Podczas ostatniej sesji rady miasta (27 lutego) wrócono do wydarzeń, które miały miejsce kilka dni wcześniej na posiedzeniu komisji rewizyjnej, gdzie podczas dyskusji nad egzekwowaniem zapisów uchwały krajobrazowej „grillowano” jedną z urzędniczek, doprowadzając ją do płaczu. Radny Ireneusz Sobas nie jest członkiem tej komisji, ale ponieważ sytuacja odbiła się szerokim echem, odsłuchał sobie nagranie przebiegu posiedzenia i jego ocena jest jednoznaczna – stąd jego oświadczenie.
O dyskusji na komisji rewizyjnej pisaliśmy obszernie TUTAJ. Zapisy uchwały krajobrazowej, sposób ich egzekucji oraz przeprowadzanych kontroli ostro krytykował szefujący tej komisji Bogdan Kosturkiewicz, aktywna była też radna Katrzyna Korta-Wójcik. Forma ich wypowiedzi i zadawania pytań już wtedy wzbudziła jednak kontrowersje i reakcje – urzędniczkę wziął w obronę zastępca burmistrza Filip Pach, zareagował radny Patryk Salamon, który retorycznie pytał „Co my tutaj robimy? Czy jesteśmy komisją śledczą, czy zastanawiamy się jak poprawić uchwałę krajobrazową, żeby lepiej funkcjonowała?” a drugi zastępca burmistrza Wojciech Woźniczka wezwał: „Apeluję, zmieńcie atmosferę rozmowy”.
Na lutowej sesji rady miasta do tematu wróciła burmistrz Magdalena Łacna: – Członkowie komisji rewizyjnej nie mają uprawnień komisji śledczej… Jeżeli są emocje, to jednak proszę abyśmy bardzo spokojnie do tego pochodzili. Rozumiem, że uchwała krajobrazowa wzbudza emocje, ale wnoszę o to, żebyśmy się wzajemnie szanowali – zaapelowała.
Wywołani do tablicy nie mieli sobie jednak nic do zarzucenia, a Bogdan Kosturkiewicz w długich wypowiedziach (nadużywając nieco cierpliwości przewodniczącego rady) przekonywał, że ma rację – choć przecież, nie to było sednem sprawy. A oceniając uchwałę krajobrazową przestrzegł: – Skandaliczna działalność. Będę bardziej stanowczy jeżeli takie działania będą podejmowane wobec mieszkańców miasta. Na razie jestem bardzo łagodny.
Potem radni zajęli się jeszcze innymi sprawami, emocje nieco opadły, i wtedy na sam koniec obrad przewodniczący Jan Balicki odczytał krótkie oświadczenie przekazane mu przez radnego Ireneusza Sobasa (chwilę wcześniej musiał opuścić obrady).
To słowa bardzo wymowne, bo nie sposób im nadać politycznego charakteru, ze względu na to, że autor odnosi się przecież m.in. do klubowego kolegi.
– Kilka dni temu w czasie posiedzenia jednej z komisji Rady Miasta Bochnia doszło do nieakceptowalnej sytuacji naruszania przez dwoje radnych godności osobistej pracownicy Urzędu Miasta Bochnia. Ponieważ wspólnie tworzymy jedną Radę Miasta i zasiadamy w tych samych ławach, pragnę oświadczyć, że nie ma mojej zgody na tego rodzaju zachowanie i z całą mocą je potępiam, a panią, która stała się ofiarą w tej sytuacji, publicznie – acz tylko i wyłącznie we własnym imieniu: przepraszam – napisał Ireneusz Sobas.
W dalszej części radny uzasadnił: – Nie jest moją rolą recenzowanie prac komisji, której nie jestem członkiem, ale po wnikliwym odsłuchaniu nagrań ze wspomnianego posiedzenia pragnę zauważyć, że nawet mając rację (a sprawą dyskusyjną jest, komu w tym sporze przyznać zupełną rację i słuszność) swoje racje zawsze i wszędzie należy przekazywać w sposób taktowny, nie naruszający wrażliwości i poczucia godności osobistej drugiego człowieka.
Ireneusz Sobas dodał też, że „liczy na refleksję i wyciągnięcie wniosków na przyszłość”.