W środę bocheńscy strażacy zostali zadysponowani w dwa miejsca zamiast zespołów ratownictwa medycznego. Rzecznik straży pożarnej przekonuje, że nie było to jednak spowodowane brakiem wolnych karetek, ale awarią systemu. W województwie małopolskim w ostatnich dniach takie wyjazdy stały się już codziennością.
Dyspozytornia kieruje straż pożarną wtedy, gdy nie ma wolnych zespołów ratownictwa medycznego. TVN24 podaje, że tylko w województwie małopolskim ostatnio dziennie jest ok. 10 dyspozycji straży w roli pogotowia.
W środę bocheńscy strażacy dwa razy zastępowali pogotowie.
– Najpierw w miejscowości Siedlec był wypadek rowerzysty. Drugie zgłoszenie z Rajbrotu było do 57-letniego mężczyzny, który leczy się na nowotwór i miał problemy z oddychaniem. Z tarnowskiej dyspozytorni otrzymaliśmy informację, że na chwilę padł im system w całym kraju. W oba miejsca dojechały więc również karetki, a do czasu ich przyjazdu osobami poszkodowanymi zajmowali się nasi strażacy oraz strażacy OSP – powiedział w rozmowie z Bochnianin.pl mł. kpt. Łukasz Klecki, p.o. rzecznika prasowego Państwowej Straży Pożarnej w Bochni.
Tego typu dyspozycje mogą pojawiać się w najbliższej przyszłości częściej, bo tam gdzie jest dużo nowych zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 służba zdrowia jest przeciążona.
Strażacy na wyposażeniu swoich wozów bojowych mają m.in. defibrylatory i butle z tlenem. Nie mają jednak np. leków, więc nie w każdej sytuacji są w stanie zastąpić zespoły ratownictwa medycznego.
– Jesteśmy przygotowani do udzielania pierwszej pomocy, bo każdy jest przeszkolony i wykona reanimację – zapewnił w rozmowie z Bochnianin.pl Łukasz Klecki.