady, takimi jak błędy prawne, niedotrzymanie trybu zwołania Rady, czy brak właściwej reakcji na łamanie prawa (incydent z ostatniej sesji), problemy z zapewnieniem większości dla podejmowanych uchwał przygotowywanych przez panią burmistrz, a zasługujących na poparcie naszego klubu, to możliwe, że wystąpimy z wnioskiem o stworzenie większości „ponadpartyjnej” lub postaramy się przekonać kilku radnych do naszych argumentów. Nie sądzę, by była to koalicja ugrupowań, raczej koalicja dla konkretnych tematów czy spraw ważnych dla Bochni.
Który scenariusz jest bardziej prawdopodobny: koalicja PiS (wraz z Grzegorzem Pałkowskim, który nie należy do klubu PiS) + Marek Rudnik i Marcin Imiołek, czy PiS + Reaktor B7 + BWS?
– Proszę zauważyć, że praktycznie wszyscy kandydaci na burmistrza i ich ugrupowania podczas kampanii bardzo krytycznie odnosili się do działań radnych naszego klubu, na siłę chcieli wmawiać bochnianom, że istnieje jakaś rzekoma koalicja PiS z burmistrzem i przenosili wręcz na bocheńskie podwórko polityczne zarzuty wobec rządu PiS. Także niektóre głosowania, już w bieżącej kadencji Rady, dotyczące np. dotacji do remontu ogrodzenia Bazyliki, czy petycji w sprawie honorowego obywatelstwa Prezydenta RP, wyraźnie wskazują, że szanse na zbliżenie o charakterze koalicyjnym są raczej niewielkie, ze względu na zbyt duże różnice poglądów politycznych, czy nawet światopoglądowych. W moim przekonaniu trudno więc faworyzować koalicyjne połączenie działań i którąś z pana propozycji.
W oświadczeniu stwierdzacie też, że reagowaliście na różne propozycje ugrupowań rządzących. Jakie to były propozycje i dlaczego nie doszło do zbliżenia stanowisk?
– Kilka prostych przykładów: powołanie komisji statutowej, kierunek zmian statutu, pozwalający na powołanie dwóch wiceprzewodniczących Rady, Komisja Główna i parę innych szczegółów. Jak wykazały głosowania w tych sprawach na sesji sierpniowej, są wyraźne rozbieżności stanowisk. Ale z kolei wymiana opinii w sprawie zmian porządku obrad na sesji i pozostawienie wolnych wniosków na końcu porządku obrad wykazała zgodność poglądów, podobnie jak konieczność zapewnienia większości w Radzie dla przyjmowania uchwał i skutecznego rządzenia miastem.
Jaka jest pana opinia o obecnej koalicji w radzie popierającej burmistrz Magdalenę Łacną?
– Symboliczną opinię funkcjonującej koalicji wydała w czasie sierpniowej sesji Rady p. radna Jolanta Michałowska z KO, przepraszając bochnian za to, że p. Łacna jest burmistrzem miasta. Nic dodać, nic ująć. Gołym okiem widoczne są tarcia wewnątrz koalicji.
Czy tak według pana powinna działać grupa radnych wspierająca burmistrza?
– Zauważalny jest problem w zapewnieniu jedności i poparcia dla pani burmistrz. To jednak przede wszystkim jest wewnętrzna sprawa koalicji. Nie znamy treści umowy, którą zawarły ugrupowania. Już przed drugą turą wyborów zwracaliśmy jednak uwagę, że głównym spoiwem tych ugrupowań jest dążenie do odsunięcia naszego środowiska od władzy oraz zapewnienie stanowisk dla liderów. W miarę upływu czasu mam wrażenie, że nie są to jedyne problemy koalicji, że pojawiają się także głębsze problemy natury personalnej.
Czy radni PiS mają plan jak wyjść z impasu, jeśli obecna koalicja nadal będzie nieefektywna?
– Tak, mamy scenariusze działań, zależne od rozwoju sytuacji. Z oczywistych względów nie mogę przedstawić ich szczegółów, w jaki sposób chcemy doprowadzić do sprawnego i właściwego funkcjonowania Rady.
Jak oceniacie pracę przewodniczącej Katarzyny Korty-Wójcik? Jakie były konkretne przypadki jej „niekompetencji i arogancji” względem radnych PiS, o których wspominacie w oświadczeniu?
– Pominę ich pełny opis, ale chyba nikt z nas nie pamięta sesji, która z powodu bałaganu organizacyjnego trwała do godziny 18:40. Z wypowiedzi przedstawicieli pani burmistrz wynikało, że w porządku obrad nie znajdowały się przedkładane projekty uchwał. Wielokrotne błędy i pomyłki w sposobie głosowania, sesja zwołana z dnia na dzień (w przypadku niektórych radnych – na telefon) – to chyba wystarczający zestaw zastrzeżeń, jak na kilka sesji. Opinii nie poprawia także zadziwiająca reakcja pani przewodniczącej na głosowanie na dwie ręce.
Co do drugiego zarzutu – jak można byłemu przewodniczącemu Rady, z blisko 20-letnim doświadczeniem samorządowym odpowiedzieć na jego merytoryczne uwagi co do sposobu prowadzenia sesji, że „pan miał już swoje pięć minut”, czy innemu, który słusznie domagał się zachowania obowiązujących zasad podczas procedowania uchwał „jak pan będzie na moim stanowisku, to może pan tak zrobić”. Sposobu odnoszenia się (w trakcie sesji – żeby była jasność) do niektórych pracowników Urzędu Miasta szkoda nawet przypominać i komentować.
Jakie byłyby kluczowe priorytety PiS w przypadku przejęcia większej odpowiedzialności w radzie?
– Zapewnienia zgodnego z prawem i sprawnego działania Rady, poprawa komunikacji i przepływu informacji, obsada komisji zgodna z kompetencjami poszczególnych radnych, a nie według wskazania większości radnych (tak jak to jest do tej pory w przypadku kilku osób), ale przede wszystkim skupienie się na sprawach ważnych dla mieszkańców.
Na koniec naszej rozmowy proszę powiedzieć jak pan ocenia działania i decyzje podejmowane przez burmistrz Magdalenę Łacną do tej pory?
– W zasadzie to jedno pytanie wystarczyłoby za cały wywiad. Zatem po kolei. Po pierwsze: fatalna polityka personalna. Obsadzanie kluczowych stanowisk krewnymi radnych KO to garb, który obecnej pani burmistrz będzie ciążył do końca kadencji. Jeśli do tego dodamy, że dla stworzenia tych stanowisk dzieli się jeden wydział na dwa mniejsze, żeby było więcej stanowisk do obsadzenia, to jak to inaczej nazwać, jeśli nie skrajnym nepotyzmem? Kolejny przykład to obsadzenie rad nadzorczych spółek komunalnych za pomocą klucza politycznego.
A nie uważa pan, że podobne sytuacje zdarzały się również wcześniej, gdy stanowisko burmistrza obejmowała nowa osoba?
– Prawdą jest, że każdy dotychczasowy burmistrz obsadzał te rady swoimi zaufanymi ludźmi – nie ma w tym nic dziwnego, w końcu to oni w jego imieniu mają nadzorować ich funkcjonowanie, jednak obecność teraz w tych radach czynnych polityków budzi sprzeciw. Dlaczego tak się stało? Mam tu swoją teorię.
Jaką?
– Otóż do tej pory pani burmistrz zaspokoiła, w różnym rzecz jasna stopniu, oczekiwania trzech z czterech środowisk, które ją popierały – liderzy Reaktora B7 i Bocheńskiej Wspólnoty Samorządowej zostali zastępcami burmistrza, a o stołkach dla osób związanych z PO, czy jak kto woli – KO, wspomniałem wcześniej. Zapominamy, że jeszcze jedno ugrupowanie wsparło p. Łacną przed drugą turą wyborów – była to część Konfederacji, związana z Nową Nadzieją.
To ci bezkompromisowi ideowcy, piętnujący wszelkie przejawy nepotyzmu, obławiania się publicznymi pieniędzmi etc. Zdaje się, że wydawali taką gazetkę, w której była rubryka Koryto+ (czy jakoś tak), gdzie zamieszczali dane o majątkach zgromadzonych przez różnych bocheńskich polityków. Myślę, że mają niepowtarzalną okazję, żeby wznowić jej wydawanie, a powinni zacząć od ujawnienia majątków nowych członków rad nadzorczych – dla przejrzystości, o którą tak zawsze walczą.
Jak pan ocenia realizację budżetu przez nową burmistrz?
– To jest druga kwestia, którą chcę poruszyć odpowiadając na wcześniejsze pytanie dotyczące oceny działań pani burmistrz. Otóż ona nie wykonuje budżetu, który sama zaprojektowała, gdyż objęła budżet po poprzednim burmistrzu, stąd w zasadzie do końca roku będzie realizować nie swoje pomysły. Musimy zatem poczekać do późnej jesieni, gdy będzie znany już całościowy projekt przyszłorocznego budżetu jej autorstwa i wtedy będziemy mogli ocenić, na ile jest zgodny z wyborczymi obietnicami, ale przede wszystkim potrzebami Bochni.
Co mogę powiedzieć o jej kilkumiesięcznych rządach? Skupiła się na realizacji tzw. projektów miękkich – miasto pod jej rządami organizuje sporo imprez plenerowych, w jakiś sposób w okresie letnim ożywił się rynek. To dobrze i trzeba to zapisać po stronie plusów jej rządów, jednakże każda władza hartuje się nie przez rozdawanie cukierków i uśmiechów, ale rozwiązując tematy trudne, a tu obserwuję pewną, niepokojącą już na starcie, tendencję.
Czy mógłby pan powiedzieć, o co chodzi?
– Chodzi o zaniechania i unikanie sytuacji potencjalnie konfliktogennych. Pozyskanie środków zewnętrznych zawsze wiąże się z dużym nakładem sił i ich pochopne trwonienie jest jednym z grzechów głównych samorządowca. Tymczasem po zaledwie kilku miesiącach stanęliśmy przed faktem groźby utraty naprawdę dużych pomiędzy, które poprzednia władza pozyskała dla miasta. Zaczęło się od możliwości utraty dofinansowania (na bardzo wysokim poziomie procentowym) budowy obiektu wielofunkcyjnego na os. Niepodległości. Pani burmistrz „rzutem na taśmę” chciała wycofać z budżetu miasta pieniądze na wkład własny do tej inwestycji. Tylko zdecydowanej postawie radnych należy zawdzięczać, że tę inwestycję ocalono. Dlaczego chciała się wycofać? Chodzi o konflikt w mieszkańcami jednego z bloków, którzy nie godzą się na przebieg drogi serwisowej na budowę. Zapewne mają rację. Tylko od tego jest władza, żeby problem rozwiązywać, a nie wycofywać się okrakiem.
Niestety, jako radni nie zdołaliśmy zapobiec oddaniu przez miasto dotacji na remont ogrodzenia Bazyliki. Tu moim zdaniem (a wiedzę czerpię od fachowców o niebo lepiej znających zagadnienie ode mnie) zwyciężyło kunktatorstwo osób odpowiedzialnych za realizację projektu. Nawet nie chcę dopuszczać myśli – a są przecież takie głosy – że było to działanie polityczne. Te pieniądze, nie wdając się w szczegóły, były do uratowania, wystarczyło tylko dobrze znać przepisy i umiejętnie je stosować.
Jakie są zatem pana ogólne odczucia co do dotychczasowych działań burmistrz Magdaleny Łacnej?
– Generalnie mam ambiwalentne odczucia co do obecnej skuteczności i efektywności poczynań nowej pani burmistrz. Przed nami długa kadencja, może wyciągnie wnioski z dotychczasowych wpadek. Czego życzę jej – ale przede wszystkim Bochni.