28-latek z Kostaryki od niespełna półtora roku jest mieszkańcem Bochni. To wtedy dołączył do grającego wówczas na poziomie 1. ligi zespołu BSF ABJ Bochnia, który następnie z jego wydatnym udziałem awansował do Ekstraklasy. A tam, po siedmiu kolejkach sezonu, występujący z numerem „7” na koszulce Minor Cabalceta, jest liderem strzelców. O Bochni mówi: – Urocze miasto, ma piękną architekturę, bardzo lubię tu mieszkać!
Gdy w zeszłym sezonie walec z Bochni toczył się po pierwszoligowych przeciwnikach (zespół wygrał WSZYSTKIE mecze) zmierzając pewnie i niewzruszenie po awans do Ekstraklasy, Minor Cabalceta był jednym z podstawowych egzekutorów drużyny. Zdobył dla zespołu aż 34 gole i został królem strzelców ligi. Wielu zastanawiało się, czy ten zawodnik zdoła być równie skuteczny w Ekstraklasie? Czy w ogóle BSF poradzi sobie na najwyższym poziomie rozgrywek?
Cóż, okazuje się, że BSF do Ekstraklasy „wszedł z drzwiami” – nawet działacze klubu przyznają, że nie spodziewali się aż tak dobrego otwarcia. Wyłączając wysoką porażkę z Constractem Lubawa, którą należy uznać za – odrobioną już – lekcję pokory, bochnianie mają na koncie 5 zwycięstw i remis (wygrana wymknęła się w ostatnich sekundach), a Minor Cabalceta z 10 golami przoduje w zestawieniu snajperów. Drużyna prowadzona przez trenera Klaudiusza Hirscha jest na razie jedną z największych niespodzianek sezonu, a wizja zbudowania silnego klubu w małej Bochni, realizowana uparcie i konsekwentnie przez prezesa Rafała Czaję oraz Artura Maraja kierującego firmą będącą tytularnym sponsorem, przestała być traktowaną z niedowierzaniem mrzonką.
Minor Cabalceta nie jest oczywiście jedyną znaczącą postacią w budowanej przez nich układance, ale jest jej ważnym elementem. Jak trafił do Bochni?
Pochodzi z San José, stolicy Kostaryki (Ameryka Środkowa). – To mały, naturalny raj, słynący z pięknych wulkanów i plaż – przedstawia swoje rodzinne strony MC7. To tam zaczął kopać piłkę – jak sam mówi „gra całe życie”, ale w futsal grać zaczął gdy miał 18 lat. Talentu mu nie brakuje więc trafił w końcu do reprezentacji Kostaryki, z którą w 2021 roku awansował na futsalowy Mundial rozgrywany na Litwie. I tak znalazł się na radarach działaczy z Bochni, którzy planując walkę o awans do Ekstraklasy szukali wzmocnień drużyny. Zwrócili wówczas uwagę na dwóch kostarykańskich graczy: Milintona Tijerino i właśnie Minora Cabalcetę. Obaj wkrótce zaczęli reprezentować barwy Bochni. I – na marginesie – są pierwszymi w historii zawodnikami Kostaryki, którzy grają klubie z Europy.
Minor przyznaje, że decyzja o przeprowadzce na drugą półkulę była trudna. – Ale lubię stawiać czoła wyzwaniom i zawsze ufam Bogu, że wszystko dobrze się ułoży – dodaje od razu. – Jedną z przeszkód był język, który bardzo różni się od naszego, ale kiedy przyjechałem do Bochni, przyjęli mnie niesamowici ludzie, którzy bardzo mi pomogli i to ułatwiło mi adaptację. Jestem za to bardzo wdzięczny! – podkreśla. Cabalceta zwraca też uwagę na bardzo odmienny klimat, do którego trzeba było się przyzwyczaić: – W Kostaryce są dwie pory roku, a temperatura wynosi około 24°C przez cały rok. To tropikalny klimat. A tutaj zima jest dość mroźna… To była jedna z trudnych rzeczy, ale udało nam się sobie z tym poradzić – śmieje się.
Pod koniec zeszłego sezonu do Minora dołączyła na polskiej ziemi jego kostarykańska partnerka – Daniela. Była już obecna w hali widowiskowo-sportowej, gdy jej mężczyzna z dumą ściskał mistrzowski puchar ciesząc się z awansu do Ekstraklasy.
Nowa mieszkanka Bochni również spotkała się z ciepłym przyjęciem ze strony środowiska skupionego wokół klubu oraz z pomocą przy załatwieniu biurokracji (pozwolenie na pobyt i pracę). Szybko też usamodzielniła się znajdując tu na miejscu zatrudnienie. Dziś oboje mieszkają w Bochni, a wolny czas spędzają m.in. zwiedzając bliższą i dalszą okolicę. Ostatnio byli w Tatrach: – Dla mnie było to jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie odwiedziłem w całym moim życiu. Kocham przyrodę i to miejsce robi wrażenie!
Gdy pytam, czy był już w bocheńskiej kopalni soli, Minor przyznaje, że choć mają to w planach, do tej pory jeszcze się to nie udało. Po krótkiej namowie z mojej strony zaznacza, że może uda się w takim razie w najbliższy weekend, bo zespół ma akurat przerwę w rozgrywkach.
Wracamy do futsalu. – Jest dla mnie pasją i stał się moją codziennością, kocham to co robię, a futsal pozwolił mi odwiedzić wiele krajów, poznać dobrych ludzi, nawiązać przyjaźnie… Wszystko dzięki temu wspaniałemu sportowi – podkreśla MC7. I dorzuca: – Dziękuję Bogu, który zawsze tak bardzo mnie błogosławił i pozwolił mi przeżyć te dobre doświadczenia i przyjechać do tak wspaniałego miejsca jak Bochnia, z jej niesamowitymi ludźmi.
Minor zaznacza również: – Mam wsparcie wielu ludzi w Kostaryce, którzy zawsze zwracają uwagę na moje występy tutaj w Polsce. Stale otrzymuję oznaki wsparcia pod każdym zdjęciem i każdym filmem, który udostępniam w mediach społecznościowych.
Trener BSF Klaudiusz Hirsch (bardzo poważany fachowiec w branży) zapytany o MC7 wskazuje: – To bardzo ciekawy zawodnik, o dużym potencjale. Nie mamy w Polsce zbyt wielu graczy o takiej charakterystyce na pozycji pivot – zaznacza. Jego zdaniem Minor to typ „goleadora”, jest pracowity i jest wartościową postacią w zespole, a może być jeszcze lepszy. Szkoleniowiec zaznacza jednak, że nie należy zapominać, że zawodnik na tej pozycji „żyje” z podań swoich kolegów. Czy Cabalceta będzie gwiazdą Ekstraklasy? – Tego mu życzę. Z oceną trzeba jednak zaczekać do końca sezonu. Na razie spisuje się bardzo dobrze i oby udało się utrzymać ten poziom – podsumowuje trener Hirsch.